Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykanka z Wilczyc: Rzuciłam 50 punktów. To było szalone

Anna Pasztor
Jasmine Erving uważa, że mimo nie najlepszej pogody, Szczecin to ciekawe miasto.
Jasmine Erving uważa, że mimo nie najlepszej pogody, Szczecin to ciekawe miasto. Andrzej Szkocki
Rozmowa z Jasmine Erving, środkową King Wilczyc Morskich, wielką fanką Shaquile'a O'neala i Los Angeles Lakers, o planach związanych z koszykówkę i tym, jakie wrażenie wywarli na niej Polacy.

- Zaczęłam grać w koszykówkę, gdy...

-... miałam 6 lat. Wtedy moja mama zapisała mnie do ligi dla małych dzieci. Od tamtego momentu ciągle gram w koszykówkę bez żadnej przerwy.

- College skończyłaś z dobrymi statystykami. Dlaczego zatem wybór na rozegranie pierwszego oficjalnego sezonu w karierze padł na Grecję?

- Wówczas to była najlepsza opcja. Poza tym przez całe życie słyszałam wiele dobrego o Grecji jako miejscu, pięknym kraju. Choć miałam także inne oferty z innych europejskich krajów, to pozytywne opinie o Grecji sprawiły, że ostatecznie zdecydowałam się na grę w Atenach.

- Jak wspominasz ten rok Grecji?

- To był naprawdę dobry rok. Choć byłam młodą zawodniczką, bo miałam tylko 21 lat, i po raz pierwszy grałam poza USA, to była to dla mnie świetna możliwość gry. Poza tym to był mój pierwszy rok spędzony na parkietach europejskich, dlatego też potrzebowałam trochę czasu, żeby się przystosować. Na początku było to trochę trudne, ponieważ byłam jedyną Amerykanką w zespole, ale pomogły mi w tym zawodniczki z drużyny oraz trener. W tym roku jest zupełnie inaczej, bo jesteśmy tutaj w trójkę.

- Jak mogłabyś porównać ligę grecką i ligę polską?

- Polska liga jest zdecydowanie silniejsza. Poza tym w Polsce każdy klub może mieć w swoim składzie więcej zawodniczek amerykańskich, a w Grecji była dozwolona tylko jedna koszykarka z USA. Zawodniczki w Polsce są zdecydowanie silniejsze, ale podkreślam, że w Grecji też występują bardzo dobre koszykarki.

- Jak się stało, że po Grecji obrałaś kierunek do Polski?

- Znów chciałam spróbować czegoś nowego. Uwielbiam podróżować po świecie, poznawać nowe miejsca, a w Polsce jeszcze nigdy nie byłam. Słyszałam też wiele dobrego o waszej lidze. Przed przyjazdem tutaj nie wiedziałam, czego się spodziewać, oprócz tego, że będzie zimno. Chciałam po prostu zyskać jakieś nowe doświadczenie. Bardzo pomogła mi przy tym moja agencja, która zawsze stara się znaleźć dla mnie najlepszą propozycję. Jednak zawsze ostateczna decyzja jest tylko moja.

- Jakie są oczekiwania wobec ciebie w Wilczycach?

- Myślę, że wiele wymaga się nie tylko ode mnie, ale ogólnie od zawodniczek ze Stanów Zjednoczonych. Mamy stwarzać sytuacje w ataku, ale oczywiście nie tylko atak się liczy. Mamy także grać skutecznie w obronie. Być przy tym swego rodzaju liderkami na boisku. Współpracować dobrze z polskimi zawodniczkami. Wobec nas postawiono wysokie wymagania, ale moim zdaniem to bardzo dobrze, ponieważ uwielbiamy grać w koszykówkę i to jest to, co chcemy robić jak najlepiej.

- Trudno jest współpracować na boisku z Polkami?

- Bariera językowa jest naprawdę trudna do przejścia, zwłaszcza, jeśli jest ktoś, kto nie mówi po angielsku. Ale wspólne spędzanie czasu z dziewczynami z zespołu podczas treningów, ale także prywatnie, poza boiskiem, bardzo pomaga w komunikacji.

- Znałaś wcześniej Amerykanki z zespołu?

- Osobiście nie, ale przeciwko Rezinie grałam w collegu. Po przyjeździe tutaj się nie rozpoznałyśmy. Skojarzyłam ją dopiero, gdy powiedziała mi do jakiego collegu chodziła. Od razu przypomniałam sobie mecz, który wygrał zespół Reziny.

- Jakie stawiasz sobie cele na ten sezon?

- Chcę po prostu grać swoje, rozwijać się. Jest tu dobra konkurencja dla amerykańskich zawodniczek, dlatego myślę, że mogę rozwinąć swoje umiejętności. Poza tym gram przeciwko wielu dobrym, polskim zawodniczkom, które są wyższe ode mnie - to też pewien aspekt, który może pomóc mi w rozwoju. A z innych planów, to chciałabym jak najwięcej dowiedzieć się o Polsce.

- Na którym miejscu Wilczyce zakończą sezon?

- Trudno powiedzieć, ale na pewno mamy szansę na pierwszą czwórkę. Jesteśmy młodym zespołem, mamy dużo siły, chcemy też swoją grą przyciągać kibiców. To pierwszy sezon w ekstraklasie, dlatego myślę, że gramy naprawdę dobrze.

- Jak oceniasz pierwszą połowę sezonu w wykonaniu Wilczyc?

- Myślę, że jako zespół gramy bardzo dobrze. W niektórych meczach pokazałyśmy sporo walki, ale myślę, że nasz zespół jest bardzo silny, choć młody. Są w naszej grze jeszcze elementy, nad którymi musimy popracować. Natomiast jako zawodniczka miałam kilka udanych meczów. Ale będąc koszykarką muszę po prostu pracować nad niektórymi aspektami, poprawiać swoją postawę na parkiecie i wpływać na lepszą grę zespołu.

- Jakie masz najlepsze wspomnienie z okresu gry w koszykówkę?

- Chyba mam takie trzy. Pierwsze, to zakwalifikowanie się na pełne koszykarskie stypendium w collegu. To był owocny okres mojej gry, miałam wówczas wspaniałych trenerów, którzy bardzo mi pomogli. Ten czas to ważny okres mojego życia. Po drugie to także możliwość gry w różnych krajach - mam 23 lata i jestem teraz już w drugim państwie poza Stanami. Po trzecie, to fakt, że gram z różnymi zawodniczkami i przeciwko zawodniczkom z różnych krajów. To też jest wspaniałe.

- Jakie osiągnięcie jest dla ciebie najcenniejsze?

- Miłym wyróżnieniem było dla mnie zostanie MVP (najbardziej wartościowa zawodniczka - dop. red.) w Grecji. Poza tym w jednej grze w tamtej lidze zdobyłam 50 punktów, co było trochę szalone.

- Jakie jest Twoje największe marzenie związane z koszykówką?

- Właściwie to myślę, że chyba możliwość życia w różnych krajach poza granicami Stanów Zjednoczonych. Mogę podróżować po świecie i robić to, co kocham, czyli grać w koszykówkę. A do tego poznaję nowych ludzi. To wszystko razem to dla mnie spełnienie.

- Myślałaś kiedykolwiek o tym, żeby grać w WNBA?

- Oczywiście, że tak. I to właściwie też było jedno z marzeń. WNBA byłaby z pewnością możliwością, żeby zdobyć wspaniałe doświadczenie. Myślę, że w ewentualnym dostaniu się tam pomogłyby mi wszelkie sukcesy, jakie odnoszę poza USA. Poza tym liga organizuje także latem testy, więc to też jest jakaś możliwość, żeby się dostać. Pomóc mogą też trochę znajomości, jak np. Naketia Swanier, która grała w WNBA.

- Masz jakieś przezwisko, którym nazywają cię dziewczyny z drużyny?

- Jes. Każdy mówi na mnie Jes, bo to po prostu krótsza forma od mojego imienia Jasmine. To towarzyszy mi już odkąd byłam małą dziewczynką.

- Grasz z numerem 32 na koszulce. Czy kryje się pod tym jakieś znaczenie?

- Już w liceum grałam z numerem 32. To po prostu moja ulubiona liczba. Poza tym jestem wielką fanką Shaquile'a O'Neala, który także grał z tym właśnie numerem. W collegu grałam z 34, ale 32 jest po prostu lepszy.

- Jakich koszykarzy podziwiasz?

- Zdecydowanie Shaquile'a O'Neala. Ciągle jestem jego fanką, choć on już zakończył koszykarską karierę. Shaqa podziwiam dlatego, że to wielki zawodnik, z którym się w pewnym stopniu utożsamiam. Jestem także fanką Lakersów, bo pochodzę z Los Angeles w Kalifornii. Jeśli chodzi o koszykarki, to Lisa Leslie i Candace Parker. To naprawdę świetne zawodniczki. Lisa grała w WNBA i odnosiła w tej lidze sukcesy. A Candace ciągle gra i także notuje dobre występy. To taka moja najlepsze trójka.

- Co cię zaskoczyło po przyjeździe do Polski?

- Przede wszystkim ludzie są tutaj bardzo mili, a to wielka rzecz. Jak tu przyjeżdżasz jako obcokrajowiec, to możesz się trochę martwić, bo nie znasz ani kraju, ani ludzi. Nie wiesz, jak będą oni na ciebie reagować. To było bardzo miłe widzieć, jak ludzie potrafią się zachować w różnych sytuacjach. Na przykład, kiedy poszłam do sklepu obuwniczego, nie potrafiłam zrozumieć, co jest napisane na metce. Mogłam wtedy bez problemu poprosić kogoś o pomoc. Ludzie starali się mi pomóc, dlatego myślę, że Polacy są naprawdę uprzejmi. Ale pogoda za to jest straszna. Wprawdzie byłam na to przygotowana, ale pochodzę z Kalifornii, dlatego tęsknię za słoneczną pogodą! W Grecji też przyzwyczaiłam się do słońca.

- Czy ostrzegano cię przed czymś zanim tutaj przyleciałaś?

- Tylko przed tym, że będzie tutaj zimno. Każdy reagował podobnie, mówiąc: "Jedziesz do Polski? Tam będzie zimno!". Dlatego też przywiozłam ze sobą ciepły płaszcz i swetry.

- Co sprawiło ci największe problemy po przyjeździe?

- Bariera językowa. Wydaje mi się, że mało osób mówi po angielsku, a jak już mówi, to robi to bardzo nerwowo. Nawet na boisku niektóre moje współzawodniczki nie mówią po angielsku i to tak naprawdę jedyna trudność.

- Co sądzisz o polskiej kuchni?

- Próbowałam kilku waszych tradycyjnych potraw, ale nie pamiętam dokładnie ich nazw. W każdym razie mi smakowały. Dobry był barszcz z uszkami, choć na co dzień nie przepadam za burakami.

- Jak ci się podoba Szczecin jako miasto?

- To bardzo spokojne miasto. Można tu robić sporo typowych rzeczy. Po prostu podoba mi się.

- Potrafisz powiedzieć coś w naszym języku?

- "Dzień dobry". Nie znam za dużo słów po polsku, ale cały czas próbuję się czegoś nauczyć.

- A co jest najlepsze w byciu sportowcem?

- Zdecydowanie to, że możesz być częścią zespołu. Drużyna jest jak rodzina. Jesteśmy całością, nawet gdy ja nie jestem z Polski, to wiem, że mam przy sobie dziewczyny. Jesteśmy jak siostry, dużo czasu spędzamy razem nie tylko na treningach, ale także poza boiskiem. I możemy na sobie polegać, a to coś, co bardzo cenię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński