Mrożące krwawe w żyłach sceny rozegrały się we wtorek wieczorem w bloku przy ul. Łuczniczej. Jeden z
mieszkańców zauważył, że w oknie na piątym piętrze stoi małe dziecko. Wezwano policję i straż pożarną.
- Ktoś zaczął krzyczeć, aby zeszła z parapetu do środka - opowiada jeden ze świadków.
Dziecko posłuchało. Drzwi od mieszkania były zamknięte od zewnątrz.
- Gdy przyjechaliśmy na miejsce nie było już konieczności rozwijania drabiny - mówi dyżurny szczecińskiej straży pożarnej. Przyjechały policyjne radiowozy.
Okazało się, że dziecko jest w domu same. Matka zostawiła je pod opieką znajomego, gdy poszła do pracy.
- Mężczyzna twierdzi, że wyszedł na chwilę i zostawił dziewczynkę samą. Ta chwila mu się przeciągnęła - wyjaśnia Anna Gembala z zachodniopomorskiej policji.
Mężczyzna był trzeźwy. Dziecku powiedział, że idzie do sklepu.
- Będziemy wyjaśniać, czy doszło do narażenia zdrowia i życia dziecka oraz czy są podstawy, aby wystąpić do sądu rodzinnego - dodaje Anna Gembala.
Mężczyzna jest podopiecznym Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
- Otrzymaliśmy informację na temat takiego zdarzenia. Mężczyzna jest od dłuższego czasu naszym podopiecznym - mówi Maciej Homis z MOPR.
Mama dziewczynki z pomocy ośrodka korzystała do maja ubiegłego roku.
- Poinformowała nas, że dostała pracę i wsparcia już od nas nie potrzebuje - dodaje Maciej Homis.
Według ustaleń policji kobieta pracowała we wtorek do godziny 18. Po córkę przyszła przed godziną 19, kilkanaście minut po zdarzeniu.
- Nasz pracownik skontaktuje się z panią, aby sprawdzić, czy nie potrzebuje ponownego wsparcia - wyjaśnia Homis.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?