O żółwiu powiedział nam pan Marian, który w pobliżu rowu ma działkę. - Żyje w tym rowie przynajmniej od ubiegłego roku - opowiada pan Marian. - Wtedy go odkryłem. Przypadkowo. Jak mówi, stał nad rowem i patrzył na niemieckie domki pod drugiej jego stronie. W pewnej chwili, nie wie sam dlaczego, spojrzał na wodę w rowie. Wtedy tuż przy brzegu zauważył, że coś się rusza. Podszedł bliżej i ze zdziwieniem stwierdził, że to żółw.
- Pomyślałem, że pokażę go synowi - opowiada dalej pan Marian. - Poszedłem po podbierak. Gdy wrócił, żółw dalej był w tym samym miejscu. Złapał go i dopiero na brzegu stwierdził, że to jednak nie jest żółw błotny. - Nie znam się na gadach, ale kilka żółwi w życiu widziałem - dodaje z uśmiechem. - A ten był jakiś inny, kolorowy.
Pokazał synowi, zrobił kilka zdjęć na pamiątkę i wrzucił żółwia z powrotem do rowu melioracyjnego. - W tym roku też już się obudził - mówi pan Marian. - Specjalnie poszedłem, żeby go poszukać i jest.
Jak powiedział nam jeden z przyrodników, żółwia ktoś po prostu musiał podrzucić do rowu. - Ktoś go kupił i trzymał w domowym terrarium - mówi naukowiec. - Pewnie mu się znudził, nie wiedział co zrobić, to wrzucił do tego rowu. Ma zdolności aklimatyzacyjne, wiec się przystosował.
Właśnie ze względu na te zdolności żółw czerwonolicy postrzegany jest u nas jako gatunek inwazyjny. Stanowi konkurencję dla rodzimego żółwia błotnego i dla innych żyjących w naszych wodach. Może przenosić choroby, na które nasze płazy i ryby nie są uodpornione.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?