Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znany przedsiębiorca stanie przed sądem

Mariusz Parkitny, 20 maja 2005 r.
Znany kamieński przedsiębiorca przez ponad rok uporczywie naruszał prawa pracownicze - twierdzi prokuratura. W błąd wprowadził też inspekcję pracy.

To jedna z większych w powiecie spraw o naruszenie praw pracowniczych.

- Spraw karnych za naruszenie praw pracowniczych nie ma zbyt wiele. Kilka w ciągu roku. Ta jest jedną z największych, jeśli nie największą - mówi prok. Jarosław Przewoźny, szef kamieńskiej prokuratury.

On i ona

Chodzi o 39-letniego Dariusza U., prezesa spółki "P. B". W Kamieniu Pomorskim prowadzi sklep budowlany o tej samej nazwie. Według prokuratury, przez ponad rok nie płacił swoim pracownikom za nadgodziny, odbierał dni wolne od pracy, opóźniał wypłatę pensji, a zaległą wypłacał w ratach. Zatrudnieni nie dostali też odzieży ochronnej, napojów i nie przeszli szkolenia w zakresie BHP.

Na ławie oskarżonych zasiądzie też 34-letnia Monika S., dyrektor handlowy tej spółki. Zdaniem prokuratora, kobieta miała pomóc w fałszowaniu dokumentacji, którą otrzymali inspektorzy pracy podczas kontroli w sklepie.

Nie wytrzymał

Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z pracowników Mariusz K. powiadomił inspekcję pracy o sytuacji w zakładzie.

Oskarżył pracodawcę, że nie dawał mu dni wolnych za przepracowane wolne soboty, nie płacił za nadgodziny i opóźniał wypłaty. Gdy wreszcie zażądał wydania mu świadectwa pracy i wypłacenia zaległości, Dariusz U. zwlekał.

Swoje zarzuty Mariusz K. (nie pracował już wtedy w P.H.) powtórzył podczas kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w sklepie Dariusza U.

Dwie listy obecności

Prezes spółki pokazał kontrolerom listy obecności i czasu pracy pracowników. Wynikało z nich, że żadnych nieprawidłowości nie ma. Wtedy doszło do niecodziennej sytuacji.

Mariusz K. wyciągnął kopie innych list obecności, które wskazywały, że naruszenia praw pracowniczych jednak były. Wynikało z nich, że pracownicy - wbrew twierdzeniom Dariusza U. - byli zatrudniani we wszystkie soboty i nie otrzymywali za to dnia wolnego.

Okazało się, że kserokopie dokumentów są odbitkami faktycznych list prowadzonych wcześniej w zakładzie. Według prokuratury, to listy pokazane kontrolerom inspekcji pracy przez Dariusza U, były sfałszowane.

Sfałszowali dokumenty?

Do fałszerstwa miało dojść tuż przed kontrolą inspekcji pracy. Potwierdzili to pracownicy sklepu. Marcin K. zeznał, że Monika S. kazała mu podpisać nową listę, na której były nieprawdziwe informacje o godzinach pracy. Podpisali ją zresztą wszyscy pracownicy. Zrobili to, bo jak tłumaczyli w prokuraturze, bali się o utratę pracy. Według jednego z nich, Monika S. miała powiedzieć, że nowe dokumenty są po to, "aby nie było problemów z inspekcją pracy".

Inspektorzy PIP wykryli jednak fałszerstwo dokumentów i powiadomili prokuraturę. Dariusz U. zaprzecza, że naruszał prawa pracownicze i namawiał do fałszowania dokumentów. Podczas przesłuchania powiedział, że "nowe" listy sporządzono, bo stare zaginęły. Podobnie twierdzi Monika S. Kobieta zaprzecza, aby wiedziała, że listy są sfałszowane.

Za uporczywe naruszanie praw pracowniczych grozi do dwóch lat więzienia. Za fałszowanie dokumentów - do pięciu.

Akta sprawy trafiły już do sądu w Kamieniu Pomorskim. Proces rozpocznie się prawdopodobnie po wakacjach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński