Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiany mogły się przydać Chemikowi Police

Rafał Kuliga
Mariusz Wiktorowicz (z przodu) nie postawił na zmiany w meczu z Atomem. W tle na ławce zostały m.in. Anna Grejman i Izabela Kowalińska.
Mariusz Wiktorowicz (z przodu) nie postawił na zmiany w meczu z Atomem. W tle na ławce zostały m.in. Anna Grejman i Izabela Kowalińska. Andrzej Szkocki
Pierwsza przegrana Chemika Police w lidze to żadna sensacja, każdemu może się przytrafić. Tym bardziej, że rywalem był mistrz Polski. Jednak kilka decyzji, a raczej ich brak, budzi wątpliwości wśród obserwatorów.

Im więcej spotkań z rzędu wygrywał Chemik, tym więcej spekulowano czy jest ktoś, kto może tę drużynę powstrzymać. Dream team z Polic wygrał dziewięć kolejnych meczów i pierwszą rundę zakończył z kompletem wygranych. Początek drugiej do udanych nie należy. W rozkładzie Atom Trefl Sopot, aktualny mistrz Polski i jeden z pretendentów do końcowego sukcesu. Wiadomo było, że sopocianki będą chciały się zrewanżować za mecz inaugurujący rozgrywki Orlen Ligi, w którym Chemik wygrał 3:0.

Początkowo spotkanie stało na bardzo niskim poziomie, ale to podopieczne Mariusza Wiktorowicza były rozsądniejszą, bardziej doświadczoną stroną. Policzanki wcale nie grały dobrze, ale to wystarczało, aby być lepszym od rywalek.

- To był chyba najsłabszy mecz w naszym wykonaniu - mówi Anna Werblińska, kapitan Chemika. - Pierwsze sety co prawda wygrałyśmy, ale także prezentowałyśmy się słabo i jedynie to dzięki błędom Atomu zwyciężyłyśmy w tych partiach.

W średniej formie była Małgorzata Glinka-Mogentale, przeciętnie grała również Werblińska. Wyróżniającą się postacią była za to Ana Bjelica. Chemik wygrał drugą partię, nadszedł czas na dziesięciominutową przerwę, po której wszystko się zmieniło.

Trener gospodyń postanowił przeprowadzić kilka roszad. Już w pierwszym secie wprowadził Briżitkę Molnar, która z minuty na minutę prezentowała się korzystniej. W trzeciej odsłonie posłał do boju Annę Podolec i to właśnie dwie zmienniczki okazały się najlepszymi siatkarkami tego spotkania. Są takie dni, takie momenty w meczu, w których inna specyfika, inne podejście, inne tempo w ataku mogą dużo zmienić. Podolec to zupełnie odmienny typ siatkarki, jak Judith Pietersen, nominalna atakująca. Blok Chemika nie potrafił sobie z nią poradzić. Była reprezentantka Polski miała do tego dobry dzień, a trener perfekcyjnie trafił ze zmianą. Problem polega na tym, że nie można powiedzieć tego samego o szkoleniowcu beniaminka.

Mariusz Wiktorowicz znany jest z tego, że preferuje system rotacyjny. Kiedy rywal jest słabszy, wystawia zmienniczki. Jednak w niedzielnym spotkaniu były momenty, w których można było spróbować przeprowadzić zmianę. Szczególnie na pozycji przyjmujących. A gdyby Anna Grejman byłaby odpowiednikiem Podolec z Atomu, a Justyna Raczyńska Molnar? Wystarczy zrobić zmianę, kiedy set zaczyna wymykać się spod kontroli i spróbować. Być może nowy system zaskoczy. Być może nowa siatkarka będzie miała tak dobry dzień, jak Podolec w Atomie.

Musimy jednak też trenera Wiktorowicza zrozumieć. Glinka-Mogentale i Werblińska to filary drużyny, które mają największy kredyt zaufania. Ściągnięcie takich siatkarek z parkietu, w trudnych momentach spotkania, jest bardzo ryzykownym ruchem. Czasami ryzyko popłaca, być może w niedzielę obróciłoby losy pojedynku. Gwarancji nie ma nigdy. Na tym koniec narzekania, nie rozpaczajmy. Chemik wciąż jest liderem tabeli i jednym z największych faworytów do końcowego zwycięstwa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński