Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdenerwował otyłych

Hanka Lachowska, 10 czerwca 2005 r.
W Świnoujściu nie ma żadnych znaków zakazu wejścia puszystym na plażę.
W Świnoujściu nie ma żadnych znaków zakazu wejścia puszystym na plażę.
Setki telefonów od zaskoczonych ludzi z całej Polski. Oburzeni mieszkańcy Świnoujścia i prowadzący domy wczasowe oraz pensjonaty.

To efekt dziennikarskiej manipulacji "Faktu".
W środę "Fakt" napisał, że przy wejściach na świnoujską plażę pojawiły się znaki zakazujące wstępu osobom otyłym. Akcję miało zainicjować Stowarzyszenie Ochrony Czystości Plaż Morskich. W jego imieniu na łamach gazety wypowiedziała się Anna Kamińska ze Świnoujścia.

Rewelacje gazety okazały się wyssane z palca. W Świnoujściu nie tylko nie ma żadnych znaków zakazu wejścia puszystym na plażę, ale nie istnieje też żadne Stowarzyszenie Ochrony Czystości Plaż! - Zostałam wmanewrowana - przyznaje ze smutkiem Anna Kamińska.

Jak do tego doszło

Opowiedziała też "Głosowi", jak doszło do tego, że jej zdjęcie i wypowiedź ukazały się w "Fakcie". Jak twierdzi, do redakcji miejscowego tygodnika, z którym współpracuje, przyszedł znajomy fotoreporter i powiedział, że potrzebuje zdjęcie emeryta na plaży.

- Jestem emerytką, pomyślałam więc, dlaczego mam mu nie pomóc - mówi Anna Kamińska. - W drodze na plażę dziennikarz "Faktu" powiedział mi, że tekst, do którego potrzebne będzie to zdjęcie, ma być promocją dla naszego miasta. Miało być coś o piasku, plaży.

Pani Anna zapewnia, że miała dobre intencje. Skoro tekst miał być reklamą dla jej miasta, to chciała pomóc dziennikarzowi. - Nikt ani słowem nie wspomniał, że to będzie artykuł o zakazie wstępu puszystym - mówi!

Gdy w czwartek zobaczyła gazetę, była załamana. W podpisie pod jej zdjęciem grzmiała: "Nie będą tłuściochy paskudzić plaż! Niech opalają się w ukryciu!" Cały dzień odbierała w domu telefony od oburzonych ludzi. Niektóre nawet z pogróżkami.

Nie jestem członkiem żadnego stowarzyszenia

Wczoraj ukazał się w "Fakcie" drugi artykuł na ten temat. Jego autor pisze, że po interwencji gazety, świnoujskie plaże będą dostępne dla wszystkich, a "idiotyczne znaki zabraniające otyłym zażywania kąpieli wczoraj usunięto". Pani Anny ten artykuł jednak nie uspokoił. Gazeta podtrzymuje bowiem, że to ona i Stowarzyszenie Ochrony Czystości Plaż Morskich stoi za cała sprawą.

- A ja przecież ani nie wymyśliłam tego zakazu, ani nie jestem członkiem żadnego takiego stowarzyszenia. Nic takiego zresztą w ogóle przecież nie istnieje! - mówi.

Dzwonili ludzie

Od chwili ukazania się artykułu pracownicy świnoujskiego Centrum Informacji Turystycznej odebrali dziesiątki telefonów i maili.

- Nie czytaliśmy "Faktu" i byliśmy kompletnie zaskoczeni, gdy ludzie pytali, czy to wszystko prawda - mówi Iwona Wojtal z CIT.
Ludzie dzwonili również do urzędu miasta. Potwierdza to rzecznik prezydenta Robert Karelus. Jak twierdzi, on sam natomiast potraktował informację, jako żart.

- To dziennikarska prowokacja i kompletna bzdura! Nikt nikomu nie może przecież zakazać korzystania z publicznej plaży - mówi i dodaje z uśmiechem: - Ja sam należę do puszystych.

Przeraził się dopiero, gdy zaczął odbierać telefony od oburzonych ludzi oraz od dziennikarzy z innych mediów.

- Tylko w ciągu jednego dnia udzieliłem chyba z 20 wywiadów - mówi. - W każdym przepraszałem za wypowiedź stowarzyszenia, które faktycznie nie istnieje i zapewniałem, że na świnoujską plażę może wejść każdy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński