Przyznają je dzieci dorosłym, których wyróżniają za to, co dla nich robią i jak im pomagają.
- Jaką ksywkę ma Pan wśród maluchów?
- Najczęściej chyba "odblaskowy Zenek". Ogólnie mówią jednak "panie Zenku". Zawsze przedstawiam się imieniem, unikam stopni i funkcji. Mówię na przykład dzieciakom podczas spotkań: powiedz tacie, że jak nie będzie cię woził w foteliku, to pan Zenek da mu mandat.
- Osiem lat spotkań w szkołach i przedszkolach. Nie jest Pan zmęczony?
- Wciąż robię to z przyjemnością, bo są efekty. Dzwoni do mnie koleżanka i mówi: to fajnie, że jeździsz po przedszkolach, ale teraz moje dziecko nie chce jeździć bez fotelika. To mnie napędza. Był okres zmęczenia. Kiedyś miałem dzień, w którym miałem dziesięć spotkań. Straciłem głos. Był rok, że spotkałem się z dzieciakami tyle razy ile rok ma dni. Teraz siły dodaje mi wyróżnienie nagrodą Brzdąca. Bardzo mnie to wzruszyło, głos mi się łamał kiedy ją odbierałem.
- Gdzie ją Pan postawił?
- Na razie mam ją w pracy, ale na pewno będzie stała w domu. Zaskoczyło mnie, że jest taka ciężka. Aż się zgiąłem, kiedy ją chwyciłem. Waży chyba dwa i pół kilo. Maskotkę, którą dostałem, dałem córce. Jest też odznaczenie, które będę nosił przy wyjątkowych okazjach.
- Największy dotychczasowy sukces w pracy z dziećmi?
- To, że cały czas są zamówienia na odblaskowego Zenka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?