Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żałoba narodowa po katastrofie

Mariusz Parkitny
Akcja ratunkowa rozpoczęła się kilka minut po katastrofie. Wzięło w niej udział kilkadziesiąt osób: strażacy, ratownicy medyczni. Sprawę bada prokuratura garnizonowa w Koszalinie.
Akcja ratunkowa rozpoczęła się kilka minut po katastrofie. Wzięło w niej udział kilkadziesiąt osób: strażacy, ratownicy medyczni. Sprawę bada prokuratura garnizonowa w Koszalinie. Marcin Bielecki
Nikt nie ocalał z rozbitego samolotu, który w środę spadł koło lotniska w Mirosławcu. Na pokładzie było dwadzieścia osób. Świadkowie mówią o koszmarze.
MiroslawiecNasi fotoreporterzy byli w Miroslawcu w dwie godziny po katastrofie samolotu transportowego CASA C-295 M. W tym czasie ugaszono juz pozar powstaly po zderzeniu samolotu z ziemią. Zandarmeria Wojskowa zabezpieczyla teren, w którym doszlo do wypadku nie dopuszczając nikogo w poblize.

Tragedia w Mirosławcu

Wypowiedź

Wypowiedź

Major Bogdan Ziółkowski z 12 Bazy Lotnictwa w Mirosławcu:
- Jesteśmy wstrząśnięci. Nie wiemy dlaczego doszło do tej tragedii. Śmierć zabrała naszych najlepszych żołnierzy. Czekaliśmy na ich przylot. nic nie zapowiadało koszmaru. Trudno mówić, gdy traci się takiego dowódcę. Wszelkie okoliczności sprawy będą wyjaśnione. Jesteśmy to winni tym, którzy zginęli w katastrofie.

- Wiele w życiu już widziałem. Ale to co zobaczyliśmy trudno opisać słowami. Morze pogniecionego aluminium z czegoś, co przed chwilą było potężnym samolotem - mówił Henryk Basta z ochotniczej straży pożarnej w Mirosławcu.

To jego brygada jako pierwsza jednostka cywilna przyjechała na miejsce tragedii.
- Nie było nawet wiadomo, gdzie ten samolot się zaczyna a gdzie kończy - dodaje Dariusz Kiciński, strażak z OSP Mirosławiec.

Jedynym całym elementem był sterownik samolotu. Reszta części była rozrzucona w promieniu kilkudziesięciu metrów.

Flagi opuszczone i żałoba

Wczoraj prezydent Lech Kaczyński ogłosił żałobę narodową. Potrwa do godziny 19 w sobotę. W czwartek w Szczecinie i większości miast regionu do połowy opuszczono flagi na masztach. Tak było m.in. w Mirosławcu i sąsiednim Kaliszu Pomorskim. Flagi opuszczono też w 12 bazie lotniczej w Mirosławcu. To na pasie startowym tej jednostki miał wylądować CASA C-295. Na pokładzie było dwudziestu żołnierzy. Czterech członków załogi i szesnastu oficerów. Wracali z konferencji poświęconej bezpieczeństwu w lotnictwie. Do szczęśliwego lądowania zabrakło 800 metrów.

Spadł jak kamień

Nasi reporterzy przyjechali na miejsce godzinę po tragedii. Była godzina 19.07, gdy samolot przygotowywał się do lądowania. Był na wysokości 100-120 metrów nad ziemią. Na monitorach kontroli lotów nic nie wskazywało, że za chwilę dojdzie do katastrofy.

- Nikt z członków załogi nie zgłosił nam, że jest jakiś problem z samolotem - tłumaczy - mjr Bogdan Ziółkowski z 12 bazy lotniczej w Mirosławcu.
Według wstępnych ustaleń samolot spadł i uderzył w konary drzew. Doszło do wybuchu.

- Widziałem ten ogień z okna mojego mojego mieszkania. Myślałem, że jakaś fabryka wybuchła - opowiadał mieszkaniec Mirosławca.

Przyczyny tragedii bada specjalna komisja. Wyniki poznamy za kilka miesięcy. Dziś około godziny 14 znaleziono czarną skrzynkę. To urządzenie pozwalające na ustalenie przebiegu lotu. Szukano jej przez całą noc i większą część dnia. Eksperci wstępnie ocenili, że dane zapisane w czarnej skrzynce pozostały nienaruszone.

Nie zdążył się przywitać

Żałoba narodowa

Jej ogłoszenie oznacza zakaz organizowania w tym czasie hucznych imprez. Za nieprzestrzeganie nie grożą żadne sankcje. Dlatego w praktyce decyzja o odwołaniu koncertu, spektaklu, czy pokazu filmu należy do organizatora. W mediach żałoba oznacza rezygnację z puszczania dyskotekowej muzyki lub wycofanie niektórych filmów.

Wśród ofiar jest płk pilot Jerzy Piłat. To on dowodził 12 bazą lotniczą w Mirosławcu. Podwładni nazywali go szefem-dżentelmenem. Czekali na niego na lotnisku.
- Wspaniały człowiek i dowódca. Niezwykle utalentowany - mówi o nim ze łzami w oczach mjr Ziółkowski.

46-letni Piłat całe życie związał z lotnictwem. Urodził się w Świdniku. Liceum lotnicze i wyższą szkołę lotnictwa skończył w Dęblinie. Osierocił dwie córki.
Samolot którym leciał miał lądować w Mirosławcu tylko na chwilę. Piłat miał wysiąść z kilkoma oficerami z 12 bazy. Dalszym punktem podróży CASY był Świdwin. Tam mieli wysiąść pozostali oficerowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński