Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z ptakiem do sądu

Emilia Chanczewska, 28 września 2004 r.
To właśnie są, według stargardzkich prawników, zwierzęta gospodarcze! - mówią Ewa i Roman Polaszowie (na zdjęciu z lewej) i ich sąsiadka, Maurycja Patyk. Panie trzymają kury holenderki, pan Roman - bażanta złotego.
To właśnie są, według stargardzkich prawników, zwierzęta gospodarcze! - mówią Ewa i Roman Polaszowie (na zdjęciu z lewej) i ich sąsiadka, Maurycja Patyk. Panie trzymają kury holenderki, pan Roman - bażanta złotego. Emilia Chanczewska
Kanarki, papugi, kurki syberyjki i bażant złoty - taka menażeria wraz ze swoim właścicielem stawiła się wczoraj przed Sądem Rejonowym w Stargardzie.

Wczoraj przed stargardzkim sądem stanął Roman Polasz, który w przydomowym ogródku na końcu ulicy Jugosłowiańskiej od lat hoduje drób ozdobny, ptaki egzotyczne, trzyma tam też psy, koty, miniaturowego królika.

Hodowla pokazywana była na wielu wystawach, chętnie odwiedzana jest przez szkolne wycieczki i dzieciaki z całego osiedla. Pan Roman nie bierze za to ani grosza. Na stryszku domu zamieszkują przepiękne papugi i kanarki pana Romana.

Przeszkadza to tylko jednej kobiecie, która skłócona jest z całą resztą sąsiadów. Odkąd zaczęła skarżyć się, że "hodowla gołębi i kur jest uciążliwa", urząd miejski, podpierając się uchwałą rady miejskiej z '98 r. o zasadach utrzymania zwierząt domowych i gospodarskich, nakazał ją ograniczyć.

Kotlety z bażanta

Gołębie, strusie i pawie pan Roman sprzedał lub oddał za darmo. Jednak po kolejnych interwencjach sąsiadki z dołu, urząd miejski wystosował całkowity zakaz hodowli, nakazał jej likwidację.
Pan Roman nie zastosował się do tego i dlatego wylądował w sądzie. A całą Polskę obiegła informacja, jak to radczyni prawna stargardzkiego magistratu zaliczyła ozdobne ptaki do drobiu.

- Ośmieszają się - komentuje Roman Polasz. - Dzwonią do mnie znajomi hodowcy z całej Polski i pytają o przepis na kotlety z bażanta i rosół z kanarka. Przyniosłem do sądu te ptaki, bo chciałem je radczyni prawnej urzędu miejskiego pokazać. Jednak z urzędu nikogo nie było.

Nawet nie odpisali

- Byłam u obydwu zastępców prezydenta - dodaje Ewa Polasz. - Obiecali, że się tym zajmą. Tak się zajęli, że przyszło wezwanie do sądu. Nie odpisali nawet na odwołanie od decyzji likwidacji.

Magistrat w tej nietypowej sprawie milczy.

- Do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd prezydent nie będzie udzielał komentarzy - poinformował nas wczoraj Zdzisław Rygiel, rzecznik prezydenta Stargardu.

Wyrok w tej sprawie ogłoszony będzie 7 października br.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński