Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z korporacji do kuchni - Cuda Celestyny

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Kulinarna pasjonatka i blogerka. Edukuje ludzi w zakresie zdrowego żywienia,a jej konikiem są wegańskie słodkości. Do kuchni przeniosła się prosto z korporacji przewracając swój świat do góry nogami. Czy było warto? Zdaje się, że tak, bo Celestyna Krajczyńska z jedzenia potrafi wyczarować prawdziwe cuda.

Kuchnia bywa wymagająca?
- Przyznam, że zdarzyło mi się pojechać 1000 km po zioła do ryb czy pojechać na drugi koniec Polski po siemię lniane. Innym razem zapakowałam paletę produktów do Volkswagena Lupo. Samochód ważył ponad 200 kg, ale dałam radę dotrzeć do celu. Wiozłam też ciasto do Niemiec, na życzenie zamawiającego. Takich sytuacji było znacznie, znacznie więcej. Wiec tak, kuchnia bywa wymagająca.

Do tej pory znaliśmy Cię trochę z bloga “Cuda Celestyny”, a trochę z ciast, które zostawiasz w kawiarniach na terenie Szczecina. Kuchnia to Twoje główne zajęcie?
- Z wykształcenia jestem ekonomem. Przeniosłam się z korporacji do kuchni - dla wszystkich był to szok. Na początku i gotowałam, i piekłam. Z czasem zdecydowałam się wejść na całego w zdrowe słodycze - również te tworzone pod kątem uczuleń i chorób. Jestem samoukiem i pasjonatką, ale stale współpracuje z zespołami specjalistów - lekarzami, dietetykami. Oprócz tego piszę recenzje dla lokali, nie takie, które znajdziemy w gazetach czy na stronach internetowych. Działam w charakterze cichego klienta przedstawiam mocne i słabe strony produktów czy miejsce do wiadomości właścicieli lokali.

Przeglądałam propozycje Twoich ciast - bez laktozy, bez glutenu, bez cukru… strasznie dużo tych “bez”. To taka moda, czy potrzeba?
- Z jednej strony jest to moda, ale z drugiej potrzeba. Wszystko zależy od indywidualnych preferencji. Jedni korzystają z moich przepisów, bo potrzebują ich ze względu na stan zdrowia - próbują nowości i testują czy eliminacja glutenu lub laktozy wyjdzie im na plus. Drudzy po prostu naśladują innych - moje koleżanki nie jedzą glutenu, to ja też. Myślę, że nie powinno się oceniać takich osób negatywnie, bądź co bądź ich zachowanie ożywia świadomość na temat żywienia. W moim przypadku wybór diety był świadomy i wynikał z problemów zdrowotnych. Zapewniam, że da się żyć z tymi wszystkimi “bezami” i to całkiem smacznie.

Przyjęło się, że słodycze nie są zdrowe czy to ze względu na cukier, czy substancje wzmacniające smak, czy konserwanty. Skąd więc biorą się zdrowe słodycze?
- Zacznę od tego, że słodycze są zdrowsze jeśli robimy je sami. A jeśli do tego zastąpimy niektóre składniki ich naturalnymi odpowiednikami, to już w ogóle otrzymamy zdrowy produkt. Nie trzeba od razu przewracać całego świata do góry nogami. Na początek wystarczy jedna podmianka, np. cukier na ksylitol. Wyobraź sobie, że robisz sernik, na pewno użyjesz twarogu, cukru i zrobisz spód z białej mąki. Zrezygnuj z cukru, weź miód. Następnym razem wyeliminuj kolejny składnik i tak małymi krokami do celu. Takie słodkości od razu będą zdrowsze, mniej kaloryczne i zostawią po sobie mniej substancji uciążliwych dla organizmu.

Jednej rzeczy jednak nie rozumiem. Mówisz - zamień cukier na ksylitol czy miód. Tyle, że słodziki wciąż są słodkie i wciąż podnoszą poziom cukru w organizmie. Czy to nie tak, że wybieramy mniejsze zło?
- Ksylitol ma o 40 proc. mniej kalorii od białego cukru, tak samo erytrol czy syrop klonowy. Takich zamienników jest więcej. Ja na przykład używam bakalii do ciast wegańskich. Można też wykorzystać syropy albo owoce jako mus. I tu dochodzimy do ważnej kwestii jeśli przesadzimy, z którymkolwiek z tych składników, to będzie jak ze wszystkim - otrzymamy efekt odwrotny do zamierzonego. Jak zjesz za dużo ksylitolu to organizm pozbędzie się go w w niekoniecznie przyjemny sposób. Tak samo jeśli zjemy blachę ciasta na raz, nie powinniśmy spodziewać się niczego dobrego. Umiar jest naszym przyjacielem. Sama stosuję zasadę - sześć dni rygoru, jeden dzień luzu.

Swoją pracą chciałabyś uświadamiać ludzi?
- Jakiś czas temu zmierzyłam się z bardzo poważną chorobą i musiałam zmienić radykalnie swój jadłospis. Przepisy, którymi dzielę się na blogu stworzyłam z myślą o własnych potrzebach. Cieszę się, jeśli mogą pomóc też innym. Zależy mi na tym, żeby dzielić się swoją wiedzą, dlatego obecnie skupiam się na organizacji warsztatów.

Na FB zapowiadasz zmiany. Zamierzasz otworzyć własną pracownię, wiemy że będziesz naszą redakcyjną sąsiadką. Czy właśnie tam będziesz uczyć?
- Tak, będzie to sala warsztatowa i kuchnia. Chciałabym ruszyć jeszcze tej jesieni. Zajęcia będą dotyczyły przyrządzania potraw wegetariańskich, wegańskich i cukiernictwa. Do prowadzenia spotkań będę zapraszać blogerów i moich przyjaciół związanych z gastronomią. Nie będziemy jednak restauracją. Jest tyle fajnych miejsc w Szczecinie, że kolejna cukiernia byłaby przesadą.

Przynajmniej będziemy Cię częściej widzieć w Szczecinie. Zauważyłam, że chętnie udzielasz się na zjazdach blogerów, pojawiasz się na targach, jednak poza naszym miastem. Z czego to wynika?
- Obecnie w Szczecinie nie organizuje się, żadnych zjazdów czy spotkań dla blogerów. Mam nadzieję, że się to zmieni. W Polsce - w Warszawie, Poznaniu czy Łodzi, tych eventów jest sporo. To świetna okazja do poznawania nowych osób, wymiany informacji i doświadczeń. Więc póki co zmuszona jestem wyjeżdżać.

No, ale mamy przecież Bazar Smakoszy. Co prawda to nie spotkanie blogerów, ale na pewno pasjonatów żywności. Dawno Cię tam nie widziałam.
- Ostatnio bywam na Bazarze jako klientka. To rzeczywiście świetna inicjatywa i pojawiałam się tam regularnie ze swoim stoiskiem - wystawiam głównie ciasta, ciastka, masła orzechowe, czyli słodkości. To właśnie dzięki Bazarowi nawiązałam wiele wspaniałych współpracy ze szczecińskimi lokalami. Na razie ze względu na natłok obowiązków i zajęć ciężko powiedzieć czy tam wrócę. Ale nie mówię nie.

A jak oceniasz nasz rynek gastronomiczny, nasycił się już?
- Zdecydowanie nie. Na pewno jest znacznie lepiej, niż kilka lat temu, ale jeszcze wiele do zrobienia. Chciałabym żeby było tu więcej oryginalnych miejsc takich na luzie jak Alternatywnie czy Bajgle. Nie lubię powielania, jeśli już ktoś chce przenieść na nowy rynek czyjś pomysł to miło jeśli się do tego przyzna i podziękuje tej osobie. Chciałabym też żeby było tu bardziej różnorodnie, niestety kuchnia wegańska wciąż kuleje. We Wrocławiu czy w Poznaniu bez końca można wskazywać lokale z ofertą roślinną, a u nas jest tylko kilka opcji. I na koniec chciałabym, żeby ludzie chętniej wychodzą do restauracji i doceniali, że ktoś stworzył to miejsce specjalnie dla nich.

Rozmawiała: Agata Maksymiuk / Foto: Adam Rosołowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński