Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrzucona przez matkę

Agnieszka Tarczykowska, 29 października 2005 r.
Anna za trzy miesiące urodzi dziecko, ale nie wie jeszcze gdzie z nim będzie mieszkać - w domu samotnej matki, czy w swoim, skąd jej matka próbuje ją wyrzucić.

- Odkąd pamiętam, a właściwie od śmierci ojca, stałam się w domu intruzem - wspomina 18-letnia Anna z Nowogardu. - Miałam wtedy 3 lata. Kiedy dorastałam, życie w domu stawało się piekłem. W gimnazjum mama zaczęła wyrzucać mnie z domu. Nie wiadomo za co. Po powrocie ze szkoły zastawałam swoje rzeczy na wycieraczce i miałam zakaz wchodzenia do mieszkania. Zazwyczaj koczowałam gdzieś na strychach, nocowałam u koleżanek, czasem w altankach na pobliskich działkach. Ostatnie 4-5 lat, to pasmo takich zdarzeń. Wiele razy wzywałam policję, potem mama łagodniała i wracałam do domu, ale za kilka dni historia się powtarzała. Kiedy skończyłam 18 lat, wyprowadziłam się na stancję. Nie stać mnie jednak na dłuższą metę płacić za wynajęte mieszkanie i utrzymywać się, zwłaszcza że chodzę jeszcze do szkoły, gdzie kończę zaocznie liceum.

Nie miałam wyjścia

Anna jest w 6 miesiącu ciąży. Kilka dni temu postanowiła siłą wejść do mieszkania, w którym od lat jest zameldowana.

- Zwyczajnie wyłamałam zamek, potem założyłam nowy - opowiada dziewczyna. - Nie miałam innego wyjścia. Przecież nie będę w ciąży nocować na dworcu, a nie stać mnie już było na wynajmowanie stancji. Nie mogę mieszkać w mieszkaniu chłopaka, bo nie ma tam warunków. Ja jednak ciągle dążę do tego żeby mieszkać w swoim mieszkaniu. Paradoks polega na tym, że moja mama ma 3 mieszkania. Tak się złożyło, że dwa razy owdowiała i jakoś tak nagromadziły się te lokale. Łącznie mama dysponuje jedenastoma pokojami. Mieszka tylko w jednym mieszkaniu, a dwa stoją puste. Niestety, mnie nie pozwala zająć ani jednego, nawet tego, w którym prawnie się znajduję.

Po tym jak Anna wprowadziła się do domu, w którym jest zameldowana, mama jej zgłosiła na policji zniszczenie mienia.

- Wpadła, jak to zawsze bywa, i zrobiła mi awanturę - dodaje dziewczyna. - Wyzwała mnie i pobiła. A potem wymówiła umowę w przedsiębiorstwie wodnym, w gazowni i elektrowni.

Dziewczyna od trzech tygodni przebywa w mieszkaniu bez wody, gazu, prądu i bez ogrzewania.

- Nie mam nawet gdzie się umyć i gdzie zrobić herbatę, nie wspomnę już o tym, że nie mam jak się uczyć, bo nie ma światła, a w domu siedzę w butach i kurtce zimowej, bo jest tak zimno. Chłopak tylko mi pomaga i dowozi wodę w butelkach albo zabierze na ciepły obiad.

Sąsiedzi są zszokowani

Anna kolejny raz zgłosiła sprawę znęcania się nad nią na policję.

- Wszystko to znosiłam dopóki nie byłam w ciąży, ale teraz muszę dbać o dziecko. Ja i tak zastanawiam się, czy ono urodzi się zdrowe, skoro ja ciągle żyję w stresie, jestem bita, a teraz mieszkam w chłodzie i w koszmarnych warunkach - mówi Ania. - Mam też żal do tych organizacji, które powinny mi pomóc. Ośrodek Pomocy Społecznej oferuje mi dom samotnej matki, ja jednak nie chcę tam urodzić dziecka. Byłam w gminie, ale też mnie zbyli i dowiedziałam się tylko, że mama wystąpiła do gminy o wymeldowanie mnie. Nigdy też nie miałam wsparcia u szkolnych pedagogów. Nie wiem już gdzie szukać pomocy. Policja przyjeżdża i poucza mamę, a ja pozostaję z tym wszystkim sama. Nie stać mnie też na prawnika, który doradziłby mi, co mam robić, utrzymuję się z 490 złotych renty. Jestem bezradna i rozczarowana.

Nieciekawą opinię ma mama Anny w bloku, w którym kiedyś przez lata mieszkały razem.

- Ja tu mieszkam 27 lat. Pamiętam, jak Ania się urodziła - opowiada sąsiadka z klatki. - Co ta matka robiła z tym dzieckiem! Krzyczała na nią ciągle, wszczynała awantury właściwie za nic. Potem wyrzucała z domu, a to dziecko tak się tułało. Ania była dobrym dzieckiem, skromnym, cichym, tylko zagubionym. Ta kobieta to materialistka bez serca, skłócona ze wszystkimi.

- To prawda, nikt w naszej klatce jej nie lubi, bo jest po prostu osobą nie do życia - dodaje pani Renata, druga sąsiadka z piętra niżej. - Ta osoba nie ma serca, skoro własne dziecko w ciąży pozostawiła bez ogrzewania i warunków do życia. Najdziwniejsze jest to, że to na pozór całkiem przyzwoita osoba, nie pijaczka, a taka dziwna i szalona.

Przez lata Anna oddawała matce swoją rentę, utrzymywała się z niewielkiego stypendium.

- Mama do tej pory bierze na mnie dodatek rodzinny, a ja nigdy nie widziałam grosza z tych pieniędzy, też nie wiem dlaczego opieka płaci go mamie, a nie mnie - dodaje dziewczyna.

Opieka pomoże

- Rozmawialiśmy z mamą Ani wiele razy, zawsze utrzymywała, że pomaga córce i że wszystko jest w porządku - tłumaczy Teresa Skibska, kierownik OPS w Nowogardzie. - Mówiła nam, że konflikty z córką ma jedynie z tego powodu, że nie toleruje chłopaka Ani i chciałaby, żeby ten związek się rozpadł. Ania była w naszym ośrodku i zaproponowałam jej dom samotnej matki, ale skoro ona nie chce takiego rozwiązania, to pomożemy jej w inny sposób.

Dla Anny najważniejsze obecnie jest podłączenie w mieszkaniu wszystkich mediów, żeby dziewczyna mogła żyć normalnie.

- To też jest do załatwienia. Możemy wystąpić z pismem do burmistrza, możemy pomóc podłączyć te rzeczy z powrotem, ale Ania jeszcze raz musi się u nas zjawić - dodaje kierowniczka ośrodka.

Od lat temat Anny znany jest także nowogardzkiej policji.

- Kilka razy policja interweniowała w tym domu, głównie dlatego, że mama dziewczyny nie wpuszczała jej do domu - wyjaśnia nadkomisarz Wiesław Ziemba, oficer prasowy goleniowskiej policji. - Zawsze kończyło się na pouczeniach matki, która swoje zachowanie w stosunku do córki tłumaczyła tym, że córka obraca się w nieodpowiednim środowisku. Na tym kończyła się nasza rola, bo sprawę przekazywaliśmy do OPS oraz ostatnio także do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. 18-latka złożyła także zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na fizycznym i psychicznym znęcaniu się nad nią. Policja wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Jeśli matka zostanie uznana winną, grozi jej nawet kara więzienia.

Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie dopiero po naszej interwencji obiecało zająć się sprawą przyszłej młodej matki.

- My tej historii nie znamy i nie mieliśmy takiego zgłoszenia - powiedziała nam Barbara Pakulska, koordynator Ośrodka Interwencji Kryzysowej, działającego przy PCPR. - Zapoznam się z tą sprawą i wspólnie z OPS spróbujemy pomóc tej dziewczynie.

Mimo wielokrotnych prób, z matką Anny nie udało nam się porozmawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński