Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystkie ciosy dozwolone

Joanna Skrzyniarz, 10 marca 2006 r.
Nareszcie odetchnęli z ulgą - Maciej Linke wraz z partnerką, tuż po zwycięskim pojedynku.
Nareszcie odetchnęli z ulgą - Maciej Linke wraz z partnerką, tuż po zwycięskim pojedynku.
Sobota, niby zwykły dzień. Ale jest takie miejsce w Szczecinie, które poraża atmosferą. Otocza go aura brutalności, agresji i mroku...

Za chwilę rozpocznie się gala sztuk walki. Ale nie będzie to bokserskie show. To pojedynek wojowników Vale Tudo, współczesnych samurajów. Oko w oko staną w klatkach przedstawiciele różnych techniki i stylów walk.

Walcz! Nie daj się!

Z głośników rozbrzmiewa motyw muzyczny z filmu "Waleczne serce". Pompatyczna melodia wprawia w bojowy nastrój widownię i zbliżających się do ringu zawodników. Publika zaczyna się niecierpliwić. Za kilka chwil w klatce pojawi się jeden z najlepszych zawodników Vale Tudo, reprezentant Szczecina, Maciej Linke, zwany DeZoo.

Z szatni dochodzą pokrzepiające okrzyki ekipy naszego zawodnika. Słychać wprawiające w waleczny trans rytmiczne uderzenia drużyny w ściany. Napięcie rośnie. Wreszcie pojawia się sznur trzymających się za ramiona mężczyzn. Drugi, ubrany w białe kimono, z charakterystycznym irokezem na głowie, to nasz zawodnik.

Dzielnym krokiem przekracza próg klatki. Tu czeka na niego przeciwnik. Na twarzach obu mężczyzn nie dopatrzysz się krzty strachu. Zawodnicy utrzymują niezachwiane skupienie. Pozostają niewzruszeni

- W dniu walki nie rozmawiam z przeciwnikiem, wywołuję w sobie krótkotrwałą złość, agresję - mówi Mariusz Linke.

Jeszcze kilka sekund i pojedynek się zaczyna... Zawodnicy od razu przystępują do ataku. Na początku walka "klasyczna". Kopnięcia głucho uderzejące gardę, pięści raz za razem trafiają w twarze walczących. Przeciwnik próbuje znokautować Macieja.
Ktoś z widowni krzyczy

- Walcz! Nie daj się! Na ziemię go!

Wszyscy gwałtownie wstają, podnosi się wrzawa. Członkowie ekipy ruszają pod klatkę by dodać otuchy zawodnikowi. Oni też mają na głowie charakterystycznego irokeza.

Udało się. DeZoo powala przeciwnika na matę. Dosłownie dosiada go i zadaje mu na głowę kilka szybkich ciosów. Pojedynek kończy założeniem dzwigni na rękę. Ból staje się nie do wytrzymania. Zawodnik musi się poddać. Niekwestionowane zwycięstwo Macieja Linke wywołuje salwę oklasków. Do klatki wpada ukochana zawodnika i z radością rzuca mu się w ramiona.

- Wystarczy, że zdołam obalić przeciwnika i czuje się jak ryba w wodzie - komentuje swoje zwycięstwo.

Przegrany jest jak pies

Publika reaguje bardzo żywiołowo. Gołym okiem zauważalne są zażyłości i antypatie w stosunku do zawodników. Brawa, okrzyki, gwizdy i doping słowny. Zdarzają się przekleństwa, rzucane teksty, w wolnym tłumaczeniu znaczące tyle co "zabij go!". Na szczęście ta część widowni należy do mniejszości. Większość ekscytuje się w granicach rozsądku.

- Nie jesteśmy w stanie dokonać selekcji, choć są tacy, którzy nie powinni znaleźć się na sali. Niektórzy szukają tu sensacji, dla innych to sportowa pasja. Podobno nawet wypada się na gali pokazać. Zresztą dla publiczności istniejesz tylko wtedy gdy zwyciężasz. Jeżeli przegrywasz, traktują cię jak psa - mówi Daniel Dowda,
sędzia gali.

Ludzie po fachu

Na sali zasiadają głównie panowie i to nieprzypadkowi. W tłumie widać postać Krzysztofa Kosodowskiego, trenera Pawła Nastuli od boksu. Reszta posturą wskazuje na czynne zainteresowanie sportami walki. Szczeciński lokal wypełniają same silne, umięśnione sylwetki. Zapytani tylko potwierdzają przypuszczenia.

- Od lat trenuję brazylijskie jiu-jitsu, dziś walczą moi koledzy - przyznaje Adam. - Jestem pasjonatem pojedynków Vale Tudo. Towarzyszy im zawsze buzująca we krwi adrenalina. Poza tym, gdzie ja zobaczę w krew, pot i łzy... - mówi Damian, wierny kibic.

Obok stoi jego kolega Tomasz Lisowski, okazuje się że tegoroczny Vice Mistrz Polski Seniorów w Judo

- To wydarzenie, które zajmuje od kilku lat stałe miejsce w moim kalendarzu. Świetna konfrontacja skuteczności różnych technik i stylów walki. Sprawdzian rzeczywistych umiejętności - mówi Tomek. Przyszedł z dziewczyną, Angeliką - Sama uprawiam taniec towarzyski, moja pasja nie ma nic wspólnego z dzisiejszym wieczorem, ale z chęcią przyglądam się tego typu zawodom.

Gwiazdy i gwiadki

Nie ma prawdziwej gali bez pięknych dziewczyn. Tu jednak panie stanowią zdecydowaną mniejszość. Niektóre wydają się być ozdobą swoich towarzyszy, ładne blondynki, które w trakcie walk odwracają z przerażeniem głowy. Towarzyszą właścielom drogich samochodów, które zajęły całą ulicę przed lokalem. Inne natomiast żywiołowo reagują na to co dziej się na macie. Nic dziwnego, gdyż część z nich sama uprawia ten brutalny sport.

Nie wiadomo co bardziej dziwi, kobieta na macie, czy ustatkowany bankowiec, tudzież lekarz wpatrzony przez w krwawą walkę. Może w ogóle nie ma się czemu dziwić, przecież to tylko sport. Sport?!

Poddał się po 1,5 minuty

Walką wieczoru jest konfrontacja znanego na całym świecie, Mariusz Linke "Manolo" (to starszy brat Macieja) oraz Sławomira Zakrzewskiego. Kiedy Mariusz pojawia się w klatce, w powietrzu czuć mieszankę nerwów, agresji, wojowniczej pasji.

- Na ringu nie boję się nikogo. Na ringu bać się powinien tylko mój przeciwnik. Umiejętność kontroli nerwów jest podstawą - taką postawę prezentuje Manolo.

Następuje wybuch kumulowanej od kilku dni siły. Obaj zawodnicy od razu dobierają się sobie do skóry... Pierwsze kilka sekund to grad ciosów w stójce. Manolo szybko doprowadza do zwarcia. Łapie bliski kontakt i próbuje wywrócić zapaśnika. Ten wkłada jego głowę pod pachę. Chwyt ten zwie się gilotyną. Maciej Linke stoi cały czas przy klatce, bez przerwy dopingując brata.

W końcu zawodnik ze Szczecina przewraca o 10 kg cięższego i o głowę wyższego napastnika na ziemię. Tam "dusi" Zakrzewskiego. Walka kończy się po 1,5 min. Owacje są na stojąco. Drużyna LinkeGoldTeam przeskakuje ogrodzenie ringu. Wrzuca na ramiona bohatera gali - Mariusz Linke. Ekipa tryumfuje. Radość jest ogromna. Potężny wysiłek po raz kolejny nie poszedł na marne. Pokonany wydaje się być wycieńczony. W przeciwieństwie do zwycięzcy, ciężko dyszy, jest cały mokry.

- Przeciwnik był zdecydowanie lepszy w parterze. To jeden z najlepszych zawodników, z jakim w całej swojej karierze miałem okazję się zmierzyć. Pozostaje mi tylko na przyszłość wyciągnąć wnioski - przyznaje, tym razem bez bicia Mariusz Zkarzewski.

Tylko dla twardzieli

Trzeba mieć bardzo silną psychikę, mocne nerwy i świetnie opanowane techniki walk w pionie i parterze. Nie ma szans stać się skutecznym wojownikiem Vale Tudo ten, kto wcześniej nie posiadł wiedzy w konkretnej dziedzinie walk. Najlepiej, gdy jest nią brazylijskie jiu-jitsu. Ta dyscyplina sportu okazuje się być najbardziej skuteczna podczas toczonych pojedynków.

Ci najlepsi pokonywali cierpliwie kolejne stopnie wtajemniczenia, zanim decydowali się na Vale Tudo.

- Bo to nie jest to sport dla wszystkich. Gdy pierwszy raz zobaczyłem walkę "bez reguł", powiedziałem, że nigdy nie spróbuję. Potem pojechałem do Brazylii. Pojawiła się ciekawość i chęć sprawdzenia swoich szans, na przykład w walce z bokserem. Musialem dojrzeć do tej decyzji - opowiada Mariusz Linke.

Paweł Wysocki, wychowanek braci Linke, który również walczył zwycięsko w gali, najpierw 5 lat ćwiczył karate. Potem i u niego pojawiła się chęć pójścia na całość. Teraz uczy się w technikum, a przy okazji dorabia na walkach w klatkach.

Wielkie i małe pieniądze

Za pojedynki w Szczecinie sportowcy dostali tysiąc zł. Na noworocznej gali Pride w Japonii, mistrz świata i mistrz olimpijski w judo dostali po 2 mln dolarów na głowę. Pas mistrzowski wysadzany był diamentami i szafirami, na wartość kolejnego miliona.

Nasz Paweł Nastula za tegoroczne walki, zarobi podobno 600 tys. dolarów. Ale są tacy zawodnicy, jak Rickson Gracie, którzy odstraszą od sporej kasy nawet najlepszych. Tak się stało np. z Roy'em Johns'em Jr. Odmówił walki, mimo, że za wyjście na ring i każdą spędzoną na nim minutę, proponowano mu 1 mln. dolarów. Nic dziwnego, skoro brat Ricksona, Royce Gracie ważacy 80 kg, pokonał w I rundzie ważącego 200 kg. zawodnika sumo - Akebono.

Zawody rangi światowej różnią się od tych w Szczecinie, nie tylko sumą wygranych. Są także zdecydowanie bardziej brutalne, mimo iż transmitowane na żywo. Nasza gala sztuk walki zakończyła się bez poważniejszych urazów lub kontuzji. Na zawodach typu Pride, połamane ręce, czy wybite zęby nikogo nie zdziwią.

Udusić lub połamać

- W założeniu stosowane przez nas techniki mogą połamać kończyny lub pozwalają udusić przeciwnika. Oczywiście to tylko założenie, ale nie ukrywam, że wywołujemy potężny ból. Gdy jest nie do wytrzymania, konkurent poddaje się. Czasem przy stosowaniu duszenia, zdarzają się omdlenia. Mimo wszystko w porównaniu do boksu, gdzie zawodnik przyjmuje około 600 ciosów na twarz, jest to stosunkowo bezpieczny sport, choć brutalny. Do tej pory zdarzył się tylko 1 śmiertelny przypadek - komentuje Mariusz Linke.

Po mistrzostwach w Porugalii, znajduje się on w trójce najlepszych zawodników brazylijskiego jiu-jitsu na całym świecie, a w samej Europie nie ma sobie równych. Jeszcze tej wiosny, z rąk brazylijskiego mistrza Macaco, otrzyma czarny pas. Będzie to pierwsze takie wyróżnienie w Europie Wschodniej.

Dotychczas spośród 8 stoczonych walk w Vale Tudo, 6 z nich wygrał, a tylko 2 przegrał. Sam mówi, że w Vale Tudo nie ma zawodników niepokonanych. Każdy, nawet najlepszy, choć raz w życiu przegrał.

Łatwiej walczyć z codziennością

- Mama chciała bym umiał się bronić i gdy miałem 7 lat zapisała mnie na lekcje judo. Pół roku później, wystartowałem w swoich pierwszych zawodach, kategorii wagowej 22 kg i zdobyłem II miejsce - tak rozpoczęła się historia ze sportem Mariusza Linke. Teraz prowadzi swój własny klub LinkeGoldTeam.

- Przychodzi wiele osób. Nie każdy ma predyspozycje. Niektórym nie odpowiada estetyka tego sportu, na przykład spocone ciała. Czasem ktoś trenuje z zapałem, a po miesiącu zacięcie odchodzi, innym razem ktoś pozostaje przez długi czas sceptyczny, boi się, po to by później odnieść ogólnopolski sukces - twierdzi Mariusz Linke - Najważniejszy jednak jest element wychowawczy sztuk walk. Każdego nauczą dyscypliny. Wszyscy zawodnicy robią się do siebie podobni. Agresywni potulnieją, zakompleksieni nabierają pewności siebie. Łatwiej im radzić sobie z codziennymi problemami. Moi wychowankowie osiągają psychiczną równowagę.

Treningi są męczące, eksploatują nas fizycznie, dają ujście negatywnym emocjom.
Każdy, kto miał coś wspólnego ze sztukami walki, zdaje sobie sprawę, że nabyte umiejętności mogą być niebezpieczne. Natomiast jeden niefortunnie zadany cios, może zmarnować całe życie.

Dlatego niezwykle ważny jest przewodnik, autorytet i wychowawca. Bo z siłą fizyczną połączoną z tajnikami sztuk walki nie ma żartów. Ludzie walczący na turniejach Vale Tudo, to sportowcy, którzy swoje zwycięstwa i przegrane okupują bardzo ciężką pracą fizyczną i tysiącem wyrzeczeń. Nie żałują, bo walka jest ich życiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński