Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspólnie napiszemy sztukę

Redakcja
Od kilkunastu dni namawiamy naszych Czytelników do wspólnego pisania "Sztuki o Szczecinie". Przypomnijmy: Krzysztof Bizio jako scenarzysta i Anna Augustynowicz jako reżyser rozpoczynają prace nad sztuką teatralną, która ma mówić o naszym mieście i jednocześnie być "materiałem promującym Szczecin". Premiera przedstawienia zapowiadana jest na wiosnę tego roku.

Ogłosiliśmy nasz konkurs, aby Czytelnicy Głosu włączyli się w powstawanie teatralnego dzieła o mieście. Chcemy, podpowiedzieć autorom przedstawienia o czym ma być "sztuka o Szczecinie"? Gdzie ją umiejscowić, co zrobić, aby była ciekawa, poruszająca, aby wzbudzała emocje? Kto ma być głównym bohaterem i kto w ogóle powinien w przedstawieniu zaistnieć? Co było i jest ważne dla miasta? O czym pisząc sztukę nie może zapomnieć jej autor Krzysztof Bizio?
Forma i rodzaj "podpowiedzi" jest dowolna. Może to być fragment scenariusza, opowiadanie, czy nawet powieść. Może to być spisana historia swojej rodziny czy zarys intrygi. Mogą to być historyczne dzieje miasta i ludzi tu mieszkających, ale także wizje przyszłości. Słowem wszystko, ale pod jednym warunkiem: ma być szczecińskie.
Dziś prezentujemy kolejne nadesłane prace.
Czekamy na następne. Będziemy je drukować zawsze w Magazynie. Ostateczny termin nadsyłania pomysłów do pisanego przez Krzysztofa Bizię scenariusza - mija 30 kwietnia. Umówiliśmy się z autorem sztuki, a także z prezydentem Runowiczem, że najciekawsze pomysły będą przez nich komentowane co tydzień. Prezydent Runowicz obiecał też, że najlepsze prace nagrodzi.
Zatem - Czytelnicy do piór! Wspólnie napiszemy sztukę o naszym mieście.

Na prace czekamy pod adresem redakcji: 70-550 Szczecin, pl. Hołdu Pruskiego 8 z dopiskiem "Sztuka o Szczecinie", a także pod adresem [email protected]

Nie można uciec od historii

Nasi Czytelnicy nadesłali dwie kolejne prace w odpowiedzi na apel wspólne napisanie sztuki. Choć autorzy proponują na swych bohaterów ludzi z zupełnie odmiennych środowisk, przewija się w obu "scenariuszach" jeden wspólny wątek - historia. Obaj pomysłodawcy uważają, że pogmatwane dzieje Szczecina do dziś wpływają na losy żyjących w nim ludzi.
Pan Henryk Drechsler, który jako drugi odpowiedział na propozycję "Głosu", napisał też list do redakcji wyjaśniający motywy, jakimi się kierował:
"Uważam, że pomyślne rozwiązanie stosunków polsko-niemieckich jest kluczem do dalszego intelektualnego, społecznego i gospodarczego rozwoju naszego miasta, przeżywającego obecnie duże trudności ekonomiczne (wzrost bezrobocia itd.)" - twierdzi Henryk Drechsler. "Prawda, a właściwie odkłamywanie prawdy o tzw. "ziemiach odzyskanych" powoli przebija się do świadomości młodszej generacji. Mimo pojednania politycznego, nie nastąpiło rzeczywiste pojednanie obu narodów, pojednanie zwykłych ludzi. Moim zdaniem jest to poważna niematerialna przeszkoda wstąpienia Polski do Unii. Być może z czasem problem ten straci na ostrości i rozwiąże się samoistnie (wymrze pokolenie wojenne). Utrata małych ojczyzn przez oba narody, wzajemne urazy i pretensje były na pewno tematami różnych opracowań literackich. Ten trudny temat jest jednak tak pojemny i ważki, że mógłby być tematem przedstawienia teatralnego, prowokującego raz jeszcze do dyskusji. Może w naszym mieście znajdzie się szczeciński Guenter Grass?"

Na saksach

Młoda, bezrobotna szczecinianka znajduje pracę w Greiswaldzie, w szpitalu. Tam poznaje młodego Niemca. Okazuje się, że jego rodzice mieszkali w Szczecinie i po wojnie zostali wysiedleni do Niemiec. Rodzice Niemca opowiadają, jak piękny i zadbany był Szczecin przed wojną i jak w rzeczywistości wyglądało wysiedlenie (rabunki, gwałty). Szczecinianka ze zdziwieniem dowiaduje się, że po wojnie miasto zostało zniszczone bardziej, niż w czasie nalotów. Polka przedstawia historię swojej rodziny, ze Lwowa, wysiedlonej na Syberię, gdzie zginęli jej dziadkowie. Spotkanie rodziców młodych i zderzenie spojrzeń "starych" prowadzi do ostrej wymiany zdań. Młodzi patrzą na kłótnie swoich rodziców z pobłażaniem. Dla nich jest to już częściowo historia.
Henryk Drechsler

Piwnica

Czas akcji: Maj 2003 r.
Główne osoby: Bardzo Ważny Urzędnik, lokalny polityk, ksiądz, historyk, dziennikarz szczecińskiej gazety

Akt I
(Wieczór, prywatne mieszkanie jednego z włodarzy miasta. Spotkanie jest tajne)
Przed paroma godzinami przy budowie fundamentów kolejnego hipermarketu odkopano piwnicę, a w niej wysuszone szczątki ofiar alianckiego bombardowania w 1944 r. Są wśród nich cywile, kilkoro dzieci, ale i 2 esesmanów, którzy widocznie się tu schronili podczas nalotu. Bardzo Ważny Urzędnik zwołał kilku zaufanych osób - znanego polityka, historyka, duchownego. Mają zdecydować co robić: zasypać znalezisko, czy też urządzić pogrzeb? Ale wtedy czekają same kłopoty. Jak potraktować szczątki esesmanów? Jaki ma być pogrzeb ofiar i gdzie ich pochować? Czy narażać się na protesty nacjonalistów. Po dramatycznej dyskusji w której ścierają się racje religijne, etyczne, a nawet finansowe (opóźnienie budowy hipermarketu może narazić miasto na wypłatę wielkiego odszkodowania) decydują się utajnić całą sprawę. Historyk oponuje, ale zostaje zakrzyczany. Również ksiądz daje się przekonać.

Akt II
(Redakcja gazety, hałas, telefony, ogólnie nerwowa atmosfera)
Operator koparki który odkopał piwnicę wygadał się przy kuflu, toteż sprawa dociera do jednego ze szczecińskich dziennikarzy. Przeprowadza śledztwo w tej sprawie. Jego rozmówcy wypierają się, lub kluczą.
- Dajemy na czołówkę! - decyduje mimo to redaktor prowadzący.
Tymczasem jeszcze przed zamknięciem numeru na redakcję w celu wstrzymania tekstu naciska Bardzo Ważny Urzędnik oraz właściciel supermarketu - ten drugi obawia się, że ujawnienie zbiorowego grobu może opóźnić całą budowę.

Akt III
(Cmentarz Centralny)
Uroczysty pogrzeb na Cmentarzu Centralnym. Są przedstawiciele Niemiec, duchowni protestanccy i katoliccy. Wygłaszają przemówienia, często pełne komunałów o pojednaniu, wspólnym dziedzictwie etc. Ale uroczystość zakłócają demonstracje nacjonalistów polskich i niemieckich. Dochodzi do przepychanki, a potem do bijatyki.

Akt IV
(Pub w centrum miasta)
Bardzo Wysoki Urzędnik, który w wyniku skandalu został odsunięty od władzy opija utraconą posadę. Przypadek sprawia, że w tej samej knajpie spotyka dziennikarza, też bez pracy - kierownictwo supermarketu odwdzięczyło mu się za opóźnienie budowy: za pośrednictwem przekupionej osoby podsunięto mu rewelacje, które okazały się totalnym kłamstwem. W efekcie skompromitowany dziennikarz zostaje wywalony na bruk.
- I na co nam, to było - wzdycha ex-urzednik.
- Warto było! - oponuje dziennikarz - wyciąga i czyta list który dostał od córki jednej z pochowanych.
Michał Rembas

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński