MKTG SR - pasek na kartach artykułów

- Wierzę, że słowa wciąż mają ogromną moc. Bartosz „Fisz" Waglewski szykuje się do koncertu w Szczecinie

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Jak niedawno się dowiedzieliśmy - w przyszłym roku wrócą z nowym albumem, ale jeszcze w tym miesiącu z koncertem do Szczecina. Formacja Fisz Emade Tworzywo wystąpi już 30 czerwca na scenie Ogrodów Śródmieście. Czy nie brzmi to jak doskonały pretekst do rozmowy z Fiszem?

Publiczność, która grzecznie siedzi na miejscach czy publiczność, która bawi się pod sceną? Które koncerty zapadają mocniej w pamięć? W Szczecinie spotkamy się 30 czerwca w Ogrodach Śródmieście, a tam można i tak, i tak.

- Długo uczyliśmy się grać w miejscach, które wymagają trochę więcej skupienia. Byliśmy inaczej wychowani. Nasz zespół zaczynał w małych klubach - zatłoczonych, dusznych i głośnych. Po płycie „Matka, Syn, Bóg. Ojciec”, którą nagraliśmy z ojcem jako Waglewski Fisz Emade, ruszyliśmy w pierwszą trasę po teatrach. To było wyzwanie, zupełnie inny rozdział. Koncerty były trochę spokojniejsze, wymagały większej uwagi. Natomiast granie z publicznością stojącą to energia i bezpośredni kontakt. Kontakt, z którym wychowaliśmy się i z którym weszliśmy na scenę jeszcze jako młodzi debiutujący ludzie. Prawdę mówiąc, lubię i to, i to, chociaż są to inne formy skupienia. Na pewno intryguje mnie, że te same piosenki w zależności od sceny potrafią brzmieć inaczej.

Dwa lata temu na Famie w Świnoujściu byłam na koncercie, gdzie z Januszem Grzywaczem z legendarnego Laboratorium i młodymi muzykami jazzowymi interpretowaliście płytę Madliba „Shades of Blue". Jak często zdarzają ci się takie (dość efemerydalne) kolaboracje? - To w ogóle była premierowa prezentacja materiału, który nigdy nie został powtórzony, prawda?

- Być może nie wszyscy pamiętają, ale oprócz tego, że byłem raperem i nagrałem płytę z bratem „Polepione dźwięki” to zaczynałem jako DJ. Szukanie muzyki, a przede wszystkim łączenie muzyki z różnych środowisk, z różnych etapów muzycznych, z różnych lat było dla mnie chyba najbardziej inspirującym doświadczeniem twórczym. Tym bardziej że uczyłem się tego od DJ-ów, którzy mieli tak ogromną świadomość muzyczną, jak dyskografie płytowe. Lubię niepowtarzalność takich projektów. Trochę przypomina mi to sztuki teatralne - coś pojawia się na scenie i po pewnym czasie znika. W takiej formule współpracowaliśmy m.in. z Chórem Politechniki Morskiej w Szczecinie, ale też z Mikołajem Trzaską czy z Adamem Pierończykiem. To były projekty, które miały miejsce tu i teraz - nie zostały zarejestrowane na płycie czy innym nośniku i myślę, że o to w tym chodzi. Nigdy nie byłem fanem płyt koncertowych, bardziej lubiłem być uczestnikiem koncertów.

Koncerty Tworzywa przeplatają się ostatnio z koncertami Kim Nowak. Spójność brzmienia niesie za sobą ryzyko rutyny, ale czy przełączanie się między hip hopem a garażowym rockiem nie jest jeszcze trudniejsze do opanowania? Wyobrażasz sobie połączenie repertuarów Kim i Tworzywa na jednej scenie?

- Kim Nowak powstało, żeby przypomnieć sobie rockową energię, pograć w małych klubach i złapać dystans przed kolejnymi trasami i kolejnymi płytami. Mogę teraz zdradzić, że nowy album ukaże się w przyszłym roku - pierwsze nagrania już zakończyliśmy. Chociaż w tym roku pewnie pojawią się single. Ale wracając - różnica między Tworzywem a Kim Nowak jest zasadnicza. Kim Nowak jest prowadzone jako wspólny kolektyw, którego liderem jest Michał Sobolewski, świetnie grający garażowe rockowe rzeczy. Nigdy nie chcieliśmy łączyć tych dwóch projektów. Kiedy zagraliśmy bardzo poważną, bardzo długą i bardzo wyczerpującą (ale też bardzo świetną) trasę po „Balladach i Protestach", zamarzyliśmy, żeby złapać oddech, odpocząć i odreagować w zupełnie inny sposób. Myślę, że to się udało i dzięki temu jestem już po pierwszych nagraniach na nową płytę.

Kim Nowak
fot. Bart Pogoda

Robiąc research twoich publicznych wypowiedzi, łatwo wskazać moment, kiedy zacząłeś mocno zaznaczać, że to, co dzieje się w bieżącej polityce, nie jest ci obojętne. Władza się zmieniła i jest szansa na lepsze. Ale z drugiej strony, czy na realne zmiany nie jesteśmy już za głęboko zakopani w swoich bańkach i podziałach?

- Podziały są czymś naturalnym. Natomiast kiedy wylewa się tak wszechobecna manipulacja i kłamstwo to te podziały stają się bardziej agresywne. Zawsze byłem człowiekiem, który na politykę patrzy z dystansem. Chociaż na pewno nigdy nie lubiłem radykalizmów - radykalnego języka. Bo chociaż czasy mocno się zmieniły - żyjemy w czasach wojennych, to dla mnie język jest bardzo istotną składnią zachowań czysto politycznych. To, że wraca myślenie o wojnie w kategoriach polityki, jest dla mnie czarnym scenariuszem. Dlatego na co dzień w twórczości omijam politykę, tym bardziej że to, co się dzieje, trochę przekracza moje rozumowanie o świecie. Jestem przywiązany do myśli, że słowo, mimo że żyjemy w rzeczywistości obrazkowej, pełnej skrótów myślowych i sms-ów, to jednak ma ogromną moc. Na wcześniejszych płytach, wydaje mi się, że przestrzegałem przed najgorszym, co może się wydarzyć, czyli choćby prawdziwą wojną. Bo wszystko zaczyna się od wykluczania, od słów, które sieją pogardę.

A eskapizm jest dla ciebie, czy może być dla innych, poszukiwaniem dobrych rozwiązań? Odnajdywaniem się w tym, co nas otacza? Tu chciałabym nawiązać do tekstu najbardziej znanego singlowego utworu z waszej ostatniej płyty „Za mało czasu", gdzie zwracasz się ku przeszłości.

- Muzyka, którą uprawiam, często komentuje rzeczywistość, ale jest też sposobem na odreagowanie i na przypomnienie, co w człowieku szlachetne. Mówię tutaj o wyobraźni, o kreacji, o tym, co pozwala nam przetrwać nawet czysto osobiste najtrudniejsze chwile. Często opowiadam o przeszłości, o swoich korzeniach, o tym, co miało ogromny wpływ na moje postrzeganie świata. Trudno mi od tego uciec, bo jestem w tym bardzo mocno osadzony i tego nie udaję. Świat zmienia się dynamicznie, a te sentymenty wynikają z takiej naturalnej potrzeby opowieści o sobie samym i otoczeniu, które na mnie wpływa.

Pozostając jeszcze chwilę przy tym numerze - naprawdę świetnie oddającym nastrój muzycznych lat 90. i poszukiwania swojej drogi - myślisz, że „kiedyś to były czasy, a teraz nie ma już czasów"? Że tamte imprezy, muzyka, didżeje byli lepsi, fajniejsi, więcej wiedzieli?

- To nie tak. Mam dzieci i widzę zachodzące zmiany pokoleniowe. Sam zresztą pierwszy raz zastanawiałem się, czy wypuszczanie płyty kompaktowej ma jakikolwiek sens, bo wszystko dziś tonie w streamingach i algorytmach. Zmiany są nieuniknione. W tym numerze bardziej opowiadam o tym, dlaczego tak myślę, dlaczego taki jestem, dlaczego tak wykonuję koncerty. Mówię o świecie, który wydaje mi się, że nie został jeszcze dobrze opisany. O świecie pełnym drastycznych zmian. Wyszliśmy z jednego systemu, otworzyliśmy się na inne kraje, weszliśmy do Unii Europejskiej, nastąpiła komercjalizacja wszystkiego, co było mi bliskie… I oczywiście, że cały czas istnieją ruchy oddolne, natomiast pytanie czy w tym systemie algorytmów i pogoni za przebojami jesteśmy jeszcze zdolni wyszukiwać to, co niesie konkretne wartości. Dla mnie muzyka zawsze była bardzo istotna. Obojętnie, czy mówimy o muzyce środka, popie, rapie czy jazzie. Wszystko, co mnie inspirowało i co było dla mnie najistotniejsze, rozwijało się oddolnie - na osiedlach, w piwnicach, w klubach. Bardziej zastanawia mnie, czy nie zostaniemy wszyscy wchłonięci przez myślenie czysto korporacyjne, które jest mi obce.

Fisz Emade Tworzywo
fot. Bart Pogoda

Młodzi artyści mają dziś łatwiej?

- Ja już sam młody nie jestem i w sumie dobrze jest mi w tym wieku, w którym jestem. O tym też będzie nowa płyta. Jestem gdzieś pośrodku środka na osi koła. To, co jest dla mnie rzeczywiście rewolucyjne, to internet, szybkie i bezpośrednie dotarcie do odbiorcy. Natomiast zastanawiam się i nie znam odpowiedzi na to pytanie - jak młodzi artyści poradzą sobie w tak przebodźcowanym świecie. Świecie, w którym jednego dnia powstaje około miliona piosenek. Ja takiego przepychu muzycznego nigdy nie doświadczyłem i może, dlatego było mi łatwiej. To, co pojawiało się na płytach, bardzo często niosło za sobą jakość, która mnie interesowała. Prowadzę audycję w radiu i wiem, że tych młodych zespołów jest naprawdę zatrzęsienie. Jednak wyszukanie czegoś, co jest oryginalne, co mówi swoim osobistym, niepowtarzalnym językiem… to niełatwa sprawa. Mam na myśli twórczość, obok której nie przejdziesz obojętnie. Taką, która wzrusza albo wkurza, ale jest niesamowicie naładowana subiektywnymi emocjami, talentem i ponadczasowością.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Atmosfera przed meczem Polska Holandia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński