Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Według kościoła jestem przestępcą

Rozmawiał: Piotr Kawałek
Rozmowa z Jarosławem Milewczykiem, twórcą strony internetowej informującej, jak odejść z Kościoła katolickiego.

Co to znaczy?

Co to znaczy?

Apostazja (z gr. odstąpienie, bunt) - odejście od wiary. Współcześnie apostazja rozumiana jest jako świadome, dobrowolne i publiczne wyrzeczenie się przynależności do Kościoła. Konsekwencją prawną jest adnotacja w księgach parafialnych. Apostata na mocy prawa kanonicznego jest ekskomunikowany. Inaczej mówiąc, apostazję można traktować jak ekskomunikę na własne życzenie. Z tego powodu na apostatę nie nakłada się kar kościelnych, ponieważ prawo kanoniczne obowiązuje tylko członków Kościoła. Apostata sam pozbawia się łączności z Kościołem, więc konsekwentnie nie może oczekiwać życia sakramentalnego, kościelnych urzędów, godności, przywilejów itp. Ponieważ apostazja ma formę publiczną, przywrócenie stanu poprzedniego należy do gestii ordynariusza diecezji, który określa ewentualne kary i formy pokutne. W wyjątkowych sytuacjach prawo to przysługuje każdemu biskupowi w akcie spowiedzi.

- Namawia pan ludzi do odejścia z Kościoła katolickiego?

- Nie. Po prostu informuję w Internecie, jak to zrobić. Zawsze podkreślam, że jest to osobista sprawa. Każdy robi to, co uważa za słuszne. Nie namawiam nikogo, nie zaczepiam, nie mam napisane na czole "nie chodź do kościoła" itp.

- Kto odchodzi z Kościoła?

- Ludzi tych można podzielić na dwie podstawowe grupy. Pierwsza to osoby ochrzczone w kościele katolickim, które przeszły na inną wiarę. Druga grupa, chyba najliczniejsza, to agnostycy (osoby wstrzymujące się od sądu co do istnienia Boga - dop. red.) i osoby niewierzące.

- A jak było w pana przypadku? Trudno było odejść?

- Nigdy nie czułem się związany z Kościołem katolickim i postanowiłem po prostu odejść, bez wewnętrznych oporów. Gdy dokonywałem aktu apostazji, informacje, jak to formalnie zrobić, były szczątkowe. Podpytywałem, dzwoniłem do różnych ludzi. Kościół nie był zainteresowany, żeby mnie poinformować. Dopiero od protestantów otrzymałem instrukcję, jak należy tego dokonać. Wtedy właśnie pomyślałem o założeniu strony w Internecie. Uznałem, że jeśli ktoś będzie w podobnej sytuacji jak ja, udostępnię mu wszystkie informacje na ten temat, łącznie ze wzorami aktów apostazji. Chciałbym jednak, żeby ta strona nie miała racji bytu, aby sytuacja z apostazją była jasna, tak jak z zeznaniem podatkowym, gdzie wszystko jest klarowne.

- Czy wiadomo, ile osób w Polsce rocznie dokonuje aktu apostazji?

- Kościół wie na pewno, ale się tym nie chwali. Nawet media katolickie nie otrzymują odpowiedzi na to pytanie. Tymczasem mówienie otwarcie o problemach nie jest przecież niczym złym i może tylko pomóc. Jedyna liczba, jaką znalazłem, to informacja księdza Floriana, który pisze felietony do tygodnika "Niedziela". Według niego w Zachodniopomorskiem w ciągu ostatnich 10 lat odeszło z Kościoła osiem tysięcy ludzi.

- Może ma pan dane na podstawie swojej strony internetowej? Jak często internauci na nią wchodzą?

- Jest to kilkadziesiąt tysięcy odsłon miesięcznie, natomiast wnioski o apostazję pobiera od półtora tysiąca do trzech tysięcy użytkowników. Oczywiście nie oznacza to, że tyle dokonuje się aktów apostazji. Ludzie pobierają je z ciekawości, również księża. Gdy publikowałem tę stronę, nie wiedziałem, że będzie tak wielkie zainteresowanie.

- Jak dokonać aktu apostazji, jakie są tego konsekwencje, czy można wrócić na łono Kościoła?

- Według Watykanu wystarczy jasne, świadome, nieprzymuszone wyrażenie woli opuszczenia Kościoła, przyjęte do wiadomości przez odpowiednią władzę kościelną, na przykład proboszcza. Może to być dokument z tak zwanym aktem woli. Coś w rodzaju "ja niżej podpisany dokonuję apostazji, wyrzekam się wiary, nie jestem wierzący" lub "przechodzę do innej wiary". Można podać powody lub nie. Po dokonaniu apostazji nie ma możliwości pochowania na katolickim cmentarzu, zostaje komunalny lub kremacja. Nie można być świadkiem rytuałów katolickich, chrztu, ślubu, bierzmowania itp. Trzeba się liczyć z trudnościami przy zawarciu małżeństwa w kościele. Oczywiście apostazja jest odwracalna, o przywrócenie na łono kościoła trzeba prosić biskupa. Procedura jest bardziej skomplikowana niż chrzest czy ślub.

- Jak kościół reaguje na to, że coraz więcej ludzi formalnie zrywa kontakt ze swoją wiarą?

- Do niedawna nie było z tym problemu, jednak od pewnego czasu niektórzy księża żądają przedstawienia dodatkowo świadków apostazji. Ja uważam, że nie trzeba. Sam dokonałem aktu apostazji bez świadków, tak robi większość ludzi. Kościół znalazł się po prostu w trudnej sytuacji i nie jest zainteresowany, aby szeroko otworzyć furtę tym, którzy nie chcą być w nim. Na dodatek wewnętrzny obieg informacji w Kościele kuleje. Ja dokonałem aktu apostazji ponad dwa lata temu w miejscu, gdzie wtedy mieszkałem. Przeprowadziłem się i czekałem na moment, kiedy ksiądz w końcu przestanie pukać do moich drzwi chodząc po kolędzie. W tym roku znów zapukał. Miejscowa parafia do tej pory nie otrzymała informacji o mojej apostazji.

- Od księży można usłyszeć, że apostazja jest przestępstwem...

- Tak, w myśl prawa kanonicznego jest. Jednak jeżeli szaman w Ameryce Południowej dokona jakiegoś obrzędu, to nie ma to dla apostaty żadnego znaczenia. Podobnie nie ma dla mnie znaczenia, że apostazja w myśl prawa kanonicznego jest przestępstwem. Księżom w kontaktach z apostatami czasami ciężko jest zaakceptować to, że po drugiej stronie stoi człowiek, który przekreśla ich całą drogę życia. To dla księdza na pewno jest przykre. Pojawiają się też wśród księży głosy, że jak ktoś nie chce być w Kościele, to wystarczy, gdy po prostu przestanie chodzić na msze. Wtedy na przykład osoba, która czci szatana, a nadal jest formalnie w Kościele, ponieważ nie dokonała aktu apostazji, może teoretycznie zostać papieżem. Tu chodzi przecież o coś zupełnie innego. O całkowite zerwanie kontaktu, a nie o chwilowe odejście.

- Jak kościół postrzega pana działalność?

- Jesienią ubiegłego roku episkopat omawiał temat apostazji na zebraniu plenarnym. Powtarzano bzdury za tygodnikiem "Niedziela", że jest to zmasowana akcja, bo wszyscy przysyłają wnioski na takich samych formularzach. W internecie w komentarzach katolików pojawiało się nawet stwierdzenie, że jest to dzieło szatana.

- Czy Polska pana zdaniem jest krajem wyznaniowym?

- Nie twierdzę, że jesteśmy Iranem Europy, ale Kościół rości sobie prawo do wpływania na sprawy ważne dla obywateli, na przykład w kwestii finansowania zabiegów in vitro. Może wyrazić swoją opinię w mediach, ale nie naciskać na władze kraju. Oburzenie na ambonie w kościele, w porządku, ale naciski za pomocą ministrów? To przesada. Mamy wtedy do czynienia z formą państwa wyznaniowego. Świetnie skomentował to Czesław Miłosz. Na początku lat 90. napisał w felietonie, że Kościół powinien uważać na to, jakie zajmuje stanowisko w państwie, ponieważ w konsekwencji może się okazać, że za kilkadziesiąt lat będzie celebrował puste ceremonie, gdyż siła antyklerykalizmu będzie proporcjonalna do tego, z jaką siłą kościół ingeruje w sprawy wewnętrzne państwa. To się dzieje już teraz. Napisała do mnie dwudziestokilkuletnia kobieta, która dokonała apostazji, że ksiądz poinformował o tym jej rodzinę. To nie do pomyślenia w demokratycznym kraju. To ludzie a nie Kościół decydują o swoim życiu.

- Jak pana zdaniem będzie wyglądała przyszłość polskiego Kościoła?

- Kościół nie zdaje sobie lub nie chce zdawać sobie sprawy z tego, że czeka go to, co kościoły w krajach skandynawskich czy Niemczech, gdzie religia nie jest dominująca. Tam drastycznie spadła liczba powołań, świątynie są zamykane, bo nie ma kto w nich odprawiać obrzędów. Ludzi do przyjścia do kościoła siostry i księża zachęcają na przykład przygotowując dla nich poczęstunek, herbatę, kanapki. To czeka Kościół katolicki w Polsce. Jestem o tym przekonany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński