W ubiegły piątek na Moście Długim w Szczecinie zapalił się autobus PKS Złocieniec. Spłonęły rzeczy, które były w bagażniku. Dziewięć osób próbuje odzyskać pieniądze za zniszczone mienie. Swoje starty wycenili na 8,5 tys. zł. Zaproponowano im o wiele niższe odszkodowanie.
- Na miejscu pożaru była policja - relacjonował nam wczoraj pan Piotr, jeden z poszkodowanych. - W obecności funkcjonariuszy sporządzono listę rzeczy, które spłonęły. Wtedy obiecywano nam, że nie będzie problemów z odszkodowaniem. Teraz nie możemy się go doprosić.
Zapłacą po swojemu
Kierownik PKS Złocieniec obiecuje, że odszkodowanie wypłacą, ale jego wysokość obliczą według własnych stawek. Efekt jest taki, że pan Piotr zamiast 740 zł, ma otrzymać 500 zł.
- Taka różnica w wysokości odszkodowania jest możliwa, ale nie będziemy jej zwracać - potwierdza Wacław Smirnow. - Musimy odjąć 10 procent z wartość przedmiotów, gdyż nie były one nowe. Ludzie wpisali jakieś kosmiczne ceny. Przy ustalaniu kwot odszkodowań bierzemy pod uwagę ceny ze sklepów w Złocieńcu. Mój wnuk wie, ile kosztują dżinsy. Na pewno nie 320 zł, jak twierdzą ludzie.
Nie mają prawa!
Zdaniem Longiny Kaczmarek, Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Szczecinie przewoźnik nie ma prawa bez konkretnych dowodów obniżyć odszkodowań.
- Skoro dowody spłonęły i zostały z nich tylko resztki, dyrekcja PKS-u nie może kwestionować prawdziwości danych podanych przez poszkodowanych - mówi Longina Kaczmarek. - Na jakiej podstawie twierdzą, że rzeczy były używane. Po tym, co zostało w pogorzelisku trudno jest wnioskować o jakości materiałów i wartości przedmiotów.
Zdaniem kierownika Smrinowa ceny ubrań i przedmiotów podane przez poszkodowanych były zawyżone. Nie mają zamiaru ich brać pod uwagę. Kierownik PKS-u jest pewny, że ludzie wpisali na listę również przedmioty, których w bagażniku autokaru nie było.
- Przejrzeliśmy przedmioty, które zostały w pogorzelisku - opowiada Smirnow. - Nie ma tam śladu po discmanie czy pościeli z kory, a takie przedmioty znalazły się na liście zniszczonych rzeczy.
- Jeżeli ktoś podpisze ugodę, nie będzie mógł się ubiegać o pozostałą część odszkodowania - mówi Longina Kaczamrek. - Pasażerowie nie są winni wypadku, który miał miejsce. Jeżeli nie otrzymają kwot, na jakie oszacowali swoje straty, zostaną ofiarami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?