MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W tym roku trudniej o zatrudnienie sezonowe. Jak za pracą, to najlepiej nad Bałtyk

Bogna Skarul
Bogna Skarul
Wbrew oczekiwaniom, w tym roku o pracę sezonową w zachodniopomorskim jest trudniej. Ale nie jest beznadziejnie
Wbrew oczekiwaniom, w tym roku o pracę sezonową w zachodniopomorskim jest trudniej. Ale nie jest beznadziejnie Andrzej Szkocki
Liczba ofert pracy sezonowej jest zdecydowanie mniejsza niż jeszcze rok temu - mówi Maria Skowrońska z firmy zajmującej się rynkiem pracy w naszym regionie. Są jednak stanowiska do obsadzenia, i można dobrze zarobić, ale trzeba na trochę przeprowadzić się nad morze.

Wbrew oczekiwaniom, w tym roku o pracę sezonową w zachodniopomorskim jest trudniej. Ale nie jest beznadziejnie.

- Sytuację ratują oferty pracy z naszego wybrzeża, gdzie wciąż potrzeba rąk do pracy. Ale przeważnie tylko na wakacje - podkreśla Maria Skowrońska z LSJ HR Group.

Nad morzem podczas trzech letnich miesięcy zarobki są więcej niż obiecujące. Stylistka paznokci, która zatrudniona ma być w hotelu, dostanie nawet 8500 zł brutto za miesiąc. Barman może liczyć na płacę 33 zł za godzinę, kelnerka - 35 zł za godzinę, pracownik lodziarni - 28 zł za godzinę, a osoba, która zajmie się koszeniem trawy, zarobić może 25 zł za godzinę.

- Do tego trzeba doliczyć napiwki - dodają właściciele lodziarni, kawiarni czy restauracji. - Szczególnie że w miejscowościach na zachodniej części wybrzeża, gdzie sporo jest Niemców, którzy zostawiają napiwki częściej niż Polacy.

- Oj, nie nastawiałabym się teraz aż tak bardzo na napiwki - mówi Zosia, która w Międzyzdrojach w restauracji pracuje już trzeci sezon. - Coraz więcej gości płaci kartami lub telefonami i nie ma gotówki przy sobie. Płaci więc rachunek co do grosza, a ja już nie dostaję tej „końcówki” z banknotu - dodaje.

Przyznaje jednak, że gdyby nie praca sezonowa nad polskim Bałtykiem podczas wakacji, to nie mogłaby sobie pozwolić na studiowanie.

- Bo wynajęcie stancji w Poznaniu sporo mnie kosztuje - tłumaczy. - Tu nad morzem mogę zaoszczędzić, bo pracodawca daje nam także pewne bonusy.

Małe eldorado Zosi

Do miesięcznej pensji, która wynosi 5500 zł, Zosia dolicza około 4000 zł napiwków, ale także bony o wartości 200-300 zł, jakie dostaje od właścicielki restauracji raz na tydzień. Poza tym Zosia może liczyć na nadgodziny - 30-35 zł za godzinę - kiedy zostaje w lokalu dłużej, a to - jak mówi - najczęściej zdarza się w weekendy, kiedy nad morze przyjeżdża więcej gości.

- Z tych nadgodzin mam dodatkowe 4000 zł - mówi kelnerka i dodaje, że może jeszcze liczyć na inne korzyści, choćby kwaterę opłaconą przez pracodawcę w pobliskim pensjonacie i wyżywienie w restauracji. Zosia może również raz w miesiącu skorzystać z darmowej wizyty w salonie piękności, by zadbać o fryzurę i paznokcie.

- Muszę dawać dobre warunki pracy - podkreśla Ania, jej pracodawczyni, właścicielka restauracji i salonu kosmetycznego. - Dzięki temu mam sprawdzony i lojalny zespół. Wiem, czego mogę się spodziewać po moich dziewczynach i nie boję się zostawić ich samych w lokalu. A to dla mnie ważne.

Zapewniony dach nad głową

Na zakwaterowanie opłacone przez pracodawców może liczyć większość pracowników sezonowych nad morzem. To już standard przy ofertach pracy na wybrzeżu.

- Inaczej koszty związane z zakwaterowaniem "zjadłyby" mi cały zarobek - tłumaczy Irena, która nad Bałtykiem sezonowo pracuje już piąty rok, ale w tym roku chce zmienić miejsce pracy na inną miejscowość. Opowiada, że w ubiegłym roku pracowała jako sprzedawca pamiątek w Sarbinowie, gdzie dostawała miesięcznie pensję 6000 zł, ale jej koleżanka, która pracowała w tym samym czasie w Mielnie, zarobiła 8000 zł. Jeszcze więcej można było zarobić sprzedając biżuterię w Międzyzdrojach. Stawki przekraczały 10 tys. zł.

- A mi wszystko jedno, gdzie pracuję - wzdycha Irena i przyznaje, że w tym roku chce pracować w nadmorskiej miejscowości o dużej renomie, bo tam nie tylko są wyższe zarobki, ale są też zupełnie inni klienci. Irena zastanawia się nad zmianą branży, bo dowiedziała się, że przez miesiąc pracy w butiku w Międzyzdrojach można zarobić 12 ts. zł.

Na początek mniej

Z mniejszymi zarobkami muszą się liczyć z kolei ci, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają do pracy nad morzem na wakacje. Takie osoby, zatrudniając się w lodziarni, mogą liczyć na 7-10 tys. zł pensji, praca w sklepie z pamiątkami da im miesięcznie 9000 zł, a sprzątający w pensjonacie lub hotelu zarobią 6000 zł.

- W tym roku trudniej jest o pracowników - przyznaje Monika Kowalska, dyrektor Vienna House Amber Baltic Międzyzdroje. - A wymagania naszych gości są coraz większe. Stawki za pracę u nas oczywiście wzrosły, ale chętnych nie przybyło. Nie możemy jeszcze bardziej podwyższyć pensji pracownikom, bo by nam się bilans hotelu nie zgadzał - dodaje. Tłumaczy przy tym, że koszty prowadzenia biznesu wyraźnie ostatnio wzrosły - właśnie między innymi ze względu na coraz wyższą płacę minimalną.

- A ceny za pobyt w hotelu aż tak nie podskoczyły - mówi dyrektor Kowalska. - Nie możemy w nieskończoność podwyższać cen za zakwaterowanie, bo goście by do nas nie przyjeżdżali. Musimy balansować.

Kryzys w kuchni

Z kolei jak zauważa Artur ze Świnoujścia, skończyły się "dobre czasy" dla kucharzy.

- Teraz w dobrej restauracji nad morzem kucharz może zarobić około 12 tys. zł miesięcznie, ale jeszcze dwa, trzy lata temu stawki były wyższe o jakieś dwa, trzy tysiące złotych - wspomina. - Podobnie w tych mniej renomowanych - standard to w tej chwili 8000 zł miesięcznie, a nie tak dawno wynosił 10 tys. zł.

Ale Artur nie dziwi się zbytnio, bo sam widzi, że ma mniej pracy.

- Turyści już tak masowo i tak chętnie nie przychodzą na posiłki do lokali - tłumaczy. - Wyraźnie zmniejszyła się liczba gości, nawet w tzw. wysokim sezonie. Widzę to po liczbie wydawanych dań na salę.

Ozłocą "złotą rączkę"

Większość hotelarzy czy operatorów w apartamentowcach narzeka na brak osób, które zajęłyby się naprawą gniazdek elektrycznych w pokojach hotelowych, cieknącym kranem lub niedomykającymi się drzwiami na taras.

- Ale na wybrzeżu z takimi pracownikami zawsze był kłopot - mówi pani Agnieszka, która zajmuje się prowadzeniem administracyjnym aparthotelu. - Oni są tu na wagę złota - wzdycha, ale jednocześnie opowiada, że do zdobycia podstawowych umiejętności związanych z elektrycznością i hydrauliką namówiła swojego syna.

- Zawsze jest ktoś, komu trzeba wymienić żarówkę, czy coś przykręcić - mówi. - A zatrudniając się w hotelu jako elektryk czy hydraulik, można zarobić nawet 12 tys. zł brutto.

Pani Agnieszka zdradza także, że jej syn zatrudnia się tak u kilku pracodawców jednocześnie. - Bo rzadko zdarza się, że te przysłowiowe żarówki przepalają się jednocześnie - mówi.

Po godzinach "na błysk"

W okresie wakacyjnym dobrze wiedzie się także sprzątaczkom wynajmowanym przez właścicieli apartamentów. Za sprzątanie takiego małego mieszkania bez mycia okien, ale z wymianą pościeli i ręczników trzeba zapłacić od 350 do 400 zł.

Maria dorabia tak do pensji sprzedawcy w sklepie (4500 zł plus opłacone noclegi i wyżywienie).

- Są dni, kiedy mam do posprzątania dwa, trzy apartamenty - mówi. - Bywa, że nie daję rady sama, to proszę o pomoc, naturalnie płatną, koleżanki. Wtedy pracujemy we dwie, a czasami nawet we trzy. Idzie szybciej, każda z nas mniej zarobi, ale i tak to się mi opłaca, bo nie tracę przynajmniej klientów - twierdzi.

Za umycie okien w mieszkaniu Maria bierze od 300 do 500 zł - w zależności od wielkości okien i ich liczby.

W Świnoujściu za sprzątanie w hotelu trzeba zapłacić pracownikowi 8000 zł miesięcznie. Jeszcze niedawno chętnych brakowało...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Euro 2024: STUDIO-EURO ODC-3 PRZED MECZEM POLSKA - AUSTRIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński