Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Vuk Sotirovic: Miałem ofertę z Interu, ale dałem słowo Pogoni

Krzysztof Ufland
- Nadal nie jestem w stu procentach przekonany, czy postąpiłem słusznie przychodząc do Pogoni. Jestem już jednak tutaj i będę starał się pomóc tej drużynie - mówi Vuk Sotirović.
- Nadal nie jestem w stu procentach przekonany, czy postąpiłem słusznie przychodząc do Pogoni. Jestem już jednak tutaj i będę starał się pomóc tej drużynie - mówi Vuk Sotirović. Krzysztof Ufland
Rozmowa z Vukiem Sotiroviciem, nowym napastnikiem Pogoni Szczecin

Vuk Sotirović, 10 czy 99?

Vuk Sotirović, 10 czy 99?

Serb. Urodzony 13 lipca 1982 roku w Belgradzie. Mierzy 177 centymetrów i waży 78 kilogramów. Gra na pozycji napastnika. Wychowanek Zeleznicara Belgrad. W Serbii grał też w Graficarze Belgrad i Kosanicy Kursmlija. Od 2004 roku nieprzerwanie gra w Polsce. Występował w ŁKS Łódź, Zawiszy Bydgoszcz, Jagiellonii Białystok, Śląsku Wrocław i ponownie Jagiellonii. Ze Śląskiem zdobył Puchar Ligi. W polskiej ekstraklasie rozegrał 77 spotkań i zdobył 25 goli. Przed meczem z Wartą nie wiedział jeszcze z jakim numerem będzie grał. Wcześniej biegał po boisku zazwyczaj z 10 na plecach, ale miał też inne numery: 16, 18, 69, czy 99.

- Od ponad sześciu lat gra pan w Polsce. Zdążył pan już przesiąknąć naszym krajem?
- Na pewno tak. Gram w Polsce od 6,5 roku i byłem już chyba w każdym zakątku waszego kraju. Dzięki temu nauczyłem się wielu rzeczy, poznałem też polską kulturę.

- Strzelił pan 25 goli w ekstraklasie i ponad dwadzieścia na jej zapleczu. Ile razy trafi pan do siatki przeciwników jesienią?
- Nie chciałbym podawać konkretnych liczb. Mam jakiś cel i będę do niego dążył. Powiedziałbym, że dla mnie co innego jest priorytetem. Zależy mi przede wszystkim na szybkim powrocie do ekstraklasy.

- Rozumiem, że z Pogonią?
- Być może tak.

- Trener Marcin Sasal chwalił pana umiejętności i był bardzo zadowolony z pozyskania pana. Znaliście się wcześniej?
- Nie. Dotąd nie miałem okazji współpracować z trenerem Sasalem. Wiem jednak, że kiedy pracował w Koronie Kielce, to był temat mojego przejścia do tego klubu. I to nawet kilkakrotnie, bo pierwszy raz Korona chciała mnie jeszcze zanim pracował tam trener Sasal.

- Podobno gdy już jechał pan do Szczecina, to w pewnym momencie zawrócił i zrezygnował. Zdecydował się pan na Pogoń dopiero po rozmowach telefonicznych. Nie chciał pan trafić do I ligi?
- Tak, właśnie o to chodziło. Nadal nie jestem w stu procentach przekonany, czy postąpiłem słusznie. Jestem już jednak tutaj i będę starał się pomóc tej drużynie. Chcę przydać się i wypełnić oczekiwania, które są w stosunku do mojej osoby.

- Latem chciała pana też Lechia Gdańsk, ale podobno zaoferowała "śmieszne" zarobki.
- W Gdańsku nie chodziło o pieniądze. Poszło o kontrakt. Lechia zaproponowała mi dwuletnią umowę na swoich warunkach. Ja chciałem roczną. Kiedy gdańszczanie proponowali mi jakąś kwotę i grę rok temu, to odrzuciłem ich propozycję od razu. Wtedy nawet nie chciałem ruszać się ze Śląska Wrocław. Teraz byłem w nieco innym położeniu i pojechałem z Lechią na obóz. Miałem podpisać kontrakt, a stało się coś zupełnie innego. Przyjechałem tam spakowany, a wyszło bardzo niefajnie. Nie chcę już do tego wracać i gdybać.

- Z Pogonią było łatwiej się dogadać?
- Najpierw się dogadałem, a później dopadły mnie rozterki. Spakowałem się, jechałem już do Szczecina i zawróciłem. Stanąłem przy drodze i myślałem może z godzinę. Zastanawiałem się, czy robię dobrze, czy źle. Zestawiałem plusy i minusy. Stwierdziłem, że jednak wracam do Belgradu. Na drugi dzień rano poszedłem na trening, a później wziąłem do ręki telefon, w którym miałem połączenia od ludzi z Pogoni. Odebrałem, długo rozmawialiśmy i otrzymałem propozycję, by przyjechać do Szczecina i zobaczyć, jak to wszystko u was wygląda. Wsiadłem w samolot, przyleciałem i później już się dogadaliśmy.

- A kiedy przybył pan do Szczecina, to był zadowolony z tego, co zobaczył?
- Tak ogólnie, to przyleciałem w nocy. I już wtedy zadeklarowałem, że dzień później podpiszę umowę. Dotrzymałem słowa. Tuż przed parafowaniem kontraktu miałem do podjęcia trudną decyzję, bo z rana pojawiły się inne oferty. Miałem oferty gry w ekstraklasie, ale w innych krajach.

- Kto proponował panu grę?
- Miałem telefony z Grecji i Azerbejdżanu. Chciał mnie Inter Baku oraz Atromitos Ateny, w którym do niedawna grali Marcin Baszczyński i Marek Saganowski. Wcześniej jednak dałem słowo i zostałem w Szczecinie.

- Uważa pan, że Pogoń może awansować do ekstraklasy?
- Myślę, że tak. Poprzedni sezon wygrał Łódzki Klub Sportowy, a uważam, że wcale nie był jakąś potężną drużyną. Patrząc na to, to dlaczego Pogoń miałaby nie awansować w tym roku? W zespole jest przecież wielu zawodników, którzy grali już w ekstraklasie i są doświadczeni. Skład uzupełniają młodzi i zdolni gracze. Myślę, że to jest zespół, który na pewno będzie walczył.

- Niedawno świętował pan 29 urodziny. Czy coś sobie pan obiecał?
- Nie mam takiego zwyczaju, nigdy sam sobie niczego nie życzę. W dniu urodzin byłem na obozie z Lechią, daleko od rodziny i przyjaciół. Nie było jakiegoś specjalnego świętowania.

- Ostatniego gola w lidze strzelił pan w listopadzie 2010 roku. Trochę czasu minęło.
- Po odejściu ze Śląska do Jagiellonii Białystok potrzebowałem chwilę, żeby się zaaklimatyzować. Uważam, że mecz w Poznaniu z Lechem, czyli mój przedostatni w Jagiellonii, zagraliśmy naprawdę dobrze. Mimo tego, przegraliśmy. Później grałem w spotkaniu z Wisłą Kraków, gdzie zostałem zdjęty z boiska nie wiadomo z jakiej przyczyny. Po tym meczu pożegnałem się z Jagiellonią. Najpierw proszono mnie, żebym przyszedł tam pomóc, a później stało się tak, jak się stało. Nie mam pretensji do Jagiellonii, tylko do pewnej osoby. Nie dano mi szansy. Później nie grałem, więc nie mogłem strzelać goli. Mam nadzieję, że w Pogoni będę trafiał regularnie.

- W prasie można przeczytać, że jest pan człowiekiem z trudnym charakterem. A może jest pan prostu charakterny? To przecież dwie inne sprawy.
- Uważam, że mam charakter, ale każdy przecież jakiś ma. Wcale nie myślę, że jestem trudny. Ze mną można się bardzo łatwo dogadać. Trzeba tylko po prostu porozmawiać. Każda mądra osoba, która umie rozmawiać, dogada się z każdym. Trener musi być też dobrym psychologiem. Nie można do każdego zawodnika zwracać się tak samo, czy na każdego krzyczeć. Tak to jest w grupie. Nie jestem trudny, tylko mam swoje zasady, których się trzymam. Po sześciu latach spędzonych w Polsce mam tu naprawdę wielu przyjaciół.

Rozmawiał Krzysztof Ufland

ramka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński