Pani Ilona zrobiła kuzynce kosztowny prezent: kupiła jej grubą srebrną bransoletkę, wewnątrz której wygrawerowany został napis. W sumie zapłaciła 200 zł.
Kuzynka długo nie nacieszyła się upominkiem. Po dwóch dniach użytkowania okazało się, że bransoletka bardzo się wygina. Łączące ją druciki sczerniały, a w jednym miejscu pękły. Pani Ilona poszła do złotnika z reklamacją.
- W sklepie zostałam bardzo niemiło potraktowana, zaczęli wymyślać, że chcę wyłudzić pieniądze, że kuzynka pracuje w chemii i dlatego bransoletka pękła - opowiada nasza stała Czytelniczka (nazwisko do wiad.red.). - A ona pracuje w recepcji i nie wykonuje żadnej ciężkiej fizycznej pracy. Poza tym, przy bransoletce nie było instrukcji obsługi!
Dyskusja z właścicielem stargardzkiej Firmy Jubilerskiej "Złotnik" skończyła się tym, że pani Ilona dostała numer do producenta biżuterii z Płocka.
- Usłyszałam w sklepie, że ten pan z Płocka odda mi pieniądze za bransoletkę, a przecież odsyłanie klienta z reklamacją do producenta jest niezgodne z prawem! Zakupu dokonałam w Stargardzie, nie w Płocku, mam na dowód paragon! - mówi pani Ilona.
Właściciel "Złotnika", Roman Barwik, uważa, że biżuterię nosi się ze snobizmu, że ma być ozdobą, a nie funkcjonalną rzeczą. Klienci zaś "kupują to, co widzą". Uważa też, że każdy klient mówi to, co jest dla niego wygodne.
- Dlaczego ta pani prostowała druciki na siłę?! - zapytuje Roman Barwik. - Nastąpiło zmęczenie materiału i dlatego bransoletka się złamała. To jest uszkodzenie mechaniczne z winy tej pani. A że druciki sczerniały? Biżuterię trzeba myć! Uważam, że ta reklamacja nie jest zasadna. Dałem numer do producenta i na tym moja rola się skończyła. Mam czyste sumienie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?