Do tragedii doszło w niedzielę wieczorem w Korytowie, niewielkiej miejscowości pod Choszcznem. Okoliczność zbrodni są wstrząsające. Podejrzany o godzinie 19 przyjechał motorowerem do pracy w piekarni.
- Wyglądał normalnie. Nie zauważyłem, aby był zdenerwowany, czy dziwnie się zachowywał. Ceniłem go, bo był dobrym pracownikiem. Na tyle, że po praktykach jakie u nas odbył, zaproponowałem mu pracę - mówił Mariusz Kamiński, właściciel piekarni.
Po godzinie 19 Adrian R. wybiegł z pracy, wsiadł na motorower i pojechał do domu.
- Nic nie powiedział, że wychodzi. Po prostu pojechał. Wrócił za jakiś czas. Był brudny, ale w ogóle nie wyglądał na zdenerwowanego. Powiedział, że przewrócił się na motorowerze - dodaje Kamiński.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że podejrzany przyjechał do domu i tam zabił swoją siostrę. Wcześniej zawołał ją do pokoju. Zadał jej co najmniej kilka ciosów nożem, który potem wyrzucił w krzaki. Policja szukała narzędzia zbrodni.
Krzyki dziewczynki usłyszeli domownicy. Wezwali karetkę, ale sami zawieźli dziecko do szpitala.
- Dziecko zmarło w drodze lub jeszcze w domu - mówi dr Krzysztof Szczucki ze szpitala w Choszcznie. - To wyjaśni sekcja zwłok.
Do szpitala na pobranie krwi trafił też podejrzany. Według osób, które go wtedy widziały, zachowywał się nienaturalnie, jakby był po zażyciu dopalaczy.
- To mogły być dopalacze, ale musimy poczekać na wyniki badań - mówił dr. Szczucki.
Jutro ma odbyć się sekcja zwłok dziewczynki.
Czytaj więcej o sprawie:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?