Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza śmierć na ul. Lipowej w Szczecinie. Są trzy hipotezy

Mariusz Parkitny [email protected]
archiwum
Atak epilepsji, niefachowy ratunek zakończony ucieczką albo zabójstwo - policja wyjaśnia tajemnicze okoliczności śmierci młodego mężczyzny.

34-latek umarł wczoraj nad ranem na chodniku przy ul. Lipowej w Szczecinie. Wątpliwości jest tak dużo, że informacje o przyczynach zgonu zmieniały się w ciągu dnia kilkakrotnie. Rozwiązania zagadki nie ułatwiał fakt, że mężczyzna umarł kilkaset metrów od potężnego pożaru, który wybuchł w Szczecinie w nocy z wtorku na środę.

Ciężko oddychającego młodego człowieka spostrzegli reporterzy telewizyjni, którzy przyjechali relacjonować dogaszanie ognia na ul. Nad Odrą. Leżał na chodniku. Na nogach miał dwie pary spodni. Jedna spuszczona była na wysokość kolan. Wokół rąk miał zapleciony sweter ściągnięty z pleców. Wyglądało jakby został skrępowany. Rano pojawiła się informacja, że na szyi miał ślady duszenia. Dlatego hipoteza o zabójstwie wydawała się pewna.

Jeden z reporterów przez kilkanaście minut udział ofierze pierwszej pomocy. Potem zajęła się tym policja i pogotowie. Lekarzom nie udało się go uratować.

Zmarły nie miał przy sobie dokumentów. Czuć było od niego alkohol. Świadkowie twierdzą, że często zaglądał do kieliszka. Jego ubranie było bardzo wybrudzone. Ktoś skojarzył, że może to być osoba, która mieszka z matką na pobliskich działkach. Kobieta rozpoznała syna. Przesłuchano też kilkoro sąsiadów. Na miejsce przyjechał lekarz medycyny sądowej. Według niego mężczyzna nie ma śladów wskazujących, że został pobity. Chorował za to na padaczkę. Spodnie i sweter, którymi miał być związany okazały się jedynie spuszczonymi do kolan i nadgarstków.

Pojawiła się więc wersja, że mężczyzna dostał ataku epilepsji. Idący z nim kolega lub koledzy, próbowali mu pomóc. Aby zmniejszyć napady padaczkowe rąk i nóg opuścili mu spodnie i sweter. Gdy zauważyli, że nie radzą sobie z pomocą, uciekli. Teraz grożą im zarzuty za nieudzielenie pomocy.

Nikt do czasu przyjazdu ekipy telewizyjnej nie zawiadomił policji.

- Trwają intensywne czynności, aby wyjaśnić sprawę - mówi asp. Przemysław Kimon z zachodniopomorskiej policji.

Podobno ktoś widział ofiarę w okolicach pobliskiego sklepu monopolowego. Niewykluczone, że mężczyzna znalazł się na ul. Lipowej, bo przyglądał się akcji gaszenia starej cegielni na sąsiedniej ulicy.

W ciągu najbliższych dni odbędzie się sekcja zwłok 34-latka. Do tej pory nie udało się odnaleźć osób, które były z 34-latkiem na ul. Lipowej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński