Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice szczecińskiego Hogwartu. Wypchany krokodyl i ośmiornica [ZDJĘCIA]

Katarzyna Świerczyńska
Katarzyna Świerczyńska
Katarzyna Świerczyńska
Ludzki mózg, ośmiornica, krąg płetwala błękitnego i przekrój wiewiórki. Wszystko jest prawdziwe, wszystko można obejrzeć w szczecińskiej szkole.

To prawdopodobnie jedyny taki biologiczny gabinet w regionie, a niezwykłe preparaty pamiętają uczniów z przedwojennego Stettina i polskiego już Szczecina.

Nauczycielka biologii: - Uczniowie najbardziej lubią oglądać mózg.

Uczniowie ze śmiechem: - Niektórzy mogą sobie popatrzeć, bo własnego raczej im brak…

Ludzki mózg w pożółkłej już formalinie stoi na jednej z półek w szafie z niecodziennymi preparatami. Właściwie to połówka mózgu. Jeśli spojrzeć na preparat z góry, dokładnie widać strukturę mózgowych zwojów. Nie jest znane jego dokładne pochodzenie.

- To poniemieckie pomoce naukowe. Tak naprawdę trudno dokładnie określić ich datę, ale podejrzewam, że niektóre mogą pochodzić nawet z końca XIX wieku. Osobiście najbardziej lubię tę ośmiornicę - mówi Agnieszka Milewska, nauczycielka biologii w Liceum Ogólnokształcące nr 1.

Wyciągają z masywnej, przeszklonej (i też poniemieckiej) szafy niewielką ośmiorniczkę w charakterystycznym owalnym słoju. Ktoś okleił go taśmą z napisaną odręcznie nazwą polską i łacińską: ośmiornica pospolita, octopus vulgaris.

- Mam najpiękniejszy gabinet w całej szkole - lubi powtarzać Agnieszka Milewska, która uczy tu od 17 lat.

I LO im. Marii Skłodowskiej-Curie przy ulicy Piastów w Szczecinie to jeden z najbardziej charakterystycznych budynków w tym rejonie miasta.

Wybudowany z ciosów piaskowca śląskiego, monumentalny, okazały. Nie bez powodu uczniowie nazywają go szczecińskim Hogwartem. Nie można pominąć tu nazwiska architekta Wilhelma Meyera-Schwartaua. To także on jest autorem projektów najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Szczecinie: Wałów Chrobrego i Cmentarza Centralnego.

„Zdajemy sobie sprawę z faktu, że przekraczając codziennie progi szkoły, spacerując po piętrach, prowadząc zajęcia lekcyjne w określonych salach, jesteśmy w pewnym sensie kimś, kto przed nami wchodził do tego budynku, kto przed nami spacerował po korytarzach szkoły i kto przed nami prowadził lekcje w salach, które nam przeznaczono” - napisały w monografii szkoły wydanej z okazji jej 70-lecia nauczycielka Mirosława Piaskowska-Majzel i biblioterkarka Jolanta Obuchowicz.

Ale w swojej pracy piszą nie tylko o latach powojennych, kiedy powstawała tu pierwsza polska szkoła w Szczecinie, ale sięgają i do tej najstarszej historii. To właśnie do tej części materiał pomogła przygotować Agnieszka Milewska.

- Jestem zakochana w starym, kamienicznym Szczecinie. Wychowałam się w narożnej kamienicy przy Placu Kościuszki. Mimo, że moją największą pasją jest biologia, to zawsze interesowały mnie przedwojenne losy ludzi, którzy tu żyli i miejsc, z których my dziś korzystamy - mówi.

Na lekcjach biologii chętnie wykorzystuje stare pomoce naukowe. - One budzą ogromne emocje, a emocje w dydaktyce są ważne - podkreśla.

W gabinecie siedzą uczennice jednej z drugich klas.

Anastazja Puchalik: - Trochę boję się rzeczy, które są martwe…. Ale podobają mi się meduzy.

Maja Ulatowska: - Najbardziej lubię śmiejącego się krokodyla!

Joanna Bajor: - Pamiętam, jak weszłam tu pierwszy raz. Byłam oczarowana! Ile pracy ktoś musiał w to kiedyś włożyć!

Dziś trudno dociec, jak to możliwe, że niemieckie pomoce naukowe przetrwały i są tak dobrze zachowane. To nie tylko preparaty w formalinie. To także preparaty do oglądania pod mikroskopem, stare plansze poglądowe (m.in. anatomiczne czy dotyczące budowy owadów), kości zwierząt czy budzący ogrom emocji wypchany krokodyl. - Widać charakterystyczne cięcie na brzuchu. Ktoś go potem ustawił w takiej pozycji i mu te rączki tak śmiesznie ułożył… Kończyny powinnam powiedzieć - śmieje się Agnieszka Milewska.

To ona otworzyła prawdopodobnie zapomniane przez lata szuflady. W jednej z nich znalazła stare zielniki z doskonale zachowanymi zasuszonymi roślinami. To właśnie one pozwalają jej przypuszczać, że najstarsze pomoce dydaktyczne sięgają jeszcze XIX wieku (trzeba dodać, że sam budynek szkoły powstał w 1903 roku i przenieśli się tu uczniowie Gimnazjum Miejskiego z budynku dzisiejszej Książnicy Pomorskiej, więc niewykluczone, że część pomocy pochodzi stamtąd).

- Znalazłam rośliny zwinięte w gazetę z datą 15 czerwca 1888 roku - mówi Agnieszka Milewska. Gazeta to poradnikowy dodatek do wydawanego wówczas dziennika Berliner Tageblatt.

- Gdyby ktoś korzystał z tych zielników w latach powojennych, z pewnością by nie przetrwały. To przecież tak kruche i delikatne rzeczy - podkreśla.

Zielniki szkoła przekazała naukowcom z Uniwersytetu Szczecińskiego i Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. Mają być odrestaurowane, a botanicy ocenią naukową wartość zasuszonych roślin.

- Wiąże się z tym kolejna niesamowita historia. Jeden z naukowców, który przyszedł po zielniki jest absolwentem naszej szkoły i w tym gabinecie uczył się biologii. Siedział w ostatniej ławce, więc te wszystkie zielniki w zamkniętej na klucz szufladzie miał dosłownie za swoimi plecami - opowiada nauczycielka.

Ona sama szukała sposobu, jak podzielić się niezwykłymi pomocami nie tylko z uczniami szkoły. O gabinecie biologicznym opowiedziała Monice Szymanik, która prowadzi instagramowy profil „Kamienica w lesie” i wydała już dwa albumy pokazujące Szczecin widziany jej oczami. W tym najnowszym „Kamienica w Lesie. Pocztowa 19, czyli ukryte skarby Szczecina” znalazły się zdjęcia i ze szkoły, i z gabinetu biologicznego.

„Odkryciom stareńkiego w Szczecinie nie ma końca i to dla mnie jest cudowne, że przedwojenne pozostałości tak bardzo łączą ludzi” - napisała Monika Szymanik.

I na grudniową premierę nowego albumu wybrała aulę I LO, w której została zaprezentowana część pomocy dydaktycznych z gabinetu biologicznego.

To nie koniec tej historii. Po wizycie Moniki Szymanik Agnieszka Milewska odkryła jeszcze jedną, zapomnianą i zamkniętą szufladę. Okazało się, że są w niej stare filmy dydaktyczne. Razem z Moniką Szymanik szukają możliwości technicznych, aby odtworzyć film o życiu mrówki i pokazać go szerszej publiczności.

W monografii szkolnej napisano: „Za chwilę ktoś inny wejdzie do budynku, ktoś inny będzie spacerował po piętrach i prowadził zajęciach tam, gdzie my dzisiaj prowadzimy lekcje. Czas. Nie do zdefiniowania.”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tajemnice szczecińskiego Hogwartu. Wypchany krokodyl i ośmiornica [ZDJĘCIA] - Głos Koszaliński

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński