Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczypiornistka Pogoni wspomina udział w mistrzostwach świata

Paweł Pązik
– W sporcie zawsze jest lekki niedosyt. Nawet jak się wygrywa, to człowiek wymaga od siebie więcej - twierdzi Małgorzata Stasiak.
– W sporcie zawsze jest lekki niedosyt. Nawet jak się wygrywa, to człowiek wymaga od siebie więcej - twierdzi Małgorzata Stasiak. Andrzej Szkocki
- Turniej był wspaniały, nie zapomnę tego do końca życia - mówi Małgorzata Stasiak, rozgrywająca Pogoni Baltica Szczecin o swoim występie w MŚ w Serbii.

- Pół roku gry w Szczecinie i już panią prezydent Piotr Krzystek zaprasza na herbatę. W ten sposób wyobrażała sobie pani rozpoczęcie występów w Pogoni?

- W trakcie mojej przygody z piłką ręczną w poprzednich klubach, to była rzecz normalna i nie jestem jakoś zaskoczona tym spotkaniem , aczkolwiek wiem, że stało się ono możliwe dzięki dobremu wynikowi reprezentacji na MŚ w Serbii. Bardzo miło nam się zrobiło z Moniką Stachowską, że zaproszono nas na takie spotkanie.

- W grudniu dużo radości, ale jeszcze w listopadzie nie była pani pewna, czy na mistrzostwa w ogóle pojedzie.

- Na pewno była jakaś nerwowość w moich zachowaniu. Jednak bardzo mocno pracowałam na zgrupowaniu kadry i trener mnie wybrał do szesnastki, z czego byłam niezwykle szczęśliwa i do tej pory te emocje mnie trzymają.

- W Serbii mieszkała pani w pokoju właśnie z Moniką Stachowską?

- Nie, z koleżanką, z którą grałam w Lublinie - Anią Wysokińską. Obecnie gra w Niemczech (występowała w Łącznościowcu Szczecin pod nazwiskiem Baranowska - przyp.red.).

- Jedno szczególne wspomnienie, które pozostanie z MŚ w Serbii?

- Wygrana z Francją i łzy szczęścia. To moment, którego nie da się powtórzyć. Cały turniej był wspaniały, każdy dzień przynosił różne momenty, raz smutku, raz szczęścia. Nie zapomnę tego do końca życia.

- Emocje trochę już opadły, czy cały czas wracają?

- Oj wracają. Ja się czuję zupełnie inaczej, niż przed wyjazdem na mistrzostwa. Nie mogę się obudzić z tego snu. Mnóstwo ludzi nam gratuluje i cieszy się naszym szczęściem. Chcemy jeszcze dalej was uszczęśliwiać i dostarczać wam emocji. Trzeba jednak zejść trochę na ziemię, bo obowiązki w klubie wzywają.

- Jak się zajęło czwarte miejsce na świecie, to pojawia się myśl, że podium było tak blisko, czy może jednak pozostaje radość z ogromnego sukcesu?

- W sporcie zawsze jest lekki niedosyt. Nawet jak się wygrywa, to człowiek wymaga od siebie więcej. Przed samymi mistrzostwami czwarte miejsce brałabym w ciemno, jednak im bliżej podium, tym apetyt mocno urósł. Mimo wszystko osiągnęłyśmy fantastyczny wynik.

- Podobno pani mąż w trakcie turnieju pojechał do Belgradu samochodem...

- (śmiech) Już wcześniej deklarował, że chce przyjechać. Mówiłam mu, aby się wstrzymał, może będzie miał okazję śledzić mecze o stawkę. Jak zaczęłyśmy brnąć coraz wyżej w turnieju, to niewiele myśląc zorganizował wyjazd. Zebrał męża Kingi Grzyb, narzeczonego Kasi Koniuszaniec i swoją siostrę, która też gra w piłkę ręczną. Wzięli auto i przejechali 1800 km. Muszę pochwalić mojego męża, bo od zawsze mi kibicuje i taka wyprawa to dla niego żaden problem.

- Musiał chyba dowieźć też trochę ubrań, bo podobno cała reprezentacja nie była spakowana na aż tak długi pobyt.

- Tak (śmiech). Przywiózł skarpetki, bieliznę. Zabrakło wszystkiego po trochu. Limity bagażowe są różne, zresztą część naszych bagaży pojechała drogą lądową. Wylewałyśmy mnóstwo potu na treningach, ciuszki szybko ubywały. Nie pojechałyśmy tam ładnie wyglądać, tylko ciężko pracować.

- Jak powitały was koleżanki z Pogoni w szatni już po powrocie z Serbii?

- Gratulowały, bardzo się cieszyły, że wróciłyśmy całe i zdrowe. Najważniejsze, że już w komplecie możemy pracować nad formą na najważniejszą część sezonu.

- W marcu kolejne wyzwanie przed reprezentacją Polski, mecze eliminacji mistrzostw Europy z Portugalią. Po porażkach z Czarnogórą i Czechami nasza sytuacja w grupie nie jest wesoła.

- Jesteśmy pod ścianą. Teraz mecze nie będą już pod hasłem, że "chcemy i jest fajnie", tylko "chcemy i musimy". Będzie na nas ciążyć podwójna presja. Nasz zespół jednak radzi sobie bardzo dobrze z kwestią mentalną. Na pewno mecze z Portugalią będą przedsmakiem tego, co nas czeka później, czyli rewanży z Czarnogórą i Czechami. Aby jechać na mistrzostwa Europy musimy pokonać te dwie mocne drużyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński