- Do naszego dyżurnego zadzwoniła kobieta, która powiedziała, że opiekuje się dzieckiem i skarżyła na kłopoty ze swoim partnerem - mówi podkom. Katarzyna Legan z Komendy Miejskiej Policji. - Kończyła połączenia i dzwoniła znów.
W końcu telefon zamilkł na dobre, ale do policjantów zadzwonili sąsiedzi, twierdząc, że kobieta stoi z dzieckiem na rękach przy otwartym oknie na drugim piętrze i wygląda, jakby chciała skoczyć.
Na miejsce natychmiast pojechały wszystkie służby. Strażacy błyskawicznie rozłożyli pod blokiem dmuchaną poduchę. Cały teren został ogrodzony, policja usunęła gapiów, a ul. Mickiewicza została zamknięta dla ruchu na odcinku kilkuset metrów.
Desperatka stojąc w oknie co rusz coś krzyczała.
- Nie znam tej pani - mówiła kobieta, która wprowadzała się akurat do bloku, gdzie rozegrał się dramat. - Przywieźliśmy płytki, by wykańczać mieszkanie i nie zostaliśmy wpuszczeni do środka.
Do akcji wkroczyli policyjni negocjatorzy. Przy pomocy strażackiego wysięgnika zbliżyli się do okna, w którym kobieta stała. Po kilkunastu minutach rozmowy weszli do środka i zamknęli okno.
- Ta sytuacja, kiedy kobieta miała dziecko na rękach była dla nas trudna - przyznał jeden z negocjatorów.
- Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało - ocenił wiceprezydent Szczecina Tomasz Jarmoliński, który był na miejscu. - Akcja została przeprowadzona bardzo sprawnie.
Dziecko w dobrym stanie trafiło do szpitala. Do szpitala trafiła również kobieta. Nieoficjalnie wiadomo, że była opiekunką dziecka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?