Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecinianie wylatują do Afganistanu. Co ich tam czeka?

Marek Jaszczyński [email protected]
archiwum PKW Afganistan
Żołnierze 12 Brygady Zmechanizowanej znów pojadą do Afganistanu. Służba poza granicami kraju to nie tylko działania bojowe, to także rozłąka z bliskimi, ale i możliwość poznania kawałka świata.

Wojacy jesienią 2012 roku wyjadą na kolejną misję do Afganistanu. Nam udało się porozmawiać z trojgiem żołnierzy "Błękitnej Brygady", którzy mają za sobą udział w podobnych misjach.

Jednym z tych, którzy wiedzą, że zdecydują się na wyjazd jest kapitan Mateusz Reczko, który w 12 BZ, służy od 2002 roku. Był już na misji w Afganistanie i w Iraku, mówi że kolejny udział w misji to wyzwanie służbowe. Śmieje się, mówiąc o kolejnej misji, że zostawia kwity, wychodzi zza biurka i może zająć się "żołnierką". Plutonowy Helena Gostyńska z grupy zabezpieczenia medycznego 12 BZ jeszcze się waha. Ma za sobą pobyt w Afganistanie.

Plutonowy Inna Ostrowska (z grupy zabezpieczenia medycznego) była na misji w Iraku oraz w Bośni.

Co ich tam pcha

- Ciekawość sprawdzenia się i nowe doświadczenie zawodowe. Ale przed wszystkim ciekawość - mówi o swojej decyzji plut. Helena Gostyńska.

- Nie ma w mojej rodzinie tradycji służby w armii, ale zdecydowałam się na pracę w wojsku - tłumaczy plut. Inna Ostrowska. - Byłam w Iraku, to było nowe doświadczenie w ekstremalnych warunkach. Wcześniej pracowałam na oddziale intensywnej opieki medycznej. Jadąc do Iraku zastanawiałam się czy sobie poradzę. Nie wiedziałam czy jadę na wojnę, a byłam w grupie bojowej. Wyjazd na misje to podróżowanie na koszt "firmy", a przy okazji są to dużo większe pieniądze niż zarabia się w kraju.

Każdy zabiera kawałek swojego domu rodzinnego: muzykę, zdjęcia, książki - kapitan Mateusz Reczko

Książka się przydaje

Obie panie w rozmowie z nami przyznały, że w ich przypadku przyda się doświadczenie pod względem medycznym.

- W Iraku odczuwałam stres związany z utratą zdrowia czy życia - przyznaje plut. Ostrowska. - Jak wyjeżdża łam do Iraku nie wiedziałam, co będzie na miejscu. W domu przyzwyczaiłam się do korzystania z określonych kosmetyków. Nie patrzy się na nazwę, tylko pamięta się kolor opakowania. Wyjeżdżając na misję miałam pół plecaka z szamponami, odżywkami do włosów, nie wiedziałam czy będzie to można kupić na miejscu. Na miejscu okazało się, że kosmetyki są dostępne, ale nie te, których używałam. Tak więc mój zapas wcale się nie zmarnował. W Bośni nie było problemów, bo stacjonowaliśmy w mieście.

Plut. Gostyńska przyznaje, że misja to rozłąka na dłuższy czas i dlatego warto zabrać ze sobą zdjęcia najbliższych. A podczas przygotowań najlepiej spytać uczestnika innych misji o to, co warto ze sobą wziąć, na przykład: czy przyda się moskitiera.

- Każdy zabiera kawałek swojego domu rodzinnego: muzykę, zdjęcia, książki - mówi kpt. Mateusz Reczko. - Zresztą było bardzo mało czasu na rozrywkę. Największym zagrożeniem są miny-pułapki. Podczas przygotowań, wpajano nam nawyk sprawdzania drogi.

Podczas misji nie zawsze jest też czas na znalezienie wolnego czasu, na przykład żeby przeczytać książkę.

- Książki to super sprawa - mówi plut. Inna. - W Iraku jeśli była praca, to się ciężko pracowało, kiedy był spokój to każdy odpoczywał, bo za chwilę sytuacja mogła się zmienić. W czasie odpoczynku można było nawet czytać książki, ale bez sensu brać ze sobą dodatkowy ciężar na wyjazd. Ale za to miałam komputer zawalony książkami w wersji elektronicznej.

Rodziny z niepokojem w domach

Dla uczestników misji ważny jest kontakt z najbliższymi.

- Jest co prawda kontakt telefoniczny, ale nie jest to, to samo, co bezpośrednia rozmowa - mówi plut. Helena Gostyńska. - Zawsze rodzina martwi się, zwłaszcza, że wyjeżdżamy na pół roku. Moi dziadkowie bardzo się martwili, szczególnie, gdy nadchodziły informacje o tym, że zginął żołnierz. Ale zawsze ich uspokajałam, obiecałam, że wrócę cała i zdrowa.

Przed poprzednią misją do Afganistanu żona kpt. Reczko była w czwartym miesiącu ciąży.

- Nie była zachwycona, nikt nie jest szczęśliwy, ale mamy świadomość poczuwania się do obowiązku, każdy z nas wybrał taki zawód - tłumaczy kapitan.

Misje są niebezpieczne, ale w czasie takiej podróży zdarzają się sytuacje, kiedy jest czas na uśmiech, a nawet na domową atmosferę.

Zawsze rodzina martwi się, zwłaszcza, że wyjeżdżamy na pół roku - plutonowy Helena Gostyńska

- Bardzo mile wspominam święta wielkanocne pod koniec kwietnia 2008 roku - mówi plut. Inna. - Byliśmy już od stycznia na misji. Bardzo lubię jeść jajka, stęskniłam się strasz nie za ich smakiem. Wiedzieliśmy, że będzie dostawa produktów z Polski. W moim zgrupowaniu bojowym była jeszcze jedna kobieta i przed uroczystością wystąpiłyśmy w roli kucharek. W trakcie przygotowań najadłam się jajek i miło spędziłam święta. Kiedy dowódca przekazywał mi życzenia, łzy płynęły z oczu. W lany poniedziałek, dowódca plutonu wezwał mnie do sali, okazało się, że praktycznie każdy wylał na mnie wiadro wody. Tradycji stało się zadość, wszyscy mieli zabawę z wyjątkiem mnie.

We wspomnieniach plut. Gostyńskiej pozostaje bardzo dobra atmosfera w ambulatorium, które Polacy prowadzili wspólnie z Amerykanami.

- Wyjazd do wioski z pomocą dla ludności dawał okazję do przyjrzenia się ludności, która była wdzięczna i serdeczna.

W gorącym Iraku

W opowieściach naszych rozmówców ważną rzeczą było przyzwyczajenie się do klimatu w miejscu pełnienia misji.

- Inna wysokość, inny klimat, inna temperatura, a to co zostało w pamięci to na pewno upał - wspomina Helena. - Pamiętam jak wylądowaliśmy w Bagram i czekaliśmy na transport. Około godziny, po tej godzinie, a było południe odczuliśmy piekące słońce. Każdy miał "wojskową opaleniznę", czyli opalony kark i ręce do wysokości podwiniętych rękawów munduru.

- Początkowo było znośnie, w nocy około zera i w dodatku padał deszcz, ale z każdym dniem było coraz cieplej. 30 kwietnia zdarzyła się burza z błyskawicami i do końca zmiany, do połowy października nie spadła ani kropla deszczu. Parę razy w cieniu widziałam 56 stopni Celsjusza! Ale nie myśli się o tych upałach, człowiek szuka cienia, musi dużo pić, wspomagaliśmy się klimatyzacją w kontenerach mieszkalnych. W wrześniu, gdy było ledwo ponad 30 stopni nawet marzliśmy, i zakładało się długi rękaw. Nie rozumieliśmy lokalnej ludności, która włączała piecyki, widać mają tak przegrzane organizmy, tak jakby to dla nas było raptem kilka stopni Celsjusza powyżej zera.

Jak mówi plut. Ostrowska Irak to ciekawy kraj, a najbardziej malowniczo wyglądały burze piaskowe, które można było podziwiać jako wyjątkowe widowisko w poma rań czowej poświacie. Burze trwały czasem parę minut albo parę godzin.

Afganistan mógłby żyć z turystyki

Według kpt. Reczko gdyby nie trwający konflikt to Afganistan byłby wyjątkowym miejscem dla turystów. W tym kraju mógłby powstać niejeden górski kurort.

- Społeczeństwo Afganistanu składa się z wielu plemion, praktycznie co region to inne zwyczaje. W Ghazni nie byliśmy specjalnie przyjaźnie traktowani, ale generalnie Afgańczycy przyjaźnie traktują przyjezdnych. Poza tym polski żołnierz ma umiejętności łatwego nawiązania kontaktu, mimo bariery językowej.

W Iraku odczuwałam stres związany z utratą zdrowia czy życia - plutonowy Inna Ostrowska

Pierścień cnoty jako pamiątka

Według żołnierzy z "Błękitnej Brygady", z którymi rozmawialiśmy zdjęcia i wspomnienia to najlepsze pamiątki.

- Gdy byłem w Afganistanie to można było zaopatrzyć się we flagi danego kraju, które były miłymi pamiątkami. W tym kraju rozwija się przemysł pamiątkarski, niektórzy przywożą także z misji tradycyjny strój afgański - tłumaczy kpt. Reczko.

Jednak jak się okazuje Prawdziwym hitem jest golanka bądź libanka, po której rozpoznaje się uczestnika misji. To pierścień składający się z kilku elementów. Według starej legendy, gdy mężczyzna dawał kobiecie taki pierścień i wyjeżdżał, to po powrocie wiedział, czy była wierna czy nie, bo gdy raz się go ściągnie to pierścień rozpada się na części.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński