Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin powoli zmienia się w pustynię

Agnieszka Pawłowska
Swój antykwariat właśnie zamyka jedna z najbardziej doświadczonych znawczyń antyków. - Lata chodzenia po urzędach, szukania pomocy, nie mam już siły - mówi Katarzyna Piotrkowska, z wykształcenia historyczka sztuki.
Swój antykwariat właśnie zamyka jedna z najbardziej doświadczonych znawczyń antyków. - Lata chodzenia po urzędach, szukania pomocy, nie mam już siły - mówi Katarzyna Piotrkowska, z wykształcenia historyczka sztuki. Andrzej Szkocki
Antyki. 10 lat temu szczeciński antykwarysta Jacek Bukowski z żalem pisał o tym, że rynek antykwaryczny w Polsce, to kompletnie nieistniejąca w mediach branża, mało znana społeczeństwu dziedzina. Do dziś nie zmieniło się nic.

Inni właściciele szczecińskich sklepów z antykami i starociami także nie pałają entuzjazmem. Chętnie rozmawiają o swojej pasji i interesie, niechętnie jednak o jego przyszłości, stosunku społeczeństwa i władzy do rynku antykwarycznego.

Ludzie kupują wzrokiem, a nie sercem
- Od zawsze interesowałem się tym, co ma duszę. Dzisiaj zauważam, że ludzie kupują wzrokiem, a nie sercem. Jest taka mentalność, takie myślenie, że jak jakaś staroć jest droga, to ktoś mówi: "kupię nową, będzie tańsza!", ale to już przecież nie to samo - mówi Jan Komecki, właściciel sklepu z antykami na Pocztowej w Szczecinie.

Nie ma za złe nikomu, że kupuje nowsze i tańsze ozdoby do domów czy biur, bo zdaje sobie sprawę, że nie każdego stać na taki wydatek.

- Nie toleruję jednak sytuacji, kiedy nowe produkty udają antyki niszcząc tym samym rynek antykwaryczny i sprowadzając go do podziemia. Polskie prawo jednak zdaje się być bezradne wobec podróbek, które zalewają domy wielbicieli staroci i antyków. A kiedy w grę wchodzą tańsze falsyfikaty, handel oryginałami upada - dodaje.

Swój antykwariat właśnie zamyka jedna z najbardziej doświadczonych znawczyń antyków, Katarzyna Piotrkowska. Swoją działalność prowadzi od ponad 30 lat, a na Mariackiej gości od 14. Od lat walczyła o to, by miasto obniżyło jej czynsz za zawilgoconą piwnicę, a która nie stanowi powierzchni handlowej. Bez skutku. Po kilku latach chadzania po urzędach miasta jest zmęczona. Ze smutkiem o swoim interesie mówi nie tylko ona sama, ale także jej szczecińscy konkurenci, którzy szanują jej prace oraz wiedzę jaką posiada.

- Uczyłem się od niej fachu. To jedna z najbardziej doświadczonych osób w tej branży. Wielka szkoda, że to wszystko zostanie zaprzepaszczone - mówi Jacek Bukowski, który antykami zajmuje się wraz z żoną od 1989 roku. Swój sklep prowadzą przy placu Grunwaldzkim.

Popiera tezę o tym, że rynek zawalony jest podróbkami, ale z tym stara się walczyć dzięki internetowi i stałym klientom. Do ich zdobycia potrzeba jednak czasu oraz doświadczenia. Antyki Bukowskich przypominają małą, ale przytulną galerię, na której nie tylko zobaczymy cenne przedmioty, ale także dzięki opisom sami dowiemy się skąd pochodzą oraz kto jest ich autorem. Skrupulatne obejrzenie ich może zająć nam sporo czasu. Ale wedle Bukowskich, dbałość o szczegóły i klienta, to podstawa dobrze prosperującego interesu. Kryzys jednak zrobił swoje. Jak wspomina Halina Bukowska, w przeciągu kilku lat wykruszyło się kilka grup klientów.

- Zawsze dużo było takich starszych pań, emerytek, które czasem wpadały, by kupić coś niedrogiego do domu. Wydawały przy tym góra 150 złotych, ale zaglądały tu często. Teraz już takich klientów nie ma - mówi Halina Bukowska.

- Nie toleruję sytuacji, kiedy nowe produkty udają antyki niszcząc tym samym rynek antykwaryczny i sprowadzając go do podziemia

Jan Komecki, właściciel sklepu z antykami

Jan Komecki rozpamiętuje natomiast prawników czy biznesmenów lubiących zapatrywać się w starocie, które miały służyć jako ozdoba do biur.

- Schodziły zabytkowe lampy, figurki i inne starocie mogące służyć za ozdobę do biura. Teraz już chętnych na takie zakupy nie ma - mówi Komecki.

To były miejsca tętniące życiem kulturalnym
Przy okazji specyficznych klientów wspomina też tzw. "lokalnych patriotów", którzy zaglądali do sklepu na Pocztowej, by zakupić przedmioty ściśle związane ze Szczecinem. Na swoich półkach wciąż ma przedmioty oddające ducha miasta. Nikt jednak nie jest nimi zainteresowany. Największy żal jednak antykwaryści mają głównie do władz, które wciąż traktują ich jedynie jak handlowców, a nie ośrodki kultury.

- Jakiś czas temu w sklepach z antykami odbywały się wernisaże, spotkania z artystami. To były miejsca tętniące życiem kulturalnym, teraz to wszystko zgasło. Władza nie dba o kulturę, niszczy nas żarłoczny kapitalizm - relacjonuje Jan Komecki.

Szybko przechodzi do sprawy śmieci, za które musi uiszczać miastu opłatę, a do której nie poczuwa się zobowiązany z racji specyfiki działalności jaką prowadzi.

- Ja tu nie produkuję żadnych odpadów. A płacę za śmieci jak inne sklepy, które codziennie wynoszą tony kartonów po produktach. Co prawda opłata została zmniejszona, ponieważ wywalczyłem to w urzędzie miasta, jednak sam fakt, że muszę to robić jest dość absurdalny - żali się Komecki.

Za jedną z przyczyn, która powoduje, że interes idzie słabo uważa umiejscowienie swojego lokalu.

- W Szczecinie mamy dziwną politykę budowania co rusz wielkich hipermarketów w centrum miasta. Ludzie chodzą na zakupy tam, bo jest wszystko blisko i pod ręką, a małe sklepiki umierają. Kto dziś zajrzy do takiego lokalu na Pocztowej? Kto w ogóle wie o jego istnieniu? - pyta się Jan Komecki.

Dlaczego nie przeniesie się do internetu tak jak Bukowscy i inni antykwaryści ze Szczecina?

- Nie znam się na tym, stary jestem. Poza tym tam nie można przedmiotu dotknąć, zobaczyć, obejrzeć z bliska. Inna bajka. - mówi właściciel sklepu na Pocztowej. Wedle antykwarysty odpada kolejna moja propozycja zarobku czyli muzea.

- Nie mają pieniędzy na kupowanie takich przedmiotów. Chyba, że znajdzie się jakiś sponsor, ale z tym też bywa trudno - opowiada antykwarysta.

Marzenie się rozmywa
Bukowscy natomiast wskazują na inne, mniej "przyziemne'' , ale równie ważne problemy trawiące rynek antykwaryczny w Szczecinie.

- Nie ma tu takiej konsolidacji środowiska, wszyscy podchodzą do siebie nieufnie - mówi Jacek Bukowski, przywołując przykład Kopenhagi, która ma swoją ulicę sklepów z antykami, gdzie mieści się kilkanaście takich lokali, A ich właściciele mają swój związek zawodowy. W Polsce, a tym bardziej w Szczecinie, można według niego tylko o tym pomarzyć. Bukowskimi jednak nie targają jednak silne problemy finansowe, tak jak innymi sklepami z antykami, które co rusz zostają zamykane. Wszyscy martwią się końcem sklepu Katarzyny Piotrkowskiej, ale sama zainteresowana mówi, że ma dość.

- W Szczecinie mamy dziwną politykę budowania wielkich hipermarketów w centrum miasta. A małe sklepiki umierają. Kto dziś zajrzy do takiego lokalu na Pocztowej?

Jan Komecki, właściciel sklepu z antykami

- Lata chodzenia po urzędach, szukania pomocy, nie mam już siły - komentuje Katarzyna Piotrkowska, z wykształcenia historyczka sztuki.

Antykwarystom poza żalami do różnych instytucji pozostały niekiedy jeszcze ich kolekcje. O swojej z rozmarzeniem mówi Jan Komecki.

- Kiedy wchodzę rano do tego sklepu, jest mi bardzo przyjemnie, czuję się tu naprawdę doskonale i miło wśród tej kolekcji. Kiedy jednak o 17 muszę opuszczać to miejsce, to dopada mnie zły nastrój. Czuję jak to wszystko, co było moim wielkim marzeniem i pasją, rozmywa się - kończy ze smutkiem Jan Komecki, przyglądając się przedmiotem w swoim sklepie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński