Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin: bez wyroku w procesie o śmierć żeglarki

Mariusz Parkitny
Miałem wyrzuty sumienia, że nie wezwaliśmy pomocy wcześniej - mówił na jednej z rozpraw Jacek T. (na zdjęciu odwrócony tyłem). Obok obrońca Edwarda P., mec. Jakub Łysakowski.
Miałem wyrzuty sumienia, że nie wezwaliśmy pomocy wcześniej - mówił na jednej z rozpraw Jacek T. (na zdjęciu odwrócony tyłem). Obok obrońca Edwarda P., mec. Jakub Łysakowski. Andrzej Szkocki
Sąd przesłuchał dzisiaj ostatniego świadka w procesie żeglarza oskarżonego o spowodowanie wypadku na wodzie. Ale proces zakończy się najwcześniej za kilkanaście tygodni. Powód: opinia biegłego.

Sędzia Katarzyna Gródź zdecydowała w środę, że aby wyjaśnić wszystkie okoliczności śmierci 29-letniej Marty M. konieczne jest powołanie biegłego z zakresu bezpieczeństwa nawigacji i żeglugi. Został nim pracownik Akademii Morskiej w Szczecinie.

- Ma opisać okoliczności i przyczyny wypadku, naruszenia zasad bezpieczeństwa na jachcie i odpowiedzieć na pytanie, czy między tymi naruszeniami a wypadkiem był związek przyczynowy - tłumaczyła sędzia Gródź.

Proces toczy się od lipca przed Sądem Rejonowym w Szczecinie.
Opinia biegłego ma być gotowa w ciągu kilku, kilkunastu miesięcy. Dlatego następna, być może ostatnia rozprawa będzie dopiero za dwa, trzy miesiące.

Dzisiejsze zeznania 66-letniego Tomasza K. nie wniosły wiele do sprawy. Jest bosmanem na przystani "Pogoń" w Szczecinie. Potwierdził, że obowiązek wpisywania się do rejestru wypłynięć jachtów nie wynika z przepisów prawa, a jedynie praktyki.

Kapitan jachtu z którego w styczniu wypadła Marta M. nie wpisał się do rejestru. 47-letni żeglarz Edward P. jest oskarżony o spowodowanie wypadku i nieudzielenie pomocy. Razem z nim odpowiada pasażer tragicznego rejsu, 41-letni Jacek T. Dopiero trzy dni po utonięciu zawiadomił policję. Przyznał, że obaj chcieli zatuszować sprawę. Edward P. nie przyznaje się do winy.

Marta M. utonęła 20 stycznia ub.r. Wypłynęła w rejs po Zalewie Szczecińskim. Kapitanem jachtu "Astra" był jej znajomy Edward P. Pożyczył łódź od kolegi. Na pokładzie był też Jacek T., znajomy kapitana.

Edward T. to doświadczony żeglarz. Zarabiał wożąc ludzi po Bałtyku. Z zawodu jest technikiem budowlanym. Z Martą znali się od dawna. Razem żeglowali. Według prokuratury, spowodował wypadek na wodzie i nie wezwał pomocy. Twierdzi, że był w szoku. Na procesie milczy. Pierwsza rozprawa pokazała, że podczas rejsu złamał wiele zasad bezpieczeństwa na pokładzie.

"Astrą" wypłynęli rano z przystani "Pogoń" w Szczecinie. Ale w dzienniku pokładowym nie ma o tym wzmianki. Jacht nie powinien w ogóle znaleźć się na wodzie. Nie miał karty bezpieczeństwa. Na pokładzie nie było radia do wezwania pomocy. Załoga nie została przeszkolona jak zachować się w razie wypadku. Nie założyła szelek i kamizelek asekuracyjnych.

Cała trójka piła alkohol. Whisky i żołądkową gorzką wymieszali z herbatą. Marta wypadła za burtę ok. godz. 15. Próbowała się załatwić, bo na łodzi nie było toalety. Zdjęła ubranie. Edward P. twierdzi, że nie chciała założyć linki zabezpieczającej.

- Powiedziała, że będzie jej niewygodnie - mówił podczas jednego z przesłuchań.

Oskarżeni twierdzą, że próbowali ratować dziewczynę. Dwukrotnie podpływali do niej jachtem, ale żeglarkę znosił prąd. Rzucili koło ratunkowe.

- Nie krzyczała. Potem zniknęła pod wodą. Edek był przestraszony. Płakał. Zaproponował, żebyśmy powiedzieli, że wysiadła na brzegu, bo łódź nie miała papierów i będą kłopoty. Zgodziłem się - mówił Jacek T.

Martę poznał na "Astrze". Był znajomym Edwarda P. To on trzy dni po tragedii powiadomił policję. Twierdzi, że męczyły go wyrzuty sumienia. Ale według prokuratury, pomoc wezwał za późno. Dlatego odpowiada za nieudzielenie pomocy. Grożą mu 3 lata więzienia.

Z rejsu wrócili po północy. Dzień później z jachtu zabrali rzeczy Marty. Wyrzucili do śmieci. Przyjaciółce Marty Edward P. tłumaczył, że żeglarka wysiadła w Stepnicy, bo się z kimś umówiła. Zmienił wersję dopiero wtedy, gdy Jacek T. zawiadomił policję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński