Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczna opowieść bez choinki. „Dziadek do Orzechów” - balet znany wszystkim

Małgorzata Klimczak
Małgorzata Klimczak
„Dziadek do Orzechów” to balet znany wszystkim. Nieodłączny element świątecznego nastroju w okresie Bożego Narodzenia. Kiedy jednak wgłębiamy się w treść tej historii, okazuje się, że to wcale nie jest opowieść świąteczna, ale uniwersalna. Opowieść o dojrzewaniu.

Sztuka z muzyką Piotra Czajkowskiego po raz pierwszy pokazana została w petersburskim Teatrze Maryjskim w 1892 roku. Libretto napisali Marius Petipa i Iwan Wsiewołożski według wersji A. Dumasa baśni „Dziadek do orzechów” E.T.A. Hoffmanna. Muzykę skomponował Piotr Czajkowski. Od lat wszystkie teatry muzyczne przed świętami Bożego Narodzenia wystawiają ją jako atrakcję dla dzieci. Sama historia nawiązuje do świąt: jest choinka, są prezenty i świąteczna atmosfera. Wydarzenia realistyczne przeplatają się tutaj ze snem Klary, głównej bohaterki baletu.

Sen i rzeczywistość Klary

W domu Radcy trwają przygotowania do bożonarodzeniowego przyjęcia. W salonie, chwilowo niedostępnym dla dzieci, znajduje się pięknie ubrana choinka. Stopniowo pojawiają się zaproszeni goście. Mała Klara marzy o tym, by dorosnąć i dostawać kwiaty od narzeczonego, tak jak jej siostra. Już są wszyscy, zatem otwarto salon. Ukazuje się choinka i złożone pod nią prezenty. Wśród przybyłych obecny jest ojciec chrzestny Klary Drosselmeyer i jemu przypada rola rozdania prezentów. Jako ostatni, pod choinką zostaje Dziadek do Orzechów. Ten ostatni prezent nie budzi zachwytu wśród dzieci i dorosłych, tylko Klara jest nim zauroczona. Odkłada na bok lalkę i przytula niechcianego przez innych Dziadka. Przyjęcie trwa, wszyscy doskonale się bawią, tylko Fred dokucza Klarze i psuje Dziadka do Orzechów. Na szczęście Drosselmeyer potrafi naprawić zabawkę. Po zakończonym przyjęciu goście rozchodzą się do domów, a Klara - przytulając Dziadka do Orzechów - zasypia w fotelu.

We śnie Klara widzi pokojówki, matkę, babcię i dziadka w dziwnych przebraniach. Zza choinki wychodzą Myszy. Akcja wkracza w baśniowy klimat. Choinka rośnie, Klara dorośleje a zabawka ożywa. Dziadek do Orzechów dowodzi zabawkowymi żołnierzami, walcząc z myszami. Wojsko używa armaty i z pomocą Klary zwycięża Myszy. Dziadek do orzechów zamienia się w Księcia, a Klara w Księżniczkę. Razem podążają do Krainy Słodyczy. W poszczególnych scenach balet wykonuje tańce charakterystyczne: taniec wieszczki cukrowej, hiszpański, arabski, chiński, Trepak (taniec rosyjski), pasterski. Suitę zamyka walc kwiatów. Zachwycona Klara w końcu jednak budzi się w fotelu z zabawką w ramionach.

„Dziadek do orzechów” po szczecińsku

Szczecińska Opera na Zamku realizowała „Dziadka do orzechów” trzy razy. Dwa razy tradycyjnie, ale ostatnia produkcja, którą będziemy mogli podziwiać w grudniu, co najmniej zaskakuje. Zaczynamy się zastanawiać czy na pewno znamy historię Klary, Dziadka do orzechów, Drosselmeyera i Króla Myszy? Czy wiemy, jaki jest rodowód tych postaci – kim była królowa Mysiababa, księżniczka Pirlipata i co to takiego orzech Krakatuka? Nowa realizacja baletowego arcydzieła autorstwa Karola Urbańskiego spróbuje odpowiedzieć na te pytania, wprowadzając dziecięcą i dorosłą publiczność w krainę magii i tajemnicy. Przenikające się światy ludzi i lalek, muzyczna podróż przez krainy Indian, Masajów i Eskimosów, barwne kostiumy i niebanalna scenografia przenosząca do wnętrza szafy z zabawkami. Wszystko składa się na niesamowite widowisko teatralne.

Karol Urbański sięgnął do pierwowzoru – powieści E.T.A. Hoffmanna, wydanej po raz pierwszy w Berlinie w 1816 roku. - Nie chciałem robić tradycyjnej wersji „Dziadka do orzechów” - mówi Karol Urbański, kierownik baletu Opery na Zamku. - Przeczytałem książkę Hoffmana i dotarło do mnie, że to wcale nie jest opowieść o Bożym Narodzeniu, ale o czymś zupełnie innym, a konkretnie o dojrzewaniu. Tradycyjna wersja, według Dumasa ojca, którą znamy, jest zdecydowanie złagodzona. W rzeczywistości to opowieść pełna baśniowych elementów, ale raczej jak z gotyckiej powieści. Jest w niej mnóstwo zawiłości i tajemnic. Muzyka Czajkowskiego świetnie oddaje tę wielowarstwowość.

Tancerze baletu Opery na Zamku przyjęli nową wersję z zainteresowaniem. - Spektakl został oparty na opowiadaniu E.T.A. Hoffmanna, a nie - jak najczęściej na świecie tworzone przedstawienia - do libretta Petipy i Wsiewołożskiego – mówi Karolina Cichy-Szromik, grająca królową Mysiababę. - Nasza wersja ma zatem inne postaci, jest bardziej mroczna, upiorna, niemalże jak wytwór wyobraźni - fantastyczna. Balet klasyczny jako forma, ma swoje określone zasady i w wersji „Dziadka do orzechów” Opery na Zamku zostały one zachowane, jednak choreografia, kostiumy i historia w naszym przedstawieniu są inne. Nie ma tradycyjnej choinki, sań i śniegu. Gdyby porównać te dwie wersje, to jakby postawić obok siebie bajkę Disneya i braci Grimm - obie pobudzają wyobraźnię, ale na innych poziomach.

- To już trzecia wersja „Dziadka do orzechów” w naszej Operze na Zamku – mówi Kseniia Naumets-Snarska, grająca Klarę. - Wszędzie gra się bardziej tradycyjne wersje, więc tym razem choreograf Karol Urbański chciał ten spektakl zrobić inaczej. Na przykład w drugim akcie, w suicie baletowej nasz zespół prezentuje inne regiony świata, choć muzyka pozostaje ta sama. Dlaczego? Widzowie muszą przekonać się sami. Mnie zaskoczyło głównie to, że w drugim akcie będę więcej obserwować historię z boku. Klara, główna postać, w tradycyjnych wersjach tańczy spektakl od początku do końca. Jest jak księżniczka: z małej dziewczynki wyrasta na kobietę, zakochuje się, a u nas jest zupełnie inaczej. Klara do końca pozostaje małą dziewczynką. Jest typem „łobuziary”, niczego się nie boi.

Widzowie są na tak

Pierwsze wrażenia po premierze w Szczecinie były entuzjastyczne. - Przepiękne kostiumy zaprojektowane przez Tijanę Jovanović, fascynujące projekcje multimedialne przedstawiające zmieniające się kontynenty oraz magiczna partytura Czajkowskiego błyskotliwie wykonywana przez orkiestrę Opery na Zamku prowadzoną przez Jerzego Wołosiuka, pomogły Urbańskiemu stworzyć pierwszorzędne widowisko z widownią wypełnioną po brzegi - pisała Alison Kent, Dance Europe.

„Szczeciński „Dziadek do orzechów” to wspaniały przykład ożywienia klasyki przy równoczesnym zachowaniu tego, co w niej najcenniejsze. Wersja Urbańskiego jest ciekawsza niż ta oryginalna i idzie na przekór trendowi traktującemu każdy element kultury jako coś, co napędzać ma postawy konsumpcyjne. - W trakcie spektaklu postaci rzucają na siebie uroki, ale finał jest pozytywny – mówi Karolina Cichy-Szromik. - Jeśli dobrze pamiętam, u Hoffmanna Mysibaba ginie pod pantofelkiem. W tej historii nikt jej nie rozdeptuje, ale też traci życie. Potem ożywa i historia kończy się dobrze. Wydaje mi się, że reakcje dzieci są świetne. Przed realizacją postanowiłam przeczytać opowieść Hoffmanna. Zwykle robię to po wieczornych próbach i w tym przypadku nie obyło się bez trudu, bo trzeba się skupić, żeby zrozumieć zależności między postaciami, zwłaszcza że od dziecka obcujemy z tradycyjnym librettem. Nasze przedstawienie jest podane w bardzo przystępny dla dziecka sposób. W półtorej godziny nie można przecież pokazać na scenie wszystkich niuansów z dzieła literackiego, bo spektakl musiałby trwać cztery godziny.

Ale to nie jest opowieść tylko dla dzieci. Dorośli też ją oglądają z przyjemnością. - Oprócz tego, że jest kolorowo, na scenie są lalki, to jednak spektakl pokazuje uniwersalne prawdy – mówi Karolina Cichy-Szromik. - Wydaje mi się, że są dość czytelne dla dziecka i dla dorosłego. Dorosły widz na pewno może obejrzeć „Dziadka do orzechów” w nowej odsłonie. Rodzice, bardziej niż ich dzieci dziwią się, że nie było w spektaklu choinki. Z dziećmi jest inaczej, bo pewnie często przychodzą na spektakl bez oczekiwań.

„Dziadek do orzechów” na srebrnym ekranie

Utwór wielokrotnie przenoszono na ekran. W 1967 r. nakręcona została polska adaptacja aktorska w reżyserii Haliny Bielińskiej, według scenariusza Marii Krüger oraz samej reżyserki, z udziałem m.in. Wieńczysława Glińskiego (w roli Hoffmanna) oraz Barbary Wrzesińskiej (w roli matki). W 1990 roku powstała kanadyjska wersja animowana w reżyserii Paula Schibli pt. „The Nutcracker Prince”, w której Księciu (Dziadkowi do orzechów) głosu użyczył Kiefer Sutherland, Klarze – Megan Follows, a Pantaleonowi – Peter O’Toole. W 2004 r. nakręcono inną, także animowaną adaptację, w koprodukcji niemiecko-rosyjsko-amerykańskiej. Film ten w reżyserii Michaela G. Johnsona oraz Tatiany Iljiny nosił tytuł „The Nutcracker and the Mousking”. Oba filmy animowane miały w polskiej dystrybucji tytuł „Dziadek do orzechów”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński