Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strajk taksówek

Grzegorz Drążek, 26 września 2003 r.
Charakterystyczna wstążka umieszczona na samochodzie oznacza przyłączenie się taksówkarza do protestu. W poniedziałek, 29 września, w Warszawieodbędzie się ogólnopolski strajk taksówkarzy.
Charakterystyczna wstążka umieszczona na samochodzie oznacza przyłączenie się taksówkarza do protestu. W poniedziałek, 29 września, w Warszawieodbędzie się ogólnopolski strajk taksówkarzy. Emilia Chanczewska
Taksówkarze nie chcą płacić za kasy fiskalne, które muszą zamontować w swoich samochodach.

Rozporządzenie ministra finansów nakłada na taksówkarzy obowiązek posiadania kas fiskalnych od 1 stycznia 2004 roku.

Jadą do Warszawy

Taksówkarze, którzy tego nie uczynią, będą musieli przestać wozić pasażerów. Przeciwko temu obowiązkowi protestują kierowcy taksówek w całej Polsce. Stargardzcy taksówkarze także. Na większości samochodów na znak protestu zawieszono biało-czerwone wstążki. Ogólnopolski protest odbędzie się w najbliższy poniedziałek, 29 września, w Warszawie. Do stolicy wybierają się taksówkarze ze Stargardu.

- My nie protestujemy przeciwko obowiązkowi montowania kas fiskalnych - mówi taksówkarz Lider Taxi. - Protestujemy przeciwko wydatkom, jakie musimy z tego tytułu ponieść. Za montaż jednej kasy trzeba zapłacić 2,5 tys. zł. Skąd mamy wziąć te pieniądze?
Znaczną część kosztów zakupu kas poniesie jednak budżet państwa. Jeżeli będą one zamontowane w wyznaczonym terminie to taksówkarz odbierze zwrot w wysokości 79 procent całej sumy.

- Odliczenie to nie może przekroczyć 2,5 tys. zł. - informuje kierowca z 919. - Tylko że ten zwrot będzie wpisany w podatku, a skąd my mamy teraz wziąć taką gotówkę?
Do Warszawy wybierają się taksówkarze z Lider Taxi, Halo Taxi, Gryf Taxi. Być może dołączą do nich kolejni.

Po kieszeni klienta

Taksówkarze ze Stargardu zapowiadają, że jeżeli nic się nie zmieni i będą musieli ponieść koszty montażu kasy fiskalnej, to od nowego roku ceny za przejazd taksówką w mieście wzrosną.

- To jest nieuniknione, a podwyżka będzie dosyć duża - mówi taksówkarz ze Stargardu. - Już teraz jeździmy na pograniczu opłacalności. Stargardzianie naprawdę mają u nas dobrze. Wozimy po trzy, cztery osoby do pracy. Za kurs płacą one mniej niż za miejską komunikację. Wymusiła to konkurencja, w Stargardzie jest około trzystu taksówkarzy, a może więcej i jest ostra walka o klienta. Od stycznia solidarnie wszyscy taksówkarze podniosą jednak ceny.

Obecnie za kurs z osiedla Pyrzyckiego do hipermarketu Tesco na obrzeżach miasta można dojechać za 5-6 zł. Kurs z centrum miasta do Kluczewa to 8-9 zł. W czasie wakacji nad jezioro Miedwie, oddalone od centrum o 7 kilometrów, trzeba było zapłacić 10 zł.

Stargardzcy taksówkarze narzekają jeszcze na jedno. Są zobowiązani do odbycia kursu. Bez niego nie mogą zarabiać na taksówkach.

- Przechodząc poprzedni kurs mówiono nam, że to jest na zawsze - mówi taksówkarz. - Teraz jednak musimy robić nowe kursy. Taki jeden to wydatek ponad tysiąca złotych. Sześćset złotych trzeba zapłacić za kurs w Wojewódzkim Zakładzie Doskonalenia
Zawodowego, dwieście dla miasta za wydanie koncesji, kolejne dwieście dla starostwa za egzamin i pięćdziesiąt złotych dla sądu za złożenie zapytania o niekaralności. To są bardzo duże pieniądze i jeszcze te kasy fiskalne.

Nikt w ministerstwie finansów, które wydało rozporządzenie o obowiązku posiadania kas fiskalnych w taksówkach, nie kwapi sie do zmiany decyzji. Kilka dni temu w radiowej "Trójce" można było usłyszeć wypowiedź jednego z przedstawicieli ministerstwa, który stwierdził, że jeżeli człowiek handlujący na rynku może mieć kasę, to dlaczego nie taksówkarz? Zwolennicy rozporządzenia podkreślają, że kasy fiskalne w taksówkach wyeliminują ukrywanie przez taksówkarzy prawdziwych dochodów.

Nie kopać się z koniem

Nie wszyscy stargardzcy taksówkarze włączyli się do protestu. Nie zrobili tego przede wszystkim ci tak zwani "niezrzeszeni", których najczęściej można spotkać przed dworcem PKP.

- Nie włączam się do strajku, no bo i dlaczego miałbym to robić? - pyta z uśmiechem na twarzy jeden z nich. - Przecież to kopanie się z koniem, a ja nie mam ochoty na to. Decyzje już zapadły i żaden protest nie pomoże.

"Niezrzeszeni" taksówkarze ze Stargardu nie mają ochoty na wspólny strajk z kolegami po fachu także z innego powodu.
- Przecież ci taksówkarze jeżdżą poniżej granicy opłacalności - mówi "niezrzeszony" taksówkarz. - U nas tak nie ma, proponujemy normalne ceny. Takie, które powinny obowiązywać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński