Spójnia rozpoczęła od dwupunktowego trafienia Wiktora Grudzińskiego. Gospodarze nie mieli wielkiego problemu z wypracowaniem sobie pozycji rzutowych. Nie dziwi więc, że w 7 minucie wygrywali już 19:7. Goście szczególnie w obronie nie prezentowali się dobrze. To sprawiło, że po dziesięciu minutach stargardzianie mieli już 27 punktów. W drugiej kwarcie gracze GKS znacznie poprawili się w defensywie i nasi zawodnicy mieli kłopoty, by znaleźć się na czystej pozycji. Były natomiast straty Marcina Stokłosy i Rafała Kulikowskiego. W 15 minucie gospodarze wygrywali już tylko 31:26. W tym momencie stargardzianie przełamali niemoc w ataku i po dwóch trójkach Jerzego Koszuty znów mieli wyraźną przewagę.
W trzeciej kwarcie przewaga Spójnia długo utrzymywała się na granicy dziesięciu punktów, ale oba zespoły nie grały najlepiej. Sporo rzutów było niecelnych. W 27 minucie stargardzianie wygrywali 50:41. Na koniec trzeciej kwarty było 53:45. To było dziesięć minut, o których obie ekipy chciały szybko zapomnieć. Na parkiecie panował chaos, zawodnicy rzucali na siłę, faulowali. Goście mogli być zadowoleni tylko z tego, że zmniejszyli straty o pięć punktów. W czwartej kwarcie najpierw GKS rzucił trzy punkty i w 32 minucie przegrywał tylko 48:53. Nasi gracze niemoc w ataku przełamali w 34 minucie. Trójkę rzucił Stokłosa, a po chwili skutecznie wykończył kontratak Adam Parzych. A kiedy minutę później Stokłosa trafił kolejną trójkę było 61:53. Goście grali ambitnie, ale już nie byli w stanie zniwelować strat, bo stargardzianie nie mieli już przestoju w ataku.
Spójnia Stargard - GKS Tychy 78:65 (27:15, 17:16, 9:14, 25:20)
Spójnia: Koszuta 22 (trzy razy za 3 pkt), Stokłosa 18 (4), Parzych 12 (1), Grudziński 10, Stępień 8, Bodych 6, Kulikowski 2, Buczyniak, Grzegorzewski, Soczewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?