Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierdząca afera

Marzena Domaradzka
Mieszkańców Luboradza zdziwiły tajemnicze transporty z odpadami, tiry podjeżdżały w późnych godzinach wieczornych lub w dni wolne od pracy.
Mieszkańców Luboradza zdziwiły tajemnicze transporty z odpadami, tiry podjeżdżały w późnych godzinach wieczornych lub w dni wolne od pracy. Marzena Domaradzka
Cztery transporty odpadów niewiadomego pochodzenia udało się wwieźć na wysypisko śmieci w Komorowie koło Reska, firmie z Chociwla produkującej plastikowe okna.

Gdyby nie interwencja mieszkańców pobliskiego Luboradza, których zaintrygował fakt, że tiry ze śmieciami podjeżdżają późnym wieczorem lub w dni wolne od pracy, proceder trwał by nadal.
Odpowiedzialny za wysypisko Waldemar Czaban twierdzi, że śmieci z chociwelskiej firmy "FROMASKO" Sp. Z o.o. przyjął pierwszy raz we wrześniu, ale jak zaręcza były to jedynie odpady komunalne. Tymczasem ostatni transport, który wylądował na składowisku pod koniec stycznia został po kontroli pracowników z Urzędu Miejskiego natychmiast cofnięty. Jak okazało się później firma nie przedstawiła zaświadczenia, że opady nie są toksyczne. - Natychmiast zwróciliśmy się do firmy, aby zabrała odpady ze składowiska - stwierdza burmistrz Reska Zdzisław Trojga.
Śmieci pochodzące z transportu to głównie odpady po produkcji okien plastikowych, ramy wypełnione pianką politurenową, worki pełne pyłu poprodukcyjnego oraz puszki i opakowania po chemikaliach. Co jeszcze znalazło się pod grubą warstwą śmieci, która od września szczelnie przykryła odpady przyjęte od firmy "FROMASKO" tego prawdopodobnie nikt się dowie. Trudno też dociec na czyje polecenie transporty wjeżdżały na składowisko w Komorowie.
Według pierwszej wersji, potwierdzonej w notatce służbowej, jaką sporządzono w czasie kontroli 28 stycznia br. odpowiedzialny za wysypisko pracownik stwierdził, że o wszystkich transportach powiadamiał swojego przełożonego. Tymczasem dyrektor Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Resku Marek Mazerski zaprzecza, jakoby wiedział cokolwiek na ten temat.
Dziś Waldemar Czaban twierdzi, że decyzję o wwozie odpadów niewiadomego pochodzenia podjął indywidualnie. - To nie były żadne toksyczne śmieci - stwierdza. - Zwykłe odpady, jakie powstają przy produkcji "plastików", na dobrą sprawę plastikowe butelki tzw. pety też nie powinny być tutaj składowane, bo śmierdzą plastikiem - dodaje. Burmistrz Reska w dwa dni od sprawy z cofniętym transportem zdecydował o natychmiastowym rozwiązaniu umowy z kierownikiem wysypiska. - Moja decyzja była podyktowana nie tylko tym jednym zdarzeniem, już wcześniej moi pracownicy alarmowali o fatalnym stanie składowiska - stwierdza.
Pierwsza kontrola, jaka miała miejsce w Komorowie w październiku ubiegłego roku wykazała rażące uchybienia. - Wysypisko sprawiało wrażenie opuszczonego, wszędzie panował straszliwy bałagan, śmieci nie były posegregowane odpowiednio, ale wymieszane jak popadnie - stwierdza inspektor ochrony środowiska i gospodarki wodnej w Urzędzie Gminy w Resku Danuta Mielcarek, wizytująca miejsce. I choć od dłuższego czasu było wiadomo, że na wysypisku dzieje się źle, dopiero w obliczu sprawy wwozu niebezpiecznych odpadów zdecydowano podjąć jakiekolwiek kroki.
Dlaczego firma z Chociwla, aż w Resku szukała miejsca dla swoich śmieci niestety nie udało nam się dowiedzieć, bowiem właściciel firmy stwierdził, że telefonicznie nie będzie udzielał informacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński