Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć albo życie

Emilia Chanczewska, Anna Starosta
Tadeusz Bednarski ma wielką nadzieję, że już niebawem jego syn wróci do domu. Na zdjęciu przed wejściem do swojego bloku na os. Zachód, z którego na pielgrzymkę pojechało aż 18 osób.
Tadeusz Bednarski ma wielką nadzieję, że już niebawem jego syn wróci do domu. Na zdjęciu przed wejściem do swojego bloku na os. Zachód, z którego na pielgrzymkę pojechało aż 18 osób. Emilia Chanczewska
Wczoraj w domach rodzin ofiar wypadku polskiego autokaru trwało nerwowe wyczekiwanie na informacje z Francji.

Niepewność i strach mieszały się z nadzieją. W niektórych domach nadzieja skończyła się już bezpowrotnie.

Do Francji poleciał syn Henryki Banaszek, fryzjerki ze Stargardu, która uczestniczyła w pielgrzymce.

- Nic nie wiemy, teściowej nie ma ani na liście zmarłych, ani na liście rannych - mówiła nam Agnieszka Banaszek, synowa. - Mąż dzwonił, ale to była króciutka rozmowa. Powiedział, że trwają rozmowy, dochodzenia.

Pani Henryka na pielgrzymkę pojechała ze znajomymi z parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Stargardzie. Przysłała tylko jednego smsa, z życzeniami dla wnuka z okazji urodzin.

Rozmawialiśmy wczoraj także z synową innej stargardzianki, Krystyny Gronek.
- Na miejscu jest teść, który w krótkiej rozmowie przekazał nam, że mama żyje, jest w szpitalu - opowiada Ewelina Buzdygan-Gronek. - Miała robione prześwietlenia. Jej stan jest stabilny.

Leżał na noszach

Przeżył 30-letni Szymon Bednarski. Poleciała do niego matka. Ojciec, ze względu na stan zdrowia, musiał zostać w domu.

- Dostałem nadciśnienia, 190 na 110, nerwowo reaguję na każdy telefon - mówi Tadeusz Bednarski z osiedla Zachód w Stargardzie, ojciec Szymona. - Dzięki mojej siostrze, która mieszka we Francji, mamy informację od lekarza z Grenoble, że życie syna nie jest zagrożone. Cały czas żyję z nadzieją, że wszystko dobrze się skończy. Dziś w gazetach zobaczyłem syna na zdjęciu, jak leży na noszach. Ma czerwone plecy, chyba poparzone...?

- My, niestety, nie mamy dobrych informacji - mówi zięć Grażyny Stępnikowskiej ze Stargardu. - Potwierdziło się, że teściowa nie żyje.

Nikt się nie odzywał

- Dwóch uczniów żyje - takie informacje przekazał wczoraj rano prezydent Świnoujścia. Chodziło o Bartosza Banaka i Pawła Pollaka. To chłopcy, których prezydent pamiętał z rozdania nagród dla najlepszych uczniów. Z naszych informacji wynika też, że tragiczny wypadek przeżyła Jowita Chorzępa, nauczycielka angielskiego. Ma prawdopodobnie 80-procentowe poparzenia ciała. Na liście osób, które przeżyły, jest też Lidia Kropska.

- Ma wybite zęby i połamany obojczyk - mówiła jej mama przez łzy. - Ale żyje, żyje! To najważniejsze.

Do Pani Lidii pojechała siostra. Wraz z nią siedem innych osób z rodzin uczestników pielgrzymki.

- Po drodze nikt się nawet nie odzywał - mówi prezydent Janusz Żmurkieiwcz, który pojechał z mieszkańcami do Goleniowa. - Jechaliśmy tak w milczeniu. W samolocie mieliśmy zarezerwowanych 10 miejsc. Prócz członków rodzin, pojechał też lekarz oraz psycholog.

Tragiczne wieści

Prócz dobrych wieści, dochodziły też wczoraj do wszystkich informacje tragiczne. Państwo Niewiarowscy nie żyją. O tym dowiedzieliśmy się najwcześniej. To wspaniałe małżeństwo. Często jeździli na pielgrzymki. To parafianie kościoła pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza.

- Kobieta była na wózku inwalidzkim, mąż się nią opiekował - mówi nam ze smutkiem ksiądz z tej parafii.

- Zawsze tacy uśmiechnięci, dobroduszni - opowiadała wczoraj jedna z sąsiadek państwa Niewiarowskich, zalewając się łzami. - Wyjeżdżali w intencji poprawy jej stanu zdrowia. Chociaż charakterem i duszą byłą zdrowsza niż ktokolwiek inny - sprawny. Wspaniała osoba. Modlę się za ich dusze.

Wyły syreny

Wczoraj w samo południe na okrętach Marynarki Wojennej i jednostkach Żeglugi Świnoujście zawyły syreny. W całym mieście stanęły samochody. Mieszkańcy i turyści przystanęli w milczeniu.

- Córka znajomych pojechała na tę pielgrzymkę - mówi pani Joasia, którą spotkaliśmy na Wybrzeżu Władysława IV na spacerze z 8-miesięczną Weroniką. - Wiem, że przeżyła, ale jest w szpitalu. Nie wiem, w jakim jest stanie. Dziś rano poleciał tym specjalnym samolotem jej ojciec. Modlę się za nią i wszystkie osoby, które uczestniczył w tej tragedii.

W kościołach modlą się ludzie. M.in za księdza Przemysława Redesa, który wiele lat pracował w świnoujskiej parafii. Najlepiej zapamiętała go młodzież.

- Ksiądz uczył mnie religii - mówi Kasia, która przyszłą się pomodlić do kościoła pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza. - Prawdziwy ksiądz, z powołaniem. Jak opowiadał o Bogu, to nie jak kazanie, tylko tak od siebie. To straszne...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński