Siłowy zatarg z policjantami w Szczecinie. Miejska aktywistka ma dowody niewinności?

W poniedziałek przed szczecińskim sądem rejonowym odbyła się druga rozprawa. Oskarżona Danuta Sobczak-Domańska kontynuowała wyjaśnienia, które rozpoczęła na pierwszej rozprawie jeszcze przed wakacjami. W poniedziałek ogłosiła, że ma nowe dowody na to, że prokuratura oskarża ją bezpodstawnie, a policjanci kłamią.

- Po tym jak rozwiesiłam informacje, że poszukuję świadków zdarzenia zgłosiły się dwie osoby, które widziały co się działo podczas interwencji. Chciałabym, aby sąd je przesłuchał - mówiła.

Nagrania z policyjnego monitoringu zdarzenia na pl. Kościuszki nie ma i nie wiadomo dlaczego.

Aktywistka i jej adwokat mają jeszcze jeden powód do zadowolenia. Widzieli nagranie z monitoringu na komisariacie, gdzie kobieta została przywieziona przez policjantów.

- Na nagraniu widać, że naszywka z nazwiskiem na mundurze policjanta jest cała, a nie tak jak mówił w śledztwie, że ja mu ją zerwałam - tłumaczy oskarżona.

Wersja policjantów diametralnie różni się relacji Sobczak -Domańskiej. Twierdzą, że podjęli interwencję, bo kobieta weszła na jezdnię przy czerwony świetle, a po chwili stała się agresywna i nawet dopuściła się fizycznego ataku na funkcjonariuszy.

Do zdarzenia doszło rok temu na pl. Kościuszki. Oskarżona nie zaprzecza, że weszła na jezdnię na czerwonym świetle. Tłumaczy się zaskoczeniem związanym z piratem drogowym, które pędził przez miasto. Twierdzi, że zwróciła na to uwagę policjantom, ale oni nie reagowali i zaczęli ją legitymować. Kobieta wyjęła telefon i chciała nagrać interwencje. Wtedy miała usłyszeć, że jest lewacką szmatą, a w radiowozie miała zostać uderzona kajdankami. Obrażenia na jej ciele potwierdziła obdukcja. Jej skarga na brutalność policji została odrzucona.

Proces trwa. Kobiecie grozi 5 lat więzienia.

Zobacz także: XIX Europejski Dzień Roweru w Szczecinie: Kameralne spotkanie i przejazd z policją