- W ostatnim meczu z AZS Kraków gładko wygraliście pierwsze dwa sety, a potem jakby na parkiecie pojawiła się inna drużyna.
- Tak to już w naszej ekipie jest. Potrafimy zagrać na wysokim poziomie dwie partie, a później coś się zacina. Brakuje nam dokładności. Wychodzi też brak doświadczenia u tych młodych chłopaków. Wystarczy jedno lub dwa niepowodzenia, a oni bardzo szybko zaczynają się tym martwić, stresować. Czasem się zdenerwuję, krzyknę na nich, a oni później chodzą bladzi po boisku.
- W trzecim secie trener Przemysław Michalczyk zdjął pana z boiska, bo chyba trochę się pan zagotował?
- Kocham siatkówkę. Gram w nią od wielu lat, ale jestem zdrowy, nic mnie nie boli. Chcę grać i wygrywać. Po to wychodzimy na boisko, żeby zwyciężyć. Jak widzę kilka prostych błędów, to mi po prostu puszczają nerwy! (śmiech). Zaczynam krzyczeć. Zawsze to wpływało pozytywnie na moich kolegów z drużyny, motywowało ich. Ale w tym zespole podobno jest inaczej. Stresuję ich i wcale nie pomagam.
- Problemy Espadonu zaczęły się od słabszego przyjęcia. Goście zagrywali trochę regularniej i nie byliście na to gotowi.
- Rywale zdecydowanie wzmocnili zagrywkę, to trzeba im oddać. Jednak nasza gra nie powinna tak wyglądać. Wygrywa się gładko, przekonująco dwie partie, a potem oddaje kolejne dwie bez walki. Bardzo żałuję, bo liczyłem, że zdobędziemy trzy punkty. My potrzebujemy punktować, żeby iść w górę tabeli.
- W górę tabeli po awans? Prezesi zapowiadają, że jeśli będzie czwórka, to pomyślą o Pluslidze.
- Cieszę się, że zbudowano w Szczecinie zespół, który ma powrócić na siatkarskie salony. Mam nadzieję, że w tym roku znajdziemy się w czwórce i wywalczymy awans. Liczę na Plusligę. Ten klub na pewno na nią stać. Wydaje mi się, że awans na stale zakopałby kwestię tego, że nie ma już Morza Szczecin, tylko jest Espadon.
- Sporo kibiców Politechniki Warszawa, pana poprzedniego klubu, mówiło, że to jeszcze nie jest ten czas, w którym musi pan iść do pierwszej ligi. Nie za wcześnie?
- Na pewno nie zdecydowałem się ze względów sportowych. Nałożyło się na to kilka rzeczy. Między innymi to, że mam tutaj przyjaciół, którym bardzo zależy na powrocie najwyższej klasy rozgrywkowej do Szczecina. Oni pomagają mi w innych sprawach, ja im pomogę sportowo - to połączyło Marcina Nowaka ze Szczecinem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?