Dodatkowy miesiąc postoju w porcie "zafundował" armatorom Departament Rybołówstwa, na polecenie Brukseli. Na łowisku zachodnim Bałtyku będzie to 30 dni, na wschodnim 27 dni.
- Chcieliśmy na poczet tego okresu zaliczyć dni bez połowu: sztorm, awaria czy remont kutra, niestety, nie posłuchano nas - żali się Grzegorz Hałubek, szef Związku Rybaków Polskich. - Średnio w roku z różnych przyczyn stoimy w porcie 150 dni. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Armatorzy nie mają wątpliwości. Ich zdaniem, nasze rybołówstwo dogorywa. Interes chcą też zwijać obsługujący turystów i wczasowiczów.
- Już ubiegłego lata miałem olbrzymie kłopoty z towarem. Obawiam się, że w tym roku będzie jeszcze gorzej. Szkoda mi nie tylko letników, ale też sześciu moich pracowników, którzy dzięki frytkom i dorszom utrzymują rodziny - mówi pan Jan, właściciel smażalni ryb w Dźwirzynie.
Miniony rok był marny dla naszych rybaków. Cena dorsza "przy burcie", to 6 złotych za kilogram. - To poniżej granicy opłacalności kosztów wyjścia i powrotu z łowiska - przekonuje Hałubek. - A gdzie pozostałe opłaty, za łódź, ludzi, sprzęt? Tragedia. Do tego nakazy, zakazy, nierealne limity i okresy połowowe.
Co czeka nas w tym roku? - Będzie źle - wyrokuje Hałubek. - Weekendowy zakaz, to kolejny ponad miesiąc bez ryby. Bardziej dotkliwy, niż gdyby miał obowiązywać ciągle. Trzeba, albo ściągać puste kutry z łowisk, albo pozostawiać bezproduktywne na morzu. Rozumiem, że dorsze trzeba chronić, ale kto ochroni nas, ludzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?