Rosa Radom - King Szczecin 82:79 (22:21, 22:15, 18:24, 20:19)
ROSA: Brazelton 19 (1), Bell 15, Sokołowski 14, Jackson 13, Bonerek 0 oraz Zyskowski 11 (3), Bojanowski 6 (1), Adams 4, Witka 0, Zegzuła 0.
King: Nowakowski 13 (3), Robinson 12 (2), Sword 12 (2), Garbacz 10 (2), Robbins 2 oraz Brown 14 (1), Kikowski 7 (1), Dutkiewicz 5 (1), Kulon 2, Łuksiak 2.
Samo spotkanie toczyło się w szybkim tempie i było emocjonujące.
Pojedynek był szczególny dla Marka Łukomskiego, trenera ekipy ze Szczecina, który w Radomiu spedził sześć lat. W szczecińskich barwach zaprezentował się również wychowanek UKS Czterdziestki Radom, Jakub Garbacz.
Rosa źle weszła w ten mecz. W trzeciej minucie Nowakowski (dwukrotnie) i Garbacz trafili z dystansu i goście prowadzili 13:4.
Rosa nieco uspokoiła grę i za chwilę było już 13:15. Goście byli bardzo dobrze przygotowani pod względem taktycznym. Łukomski pracował z Kamińskim trzy lata i zna jego filozofię gry.
Rosa goniła i tuż przed końcem pierwszej kwarty, Tyron Brazelton wyprowadził drużynę na pierwsze prowadzenie.
Taylor Brown "trójką" rozpoczął drugą kwartę dla Szczecina. Za moment szybko odpowiedzieli Jarosław Zyskowski i Michał Sokołowski i gospodarze prowadzili 27:24. Kilka strat gości, kilka niewykorzystanych sytuacji i przewaga urosła do sześciu punktów. Russell Robinson też trafiał z dystansu i nie pozwolił uciec Rosie. Tuż przed przerwą Rosa przeprowadziła kapitalną akcję, którą wykończył Sokołowski i radomski zespół miał osiem punktów więcej od rywala.
Najpierw Craig Sword, a za moment Michał Nowakowski trafili z dystansu. Wystarczyło półtorej minuty gry i Rosa roztrwoniła osiem punktów przewagi. Ponownie był remis 44:44. Jednak kilka kolejnych minut to świetny fragment gry "Smoków". Dużo walki, sporo zbiórek i przechwytów. Nie było straconych piłek i szkoleniowiec gości musiał wziąć czas, aby Rosę wybić z rytmu.
Radomska drużyna prowadziła różnicą 10 punktów i znowu przed końcem trzeciej kwarty wszystko straciła.
Przed ostatnią odsłoną meczu było 62:60 dla miejscowych. To zapowiadało duże emocje. Liczyła się każda piłka i każda skuteczna akcja. W 35 minucie "Smoki" prowadziły 70:62. Paweł Kikowski celnym rzutem z dystansu zmniejszył przewagę gospodarzy, zaś Robinson dołożył punkty z rzutów osobistych. Na 2:41 min Rosa znowu odskoczyła na 76:70. Po dwóch stratach i kontrach gości, zrobiło się 76:74. Z półdystansu trafił Garry Bell, zaś goście nie wykorzystali kolejnej akcji. 30 sekund przed końcem piłkę stracił Sokołowski i przy stanie 78:76 na 23 sekundy przed końcem, Brazelton nie zmarnował osobistych. Brown próbował z dystansu, piłka odbiła się od obręczy. Sześć sekund przed koncem z dystansu trafił Sword (82:79). Ten sam zawodnik jeszcze raz w ostatniej sekundzie rzucał z dystansu, piłka odbiła się od obręczy i wypadła na zewnątrz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?