Decyzja zapadła na wtorkowej sesji. W fatalnej formie. Uchwałę wprowadzono w ostatniej chwili, już w trakcie, przy okazji zmian w porządku obrad. Wcześniej nie było nad nią dyskusji, podobnie jak przed samym głosowaniem. Tylko jedna osoba zagłosowała przeciw, radna niezrzeszona Edyta Łongiewska-Wijas. Ale nawet ona nie zgłosiła wniosku o tzw. wprowadzenie do uchwały, czyli wyjaśnienie konieczności jej podjęcia.
A radni wcale nie musieli sobie przyznawać podwyżek. Taką możliwość co prawda wprowadziła wrześniowa ustawa o wynagrodzeniach urzędników. Ale dla nich wprowadzono fakultatywną możliwość podwyżki. Szczecińscy radni nie dość, że skwapliwie z niej skorzystali, to jeszcze zastosowali maksymalny tzw. mnożnik, który wynosi 2,40.
Jak to wygląda w liczbach? Wynagrodzenie przewodniczącej rady wzrosło z 2 684,13 zł do 4 294,60 zł, wiceprzewodniczących z 2 630,45 zł do 4 208,71 zł. Przewodniczący komisji merytorycznych zarobią 4 122,82 zł (obecnie 2 576,76 zł), a szeregowi radni
4 036,92 (obecnie 2 523,08 zł). Część tej podwyżki będzie opodatkowana (kwota wolna od podatku to 3 tys. zł miesięcznie).
Gdy radni podejmowali decyzję o podwyżce (ok. godz. 13) do protestu pod urzędem miejskim szykowali się pracownicy miejskiej jednostek samorządowych (straży miejskiej, pomocy społecznej, domów pomocy społecznej), z których duża część zarabia najniższą pensję krajową (ok. 3 tys. zł brutto). Według wyliczeń "Solidarności" takie pensje dostaje ok. 2,5 pracowników finansowanych z budżetu miasta. Domagają się 1000-1200 zł brutto podwyżki. Według władz Szczecina nie ma na to szans, bo budżetu na to nie stać.
Zapytaliśmy wczoraj kilkoro radnych o komentarz do sposobu w jaki otrzymali podwyżki. Odpowiedziało nam jedynie dwoje.
- Przychyliliśmy się do propozycji i argumentacji koalicji rządzącej w mieście - powiedział radny Marcin Pawlicki, szef klubu PiS.
- Ta uchwała została wprowadzona przez radnych w najgorszym możliwym momencie. Najpierw należało rozwiązać problem niskich zarobków ludzi, którzy pracują w sferze społecznej, w MOPR-ze, DPS-ach, miejskich żłobkach, zwłaszcza, że teraz ci ludzie protestują, a dopiero na końcu myśleć o sobie. Radni wprowadzili tę uchwałę po cichu, z zaskoczenia, licząc na to, że przejdzie w milczeniu. Tak naprawdę powtórzyli ten sam chwyt, kiedy niedawno posłowie opozycji i PiS-u wspólnie przyznali sobie podwyżki. Nie mogłam się na to zgodzić, jest to obce mojemu myśleniu. Można dyskutować o wysokości uposażenia radnych, zwłaszcza, że nie zmieniło się przez 20 lat, ale najpierw należy rozwiązać problemy zarobków w sferze społecznej. Dlatego nie tylko zagłosowałam przeciw tej uchwale, ale w pełni solidaryzuję się z protestującymi pracownikami żłobków i pomocy społecznej, którzy protestowali pod urzędem w dniu sesji. Symptomatyczne było, że jako jedyna głosowałam przeciw tej uchwale i jako jedyna poszłam do tych ludzi na protest. W dniu, w którym radni i prezydent podwyższyli sobie uposażenie, do protestujących nie wyszedł niestety nikt, ani z prezydentów, ani radnych. Było mi z tego powodu tak samo przykro, jak protestującym - komentuje radna Edyta Łongiewska-Wijas.
Czekamy m. in. na komentarz przewodniczącej rady miasta z Bezpartyjnych oraz Koalicji Obywatelskiej.
ZOBACZ TEŻ:
Bądź na bieżąco i obserwuj:
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?