- Moi rodzice wcześniej się pobrali - zadzwoniła do nas Elżbieta Kołacz ze Świnoujścia, która naprowadziła nas na ślad Antoniny i Bolesława Krzemianowskich z Lubiany (gm. Pełczyce).
Państwo Krzemianowscy swoją sześćdziesiątą rocznicę ślubu obchodzili 2 września tego roku, czyli prawie 4 miesiące wcześniej od państwa Saje. - Oj, ta nasza Ela narobiła nam kłopotu - śmieją się rodzice. Kiedy obchodzili złote gody, to dzieci zrobiły im niespodziankę w słynnym "Koncercie Życzeń". Usłyszała o nich cała Polska.
Poznali się w Niemczech
Antonina Krzemianowska ma lat 80, a jej mąż Bolesław 94.
- Poznaliśmy się na robotach przymusowych w Niemczech. Byliśmy w Probstheim w powiecie Torgau. Mąż pracował u jednego bauera, a ja u drugiego. Było tam wielu Polakow, Rosjan, Ukraińców, Czechów, Serbów i Francuzów - mówi pani Antonina, która jest z pochodzenia Rosjanką urodzoną w Kijowie na Ukrainie. - Nie trzeba tłumaczyć, że to była wielka miłość, skoro zdecydowałam się wyjść za Polaka i mieszkać z nim w Polsce z dala od swych bliskich, to chyba sam ten fakt mówi za siebie - dodaje.
Po wojnie pojechali do Kopydłowa koło Wielunia.
- To moja rodzinna wieś. Ślub wzięliśmy w pobliskim kościele w Raczynie - dodaje pan Bolesław.
Tam mieszkali dwa lata, a potem w 1947 roku przyjechali do Lubiany.
Nic nam nie dolega
- W tym samym domu mieszkamy już 57 lata - mówi Antonina Krzemianowska, która tylko dwa razy odwiedziła swoich rodziców na Ukrainie.
- Nasze dzieci także poznały swoich dziadków, którzy mieli trochę do mnie pretensję, że słabo mówią po rosyjsku - mówi starsza pani, która nie wygląda na swoje 80 lat.
Doskonale mówi po polsku, rosyjsku i ukraińsku. Włada też językiem francuskim i niemieckim.
- Chodziłam do dziesięciolatki, w której były dzieci wielu narodowości. Nie było wśród nas żadnego rasizmu. Wszyscy się szanowaliśmy - wspomina.
Polskie obywatelstwo uzyskała po ślubie.
W Lubianie pracowała w zakładzie rolnym, a jej mąż na kolei. On też zachował sprawność mimo bardzo podeszłego wieku.
- Mam kłopoty ze słuchem, poza tym wszystko jest w porządku. Nie wymagamy jakiejś szczególnej pomocy - mówi pan Bolesław.
Oboje z żoną uprawiają warzywa i kwiaty w ogródku. - Wszystko robimy sami. Nawet potrafimy skopać ziemię - dodają.
Ich rodzeństwo już nie żyje, choć pan Bolesław był jednym z ośmiorga dzieci w rodzinie, a pani Antonina miała brata i siostrę. Często odwiedzają ich dzieci, które wyprowadziły się dość daleko od nich: najstarszy Kazimierz i najmłodsza Elżbieta są mieszkańcami Świnoujścia, Zofia mieszka w Gdyni, a Teresa w Słubicach. Państwo Krzemianowscy mają też pięcioro wnuków i dwoje prawnuków.
RECEPTA NA DŁUGIE, ZGODNE ŻYCIE
- Zawsze byłam śmieszką. Bardzo lubię żarty. Mój mąż także. Pospierać czasem też się trzeba, a potem umieć pogodzić - mówi pani Antonina.
- Ja byłem kiedyś duszą towarzystwa. Teraz mam mniej ku temu okazji, ale trzeba być zawsze optymistą - twierdzi Bolesław Krzemianowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?