Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżyli ze sobą 60 lat i 4 miesiące

Elżbieta Lipińska, 4 stycznia 2006 r.
- Poznaliśmy się na robotach przymusowych w Niemczech. Nie trzeba tłumaczyć, że to była wielka miłość, skoro zdecydowałam się wyjść za Polaka i mieszkać z nim w Polsce z dala od swych bliskich - mówi pani Antonina, która jest z pochodzenia Rosjanką urodzoną w Kijowie na Ukrainie.
- Poznaliśmy się na robotach przymusowych w Niemczech. Nie trzeba tłumaczyć, że to była wielka miłość, skoro zdecydowałam się wyjść za Polaka i mieszkać z nim w Polsce z dala od swych bliskich - mówi pani Antonina, która jest z pochodzenia Rosjanką urodzoną w Kijowie na Ukrainie. Elżbieta Lipińska
Dwa tygodnie temu napisaliśmy, że państwo Stanisława i Zygmunt Saje z Klasztornego (gm. Bierzwnik), która pobrała się 60 lat temu, są najstarszym małżeństwem w powiecie.

- Moi rodzice wcześniej się pobrali - zadzwoniła do nas Elżbieta Kołacz ze Świnoujścia, która naprowadziła nas na ślad Antoniny i Bolesława Krzemianowskich z Lubiany (gm. Pełczyce).
Państwo Krzemianowscy swoją sześćdziesiątą rocznicę ślubu obchodzili 2 września tego roku, czyli prawie 4 miesiące wcześniej od państwa Saje. - Oj, ta nasza Ela narobiła nam kłopotu - śmieją się rodzice. Kiedy obchodzili złote gody, to dzieci zrobiły im niespodziankę w słynnym "Koncercie Życzeń". Usłyszała o nich cała Polska.

Poznali się w Niemczech

Antonina Krzemianowska ma lat 80, a jej mąż Bolesław 94.

- Poznaliśmy się na robotach przymusowych w Niemczech. Byliśmy w Probstheim w powiecie Torgau. Mąż pracował u jednego bauera, a ja u drugiego. Było tam wielu Polakow, Rosjan, Ukraińców, Czechów, Serbów i Francuzów - mówi pani Antonina, która jest z pochodzenia Rosjanką urodzoną w Kijowie na Ukrainie. - Nie trzeba tłumaczyć, że to była wielka miłość, skoro zdecydowałam się wyjść za Polaka i mieszkać z nim w Polsce z dala od swych bliskich, to chyba sam ten fakt mówi za siebie - dodaje.

Po wojnie pojechali do Kopydłowa koło Wielunia.

- To moja rodzinna wieś. Ślub wzięliśmy w pobliskim kościele w Raczynie - dodaje pan Bolesław.

Tam mieszkali dwa lata, a potem w 1947 roku przyjechali do Lubiany.

Nic nam nie dolega

- W tym samym domu mieszkamy już 57 lata - mówi Antonina Krzemianowska, która tylko dwa razy odwiedziła swoich rodziców na Ukrainie.

- Nasze dzieci także poznały swoich dziadków, którzy mieli trochę do mnie pretensję, że słabo mówią po rosyjsku - mówi starsza pani, która nie wygląda na swoje 80 lat.

Doskonale mówi po polsku, rosyjsku i ukraińsku. Włada też językiem francuskim i niemieckim.

- Chodziłam do dziesięciolatki, w której były dzieci wielu narodowości. Nie było wśród nas żadnego rasizmu. Wszyscy się szanowaliśmy - wspomina.
Polskie obywatelstwo uzyskała po ślubie.

W Lubianie pracowała w zakładzie rolnym, a jej mąż na kolei. On też zachował sprawność mimo bardzo podeszłego wieku.

- Mam kłopoty ze słuchem, poza tym wszystko jest w porządku. Nie wymagamy jakiejś szczególnej pomocy - mówi pan Bolesław.

Oboje z żoną uprawiają warzywa i kwiaty w ogródku. - Wszystko robimy sami. Nawet potrafimy skopać ziemię - dodają.

Ich rodzeństwo już nie żyje, choć pan Bolesław był jednym z ośmiorga dzieci w rodzinie, a pani Antonina miała brata i siostrę. Często odwiedzają ich dzieci, które wyprowadziły się dość daleko od nich: najstarszy Kazimierz i najmłodsza Elżbieta są mieszkańcami Świnoujścia, Zofia mieszka w Gdyni, a Teresa w Słubicach. Państwo Krzemianowscy mają też pięcioro wnuków i dwoje prawnuków.

RECEPTA NA DŁUGIE, ZGODNE ŻYCIE

- Zawsze byłam śmieszką. Bardzo lubię żarty. Mój mąż także. Pospierać czasem też się trzeba, a potem umieć pogodzić - mówi pani Antonina.

- Ja byłem kiedyś duszą towarzystwa. Teraz mam mniej ku temu okazji, ale trzeba być zawsze optymistą - twierdzi Bolesław Krzemianowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński