Marta W. i Zbigniew S. powiesili się w nocy z soboty na niedzielę (dokładną datę śmierci ustali badanie sekcyjne) w lesie koło Grzmiącej. Ciała wisiały na jednej gałęzi. Były skierowane tak, jakby samobójcy przed śmiercią chcieli się objąć. - Tylko ręce im zwisały - mówi myśliwy, który odnalazł nastolatków.
Dzieciaki od 25 listopada były poszukiwane przez rodziców i policję w Krotoszynie (Wielkopolska). Oboje pochodzili z porządnych rodzin. Martę widziano po raz ostatni w czwartek. Jej matka ustaliła, że przed zniknięciem dziewczyna sprzedała swój telefon komórkowy.
- Towarzyska, zawsze uśmiechnięta, tańczyła w zespole tańca nowoczesnego - mówią o Marcie koleżanki i koledzy. - Jej ciąża była publiczną tajemnicą. Czy wiedzieli o tym rodzice, nie wiemy.
Policja i prokuratura szukają świadków tragedii. Próbują też wyjaśnić, dlaczego dzieciaki uciekły z domu i przyjechały aż do Szczecinka, by tu odebrać sobie życie.
- Wszystko wskazuje, że nie potrafiły znieść tego ciężaru - mówi młodszy inspektor Józef Hatała, zastępca szefa szczecineckiej policji. - Obawa przed karą, przed wyrzuceniem z domu, ze szkoły? - nie wiem. Swoją tajemnicę zabrali do grobu. Wykluczamy udział w zdarzeniu osób trzecich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?