Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Pogoni: Za trzy, cztery lata polski klub zagra w Lidze Mistrzów

Marcin Dworzyński
Jarosław Mroczek, prezes Pogoni Szczecin, w długiej rozmowie z Głosem.
Jarosław Mroczek, prezes Pogoni Szczecin, w długiej rozmowie z Głosem.
Druga część rozmowy z Jarosławem Mroczkiem, prezesem Pogoni Szczecin

- Jak wygląda współpraca ze stowarzyszeniem kibiców?

- Dla mnie to nieprawdopodobna przemiana. Znaleźliśmy wspólny język. Regularnie się spotykamy. Czasami się nie zgadzamy, ale obie strony doszły do wniosku, że bez rozmawiania nie będzie progresu. Będąc na spotkaniu z wojewodą i komendantem mogę z dumą powiedzieć, że usłyszałem zapewnienie od stowarzyszenia, że czegoś podczas meczu nie będzie i potem to się sprawdza. Nie musimy z kibicami podpisywać zobowiązań. Patrząc sobie w oczy mówimy co i jak robimy. Biorąc pod uwagę ostatnie akcje z flagami sektorowymi, mówiąc delikatnie, budziły one wśród policji histerie. Była obawa, że kibice będę chcieli się maskować. Po rozmowie ze stowarzyszeniem powiedziałem na spotkaniu, że tak nie będzie i ostatnie oprawy rzeczywiście to potwierdziły.

- Nie będzie już więcej problemów z akceptowaniem przez kibica meczowych koszulek?

- Rozmawiamy z kibicami. Akurat stroje to nie jest prosta sprawa. To nie jest tak, że my nie chcemy. Może rzeczywiście zbyt autokratycznie podejmowaliśmy decyzję. Teraz staramy się słuchać co mówią kibice. To temat szalenie trudny. Szycie strojów indywidualnych jest koszmarnie drogie, potem na klub przerzuca się odpowiedzialność za ich sprzedaż, a my wiemy, że takiej ilości nie jesteśmy w stanie sprzedać.

- Tu nie chodziło o ten indywidualny strój tylko o białą barwę, która znalazła się na rękawku.

- Rozmawiamy z wieloma producentami strojów. Mamy jednak taką umowę, że nie wolno nam wnioskować o oferty. Negocjacji prowadzić nam nie wolno. Umowa z Nike jest do końca sezonu. Jeśli chodzi o stroje, to nasze oczko w głowie. Mamy listopad, a już teraz myślimy o strojach na sezon 2014/15 i staramy się działać, by były najbliższe oczekiwaniom kibiców.

- No to przejdźmy do personaliów. Trzy nazwiska które najbardziej pana w tej rundzie zaskoczyły?

- Nie naciągnie mnie pan na to. Ja chcę wartościować drużynę. Jedni są zadziorni i waleczni, inni mają większy talent piłkarski. Nie chcę wymieniać nazwisk, bo byłoby to nieuczciwe. Byli tacy, którzy grali bardzo równo, ale i tacy, którzy notowali wyskoki formy. Kiedy był sukces, wszyscy się do niego przyczyniali. W momencie porażki nie było wskazywania palcami.

-Ale o Edim możemy już więcej porozmawiać. Po skończeniu piłkarskiej kariery mógł zostać menadżerem, ale nie zdecydował się przejść na ciemną stronę mocy.

- Tyle lat będąc przy piłce, mając dobre oko, był namawiany, chcieli go wciągnąć. Ale to nie jest dobry chleb. Ja jako prowadzący klub czasami irytuję się na nich, ale nawet znając ich zarobki nie podjąłbym się tej tytanicznej pracy. Menadżerowie są ciągle w podróży. Edi w swoim życiu trochę się najeździł. Tu ma rodzinę i chce zakotwiczyć. Wcześniej byliśmy umówieni, że chcemy razem współpracować. Spytał czy to możliwe, a my się z tego ucieszyliśmy. Kiedyś musiał przyjść ten moment. Świat mu się trochę zawalił, ale na konferencji przyznał, że to trwało tydzień. Potem odkrył, że jest życie poza boiskiem, które także może być fajne. Oczywiście nie za takie pieniądze, ale to stała praca. Nie ma zagrożenia kontuzji.

- Mówił pan kiedyś, że nie lubi polityki, chorych układów, a walcząc o stadion i interesy Pogoni, chcąc nie chcąc, trzeba w nią wchodzić.

- Nie, dlaczego? Ja lubię ludzi (śmiech).

- Niektórzy są związani z polityką.

- To nie powoduje, że mają blizny na twarzy, może jedynie w duszy. Mi to nie przeszkadza. Mówię, że ja już nie wejdę do tej rzeki. Kiedyś w niej byłem dawno temu. Mam swoje oceny tego towarzystwa politycznego i... nie chcę. Po prostu nie chcę.

- W Gazecie Wyborczej, przeczytałem takie zdanie

- Są też ewentualni kandydaci niepartyjni, tacy którzy w Szczecinie znani są z biznesowej i propublicznej działalności

- Jarosław Mroczek (prezes Pogoni) i Edward Osina (prezes Calbudu). Kandydat niepartyjny to dla PO wygodne rozwiązanie - jego przegrana byłaby mniej dotkliwa dla ugrupowania.

- Tak, tak... Dziennikarze mają zdolność kreowania rzeczywistości. Kreujcie. Nie chcę powiedzieć, że nie dam sobie obciąć głowy. W życiu człowieka są różne chwile. Kiedy ktoś miesiąc przed strajkiem zapytałby Wałęsę czy będzie prezydentem Polski, nie odpowiedziałby - tak oczywiście. Nieraz dzieją się takie rzeczy, że nagle powodują zmiany decyzji. Nie powiem - nie wrócę do polityki, bo może się coś takiego wydarzyć, że przyzwoitość będzie nakazywała, ale na dzisiaj nie mam takich planów.

- Ta zmiana w 2014 roku nie nastąpi?

- Nie, proszę nie dopytywać (śmiech).

- Ale z Wałęsą ma pan coś wspólnego, bo łączy was stocznia.

- No tak.

- Tylko wąsa dokleić i przeskoczyć stadionowe mury.

- (śmiech). Będąc prezesem Pogoni, obojętnie kim będzie prezydent, jeśli będzie on działał na rozwój klubu i umożliwi funkcjonowanie w nowym otoczeniu, to będę mu sprzyjał i na jego rzecz działał bezdyskusyjnie. Najlepiej przekonuje rozmowa, tylko trzeba chcieć się spotykać i rozmawiać. Spotykać i rozmawiać... Niestety, mam niewielki kontakt z prezydentem, by nie powiedzieć - żaden. I to mnie najbardziej martwi.

- To ja proponuję zabawę. Budzi się pan jako prezydent Szczecina i co pan zrobi drugiego dnia? Bo wiadomo, że pierwszego postawi stadion.

- Budzę się i mówię - nie jestem prezydentem Szczecina.

- Jak forma rowerowa?

- Uwielbiam jeździć na rowerze. W tym roku zrobiłem już 1300 km. Kiedyś, wraz z żoną, pojechałem pociągiem do Niemiec, by wrócić na rowerze do Szczecina. To nie są wielkie odległości, ale my to po prostu lubimy. Teraz będzie więcej okazji, bo wyprowadzamy się ze Szczecina. Będziemy obywatelami małej wsi.

- Znajduje się tam rzeczka, gdzie będzie można realizować żeglarskie marzenia?

- Ja swoje marzenia realizuję co roku na Morzu Śródziemnym. Od przyjaciela wziąłem jacht dawnej klasy olimpijskiej. Uwielbiam to, ale nie mam czasu. Szkoda, bo wziąłbym taki jacht i wypłynął gdzieś na pół roku. O! To by było piękne!

- Który kierunek?

- Wschód albo zachód. Lepiej jednak pływać na wschód, łatwiej. Z wiatrem.

- Opłynął pan już szczecińską Wenecję?

- Niestety, nie.

- Gorąco polecam.

- Mam pomysł z żoną, by kupić małą motoróweczkę i tam popływać. To chyba niewykorzystany teren?

- Kiedyś przed wojną tętnił życiem. Transport wodny, fabryki...

- Jak w Niemczech jedzie się rowerem wzdłuż Odry, to każda wieś nad brzegiem ma fajną przystań, restaurację. To żyje. Patrzę na to z zazdrością. Wjeżdżamy do Polski, wieś Moczyły. Przepiękna, bo leży nad samą wodą, a działki dochodzą do samej wody. Tracimy urok. Nie ma publicznego dostępu do brzegu przez co strasznie tracimy, a tam tyle ludzi mogłoby dopływać.

- Od momentu pana wejścia do Pogoni, ta pierwsza runda tego sezonu to jest krok czy raczej kroczek?

- Kolejny krok. Nam się wydaje, że ta polska piłka jest na granicy niemożności, zwłaszcza jeśli chodzi o puchary, ale jednocześnie rok rocznie, ta jakościowa zmiana w PZPN i Ekstraklasie jest nieprawdopodobna. Bogusław Biszof wykonuje kawał dobrej roboty, ale na owoce trzeba poczekać. Pierwsze już są. Za trzy, cztery lata polski klub zagra w Lidze Mistrzów. Poziom piłki się na tyle podniesienie, że nie będziemy mieli kłopotu, by tam się dostać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński