Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżcie, bo tutaj zamarzniemy

Wioletta Mordasiewicz, 9 grudnia 2005 r.
Jeżeli nikt nie pomoże ludziom z ul. Brzozowej, kolejne święta Bożego Narodzenia spędzą w zimnym mieszkaniu.
Jeżeli nikt nie pomoże ludziom z ul. Brzozowej, kolejne święta Bożego Narodzenia spędzą w zimnym mieszkaniu. Wioletta Mordasiewicz
Biedną rodzinę z ulicy Brzozowej w Stargardzie czeka zima bez ogrzewania. To będzie już trzecia taka z kolei. Stargardzianie wołają o pomoc.

Pięcioosobowa rodzina zajmuje zagrzybione mieszkanie przy ulicy Brzozowej. W powietrzu czuć wilgoć. Ściany nie były malowane od lat. Widoczne są zacieki. W mieszkaniu panuje przenikliwy chłód. Lokatorzy siedzą w ciepłych swetrach, czasem nawet w czapkach. Jeżeli rychło nie nadejdzie pomoc, trzecią z kolei zimę spędzą bez ogrzewania.

Musieli się zamienić

Wcześniej mieszkali przy ulicy Kochanowskiego. Ale nie stać ich było na czynsz. Długi narastały z miesiąca na miesiąc. Byli zmuszeni zamienić się na mniejsze i gorsze mieszkanie.

- Gdy się tu wprowadziliśmy mieliśmy ogrzewanie gazowe - opowiada pani Maria. - Rachunki za ogrzewanie były bardzo wysokie. Pochłaniały całą moją emeryturę. Miesięcznie płaciliśmy około 500 złotych. Musieliśmy rozebrać piec, bo się popsuł. Od 3 lat nie mamy ogrzewania.

Odcięli im gaz i prąd

Stargardzianie ogrzewali się elektrycznymi kaloryferami. Ale nie płacili rachunków za prąd. Zostali odcięci. W rodzinie nikt nie pracuje. Bezrobotny jest starszy syn, młodszy ima się dorywczych zajęć. Jego partnerka, z zawodu kucharka, też nie ma zatrudnienia. Wszyscy utrzymują się z dochodów starszej, schorowanej kobiety.

Pani Maria pracowała na kolei. Była kierownikiem pociągu. Ze względu na stan zdrowia już w wieku 40 lat przeszła na rentę. Mówi, że ma chore płuca, polip krtani, martwą jedną nerkę i widoczną nadczynność tarczycy. Konieczne jest leczenie, ale na lekarstwa zawsze brakuje.

- Jestem tak zadłużona, że do śmierci się chyba nie wypłacę - żali się pani Maria. - Żeby przeżyć ubiegłą zimę wzięłam kredyt. Ale nawet jednej raty nie zapłaciłam. Komornik zajął mi emeryturę. Jest nam bardzo ciężko. Mamy na życie ok. 300 zł miesięcznie. Mięso jemy raz w tygodniu, w niedzielę. Ale jakoś trwamy. Z dnia na dzień. Nie myślimy o tym, co będzie za miesiąc lub dwa. Najważniejszy jest zawsze najbliższy tydzień. Czy przeżyjemy. Ale najbardziej doskwiera nam zimno. My się przyzwyczailiśmy, ale boję się o małą. W nocy nie mogę spać, wstaję co chwilę, żeby ją przykrywać. Jest chora na astmę. Ma silną alergię. Do tej pory nikomu się nie żaliłam, nie chodziłam prosić o pomoc sąsiadów. Pomaga nam opieka społeczna. Ale bardzo boję się kolejnej zimy bez ogrzewania.

MOPS pomaga

Od ponad 12 lat rodzina z Brzozowej otrzymuje wsparcie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Stargardzie. Pracownicy socjalni, którzy dobrze znają jej sytuację uważają, że ludzie są niezaradni życiowo. Mówią, że gdyby właściwie wykorzystywali pomoc z opieki, już dawno wyszliby na prostą.

- Przecież tam mieszkają trzy dorosłe osoby, zdolne do podjęcia pracy - mówi Danuta Bojarska, dyrektor MOPS w Stargardzie. - Ta rodzina od lat otrzymuje od nas pieniądze na opał, lekarstwa i żywność. We wrześniu podpisaliśmy nawet kontrakt socjalny. Mieli dostawać więcej na żywność. Ale powinni co jakiś czas się do nas zgłaszać. Niestety, nikt nie przychodzi. Zachowują się tak, jakby im nie zależało na pomocy. Z tego co wiemy, starszy syn pracował w Niemczech i przywiózł trochę pieniędzy. Mieli budować piec kaflowy. Poza tym dostali od nas część środków na zakup pieca.

Boją się ataku zimy

Stargardzki MOPS przyznał lokatorom 600 złotych na zakup pieca. Ale pieniądze się rozeszły. Pani Maria mówi, że zapłacili rachunek w energetyce. Teraz mają w domu licznik przedpłatowy. Jak mają parę złotych to energię kupują. Za 10 zł starcza na dzień lub dwa. Pani Maria staje w obronie dorosłych niepracujących pociech.

- Gdyby nie młodszy syn, to byśmy z głodu chyba umarli - mówi - Ale nie przynosi dużo. Chodzi i szuka jakiegoś zajęcia. Pracował w jednym zakładzie ze 3 miesiące. Nie dostał za to ani grosza. Ciężko znaleźć pracę, gdy się nie ma żadnego wykształcenia i fachu w ręku. A starszy jest ciężko chory na cukrzycę. Czasami nie mamy nawet na chleb...

Przed rodziną z Brzozowej ciężkie miesiące. Gdy zimno daje się we znaki włączają grzejniki elektryczne. Ale starają się korzystać z nich jak najrzadziej. Nie chcą spędzić zbliżających się świąt w egipskich ciemnościach. Więc oszczędzają.

- Marzę, by móc rozebrać się do mycia w cieple - mówi wnuczka pani Marii. - A tu zimno i zimno.

Brakuje 2 tysiące

Rodzina kupiła piec do centralnego ogrzewania i stare używane grzejniki. Gdyby mieli około 2 tys. zł mogłaby dokupić resztę i uruchomić ogrzewanie. Ale dla nich ta kwota jest niebotyczna.

- Od blisko 3 miesięcy się u nas nie pojawiają - komentuje Danuta Bojarska. - Przecież nie będziemy im pomagać na siłę. Nie wywiązują się z zobowiązań. A mimo to dostają od nas pieniądze. Takich rodzin, które potrzebują wsparcia jest o wiele więcej.

Niedawno z rządowego programu "Posiłek dla potrzebujących" miasto dostało dodatkowe pieniądze.

- Jest możliwość, by zimą tej rodzinie zapewnić zaspokojenie bieżących potrzeb w większym zakresie - mówi Rafał Zając, naczelnik wydziału spraw społecznych urzędu miejskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński