Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po powrocie do domu zastała zaryglowane drzwi. Wyrzucili ją z dawnego hotelu robotniczego

Ewa Koszur [email protected]
Znajomi pani Grażyny podpowiadali, żeby sama usunęła sztabę. Nie odważyła się jednak.
Znajomi pani Grażyny podpowiadali, żeby sama usunęła sztabę. Nie odważyła się jednak. Fot. Andrzej Szkocki
Grażyna Klimiuk od dwóch lat mieszka w dawnym hotelu robotniczym w Płoni. Dokładnie mieszkała. W miniony czwartek, po powrocie do mieszkania już nie mogła dostać się do środka.

Potrzebny wyrok sądu

Potrzebny wyrok sądu

- W myśl artykułu 18 ustawy o ochronie praw lokatorów, właściciel lokalu nie miał prawa uniemożliwić lokatorom dostępu do zajmowanego lokalu, zwłaszcza że ma z nimi popisaną umowę najmu. Powinien dopełnić wszelkich procedur - rozwiązać umowę, podać termin opuszczenia lokalu, a gdy lokator tego nie wykona, skierować sprawę do sądu. Ten może przeprowadzić eksmisję. Prezes spółdzielni powinien zdjąć sztabę z drzwi lokalu i postępować dalej zgodnie z obowiązującymi procedurami.

Na spotkanie z "Głosem" panią Grażynę przywozi Stefan Mikołajczyk, właściciel firmy, w której pani Grażyna pracuje dorywczo.

Budynek dawnego hotelu przy ul. Przyszłości, sprawia przygnębiające wrażenie, szpeci otoczenie. Widać, że nikt tu nie robił od lat żadnych remontów. Budynek jest nieocieplony, stare ramy okienne mają zdartą farbę. Wewnątrz jest jeszcze gorzej. Na korytarzu stoją wózki dziecięce, rowery, meble. Widać, nie pomieściły się w w mieszkaniach.

Pani Grażyna zajmuje z mężem Januszem pokoik z niewielką, ślepą kuchnią.
- To prawda, mieliśmy zaległości w czynszu - przyznaje Grażyna Klimiuk. - Ale zobowiązywaliśmy się je spłacić do końca maja, najdalej do czerwca. Pisałam pisma do spółdzielni, błagałam prezesa. Mąż wreszcie dostał stałą pracę jako kierowca TIR-a. Jeździ po Polsce i krajach skandynawskich. Taka byłam dumna i szczęśliwa, że ma tę pracę. A ja od kwietnia mam stawić się do pracy w Niemczech. W polu. To ciężka praca, ale nie boję się jej. Pochodzę ze wsi. W ubiegłym roku tam pracowałam. Po powrocie wpłaciłam 1500 zł do spółdzielni.

Pani Grażyna nie chce korzystać z pomocy opieki społecznej, bo - jak twierdzi - inni są w znacznie gorszej sytuacji. Czynsz za ten pokoik jest spory - 630 zł. W tę kwotę wliczone są opłata za ogrzewanie i energię elektryczną.

- Wie pani, jak to jest z pracą w moim wieku - mówi Grażyna Klimiuk. - Pokazywałam w spółdzielni dokumenty, gdzie szukałam pracy. Była taka, na przykład, koło Gorzowa, w polu, u Holendra. Płacił za dzień 12 - 17 zł. Powrót do domu w piątek. Nie opłacało się. Szukam pracy wciąż, na razie chwytam się dorywczych zajęć.

Dawnym hotelem robotniczym administruje Mała Spółdzielnia Mieszkaniowa "Spółdzielca" z siedzibą w Szczecinie, przy al. Powstańców Wlkp.

- Ci państwo mają bardzo duże zaległości w czynszu, aż 8 tys. zł - mówi Andrzej Kućko, prezes Spółdzielni SM Spółdzielca. - Już nieraz obiecywali, że uzupełnią dług. Nie są członkami spółdzielni, wynajmują u nas na czas określony pokój. Uprzedziliśmy pisemnie, że mają do 18 lutego opuścić lokal, który zajmują. Nie zrobili tego, więc założyliśmy sztabę. Jeśli zgłoszą się po rzeczy, wydamy je. Pani Klimiuk ma zresztą stałe zameldowanie w Goleniowie, u córki.

- Nie mam - odpowiada pani Grażyna i pokazuje dowód osobisty z wpisem o braku stałego zameldowania. Stałego zameldowania nie ma też jej mąż. A najgorzej, że pani Grażyna rozmrażała lodówkę, gdy wychodziła w czwartek z mieszkania. Nie wiedziała, że po powrocie zastanie drzwi zabite metalową sztabą.

Bądź na bieżąco - zasubskrybuj news'y ze Szczecina

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński