Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Mandrysz: Gra obronna Pogoni Szczecin pozostawiała wiele do życzenia

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Piotr Mandrysz
Piotr Mandrysz Lucyna Nenow/Polska Press
Pogoń kończąc rozgrywki na trzecim miejscu zagrała 10 spotkań na zero z tyłu. Teraz tych spotkań ma tylko 3 – mówi Piotr Mandrysz, były piłkarz i trener Pogoni Szczecin. Portowcy od środy będą szykować się do niedzielnego spotkania z Rakowem Częstochowa.

Mandrysz w polskiej ekstraklasie zagrał 184 spotkania, strzelił 41 bramek. Dla Pogoni były to 133 mecze i 33 bramki w latach 90. XX wieku. Jesienią 1995 r. reprezentował też Raków Częstochowa (14 spotkań i 5 bramek).

- Zdarzyło się być w dłuższym wymiarze czasu skutecznym pomocnikiem – żartuje Mandrysz.

W karierze trenerskiej też pracował w Pogoni. Przejął zespół w II lidze, awansował do I ligi i grał o awans do ekstraklasy. To się nie udało. Z Portowcami awansował też do finału Pucharu Polski.

Spodziewał się Pan, że Pogoń tak szybko wydostanie się z małego kryzysu?
Piotr Mandrysz: To, że zespół rozpoczął wiosnę nie tak jak wszyscy oczekiwali, to nie znaczy się, że jest w kryzysie. Oczekiwania w Pogoni od momentu rozpoczęcia budowy stadionu rosną z roku na rok i na pewno sięgają czegoś więcej niż tylko trzecie miejsce. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to nie jest jednak takie proste i tego nie można zrobić z dnia na dzień, tym bardziej w Szczecinie, gdy doszło do zmiany trenera. Nowy szkoleniowiec-obcokrajowiec musiał poznać drużynę, polską ligę i się do niej dostosować. Ja bym nie mówił o wielkim kryzysie. Pogoń pogubiła trochę punktów, ale słowo kryzys jest zbyt duże.

Czyli oczekiwał Pan szybkiego przełamania?
Tak. Oglądałem Pogoń choćby w meczu z Widzewem, gdzie moim zdaniem dużą sztuką było wypuścić zwycięstwo z rąk. Zespół pokazał się jednak z dobrej strony, tyle, że gra obronna pozostawiała wiele do życzenia i w dalszym ciągu pozostawia. Przez to te punkty uciekały. Teraz Pogoń wygrała drugie spotkanie z rzędu, co wpływa bardzo pozytywnie, a chłopcy wreszcie mogą uwierzy, że mogą zdobywać punkty i niekoniecznie tracić przy tym gole. Pamiętam, że był to pierwszy mecz bez straconej bramki od sierpnia zeszłego roku. To taka trochę mało chwalebna seria.

Czy drużyna nastawiona na ofensywę, próbująca utrzymać się przy piłce, wychodząca wysokim pressingiem może zachowywać czyste konto? Sama wystawia się na kontry.
Jest to możliwe. Spójrzmy na poprzedni sezon, który był ostatnim sezonem pod wodzą trenera Kosty Runjaica. Pogoń kończąc rozgrywki na trzecim miejscu zagrała 10 spotkań na zero z tyłu. Teraz tych spotkań ma tylko 3. Oczywiście dużo zależy od charakteru danego trenera, tego, co chce osiągnąć. Ale przypomnę, że Pogoń za Runjaica też grała pressingiem, też grała wysoko i ofensywnie, więc można połączyć jedno z drugim. To jest kwestia zachowania odpowiedniego balansu między poczynaniami ofensywnymi a defensywnymi. W tym sezonie Pogoń ma z tym problem. Ktoś powie, że lepiej wygrać 5:4 niż 1:0, natomiast z punktu widzenia oceny końcowych efektów to mistrzostwa zdobywają te zespoły, które tracą najmniej bramek. W zeszłym sezonie Lech stracił 24, a Raków do tej pory stracił tylko 14. Pogoń traci za dużo bramek, stąd walkę o mistrzostwo trzeba odłożyć na następny sezon.

Szansa na złoto definitywnie uciekła?
Chyba tylko największy optymista mógłby powiedzieć, że można odrobić 16 punktów w 12 kolejkach do zespołu, które regularnie punktuje. Zespół Rakowa ma średnią powyżej 2 punktów na spotkanie, więc nagle nie będzie przegrywał wszystkich spotkań, a Pogoń nagle nie zacznie wygrywać. Pogoń w tym sezonie w dalszym ciągu liczy się w walce o 3. miejsce, bo tylko takie jest w zasięgu Portowców na chwilę obecną, ale biorąc pod uwagę ilość punktów zdobytych do tej pory, to ten sezon jest słabszy niż poprzedni. Rok temu Pogoń miała 65 punktów i zdobyła 3. miejsce. Nic nie wskazuje na to, że teraz powtórzy ten poziom.

Na podstawie wiosennych obserwacji Pogoni kogo Panu brakuje w drużynie albo jakiego elementu?
Moim zdaniem Pogoni od dłuższego czasu nie ma klasycznej dziewiątki, typowego snajpera. Oczywiście, trudno znaleźć piłkarza pokroju Roberta Lewandowskiego. Pogoń takiego zawodnika nie ma, bo moim zdaniem Zahović czy Almqvist to nie są piłkarze, którzy pewne kryteria spełniają. To jest pierwsza rzecz, stąd Pogoń nie strzela tyle goli, co powinna, bo kreuje dużo sytuacji. Brakuje typowego łowcy pola karnego, kogoś takiego jak Robert Dymkowski, z którym grałem w Pogoni w latach 90. Ale to mówię ja, osoba patrząca z perspektywy 600 km. Nie chcę się tutaj wymądrzać, bo w klubie są osoby odpowiedzialne za tego typu analizy i najlepiej zdają sobie sprawę, co drużyna pilnie potrzebuje. Druga sprawa - gra obronna zespołu pozostawia wiele do życzenia i nad tym elementem jako szkoleniowiec bym się skoncentrował.

Przed Pogonią hitowy mecz z Rakowem Częstochowa. To ostatnia szansa, by wygrać i włączyć się do walki o 2. pozycję? Czy Raków może pozwolić sobie zagrać na remis?
Oczywiście, że może sobie na to pozwolić. Zacznijmy od tego, że Raków wiosną jeszcze nie przegrał spotkania, w pięciu meczach zdobył 11 punktów. To pokazuje, że jest to zespół, który gra na ustabilizowanym, wysokim poziomie. Może do efektowności gry możemy mieć jakieś zastrzeżenia, ale umówmy się, że liczy się głównie efektywność. Raków na pewno postawi poprzeczkę Pogoni bardzo wysoko. Pogoń jest w stanie wygrać u siebie z każdym przeciwnikiem, szczególnie na tym nowym stadionie, gdzie przychodzą kibice, gdzie doping że tak powiem nie ucieka poza stadion, tylko kumuluje się na płycie boiska. To na pewno uskrzydla zespół Portowców. I Pogoń spotkanie może wygrać, bo Raków w meczach wiosennych punktuje, ale jakością gry nie zachwyca. Ale nawet zwycięstwo Pogoni – czego życzę drużynie - nie zmieni faktu, że Pogoń ma duże straty nawet do drugiej w tabeli Legii. To jest już 7 punktów. To nie jest mało, a przed Pogonią jeszcze są dwaj inni przeciwnicy – Widzew i Lech, którzy też aspirują do podium. Dlatego uważam, że Pogoń w tym sezonie może powalczyć skutecznie o 3. lokatę.

Co może przesądzić w niedzielę o zwycięstwie?
Brakuje mi strzałów z dalszej odległości. W Płocku w końcu przełamał się Wahan Biczachczjan. Zachwycał tym zaraz po przyjściu do Pogoni. Mam nadzieję, że nie tylko on, ale także inni piłkarze będą się częściej decydować na takie strzały, bo przy dobrze grającej defensywie przeciwnika, a Raków traci tych goli najmniej, więc jest takim zespołem, to pchanie się tylko bokami i i próbą wjechania w pole karne nie musi przynieść pożądanego efektu. Jak miałbym coś doradzić, ale mówię tylko jako kibic, to więcej strzałów z dalszej odległości, bo bez strzałów nie będzie bramek.

Musi Pan w końcu przyjechać na nowy stadion...
Na razie oglądam go z perspektywy telewizji. Jest bardzo ładny i łza się w oku trochę kręci, bo gdy przychodziłem w 2008 roku do pracy w Pogoni, to już były pierwsze obietnice wybudowania nowego stadionu. Po tych kilkunastu latach stało się to faktem i oczywiście chętnie go zwiedzę. A jeszcze przed moim przyjazdem – proszę pozdrowić wszystkich kibiców Pogoni.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński