Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka jest okrągła, a nogi (nie zawsze) są dwie. AMP futbol po szczecińsku

Autor: Maciej Żmudzki / Foto: Bartłomiej Budny / Tomasz Seidler
„Jesteś niepełnosprawny fizycznie, więc zadbaj o swoje zdrowie psychiczne. Miej pozytywne nastawienie i szukaj radości w każdej sytuacji”. Autorem tej wypowiedzi jest Stephen Hawking, wybitny naukowiec, który przez ponad 50 lat zmagał się z chorobą uniemożliwiającą mu samodzielne poruszanie się oraz mówienie. I choć niedawno musieliśmy się pogodzić ze śmiercią tego genialnego astrofizyka, to jego słowa ani trochę nie straciły na ważności. I doskonale pasują do bohaterów naszego artykułu.

Z pojęciem amp futbolu większość z nas zapewne nigdy dotąd się nie spotkała. Sama dyscyplina jest rodzajem piłki nożnej, w której członkowie drużyn to osoby po jednostronnej wadzie lub amputacji kończyny. W przypadku bramkarzy chodzi o kończynę górną, przy zawodnikach z pola o dolną. Zasady nie odbiegają od tych znanych z klasycznej odmiany futbolu, różnice stanowią mniejsze wymiary bramek oraz boiska czy ograniczona liczba graczy na boisku (sześciu w polu oraz bramkarz). Szacuje się, że dyscyplina jest uprawiana w około pięćdziesięciu krajach, a od niespełna dekady do tego grona dołączyła także Polska.

Amp futbol po szczecińsku

Jednym z propagatorów tego sportu na krajowym podwórku był Gryf Szczecin, czyli drużyna, która w 2015 roku wzięła udział w historycznym, pierwszym sezonie Amp Futbol Ekstraklasy. W rozgrywkach wystartowały wówczas cztery zespoły, a każdy z nich zorganizował w swojej miejscowości dwudniowy turniej. Tam grano systemem „każdy z każdym” i na bazie zsumowanych wyników na koniec sezonu można było przyznać konkretnym ekipom należne medale. Jedną z osób, która przyczyniła się do powstania zespołu w naszym regionie była szczecinianka Zosia Kasińska. – Gdy usłyszałam o amp futbolu w telewizji, byłam na pierwszym roku studiów fizjoterapeutycznych. Pojechałam obejrzeć trening drużyny w Warszawie, aby na własne oczy przekonać się, jak to wygląda. Niedługo później przeczytałam w gazecie, że Bartek Łastowski nosi się z zamiarem założenia takiego zespołu w Szczecinie. Wspólnie zdecydowaliśmy się na stworzenie drużyny, która później wystartowała w lidze. W Gryfie pełniłam jednocześnie rolę prezesa oraz fizjoterapeuty, ale dużo lepiej odnajduję się w tej drugiej. Zespół przez trzy sezony rywalizował w ekstraklasie, ale w 2017 roku, z powodu braku odpowiedniej liczby zawodników, musieliśmy przerwać treningi i zawiesić udział w turniejach – tłumaczy Kasińska.

Problemy na lokalnym podwórku nie sprawiły jednak, że brama do świata amp futbolu została zatrzaśnięta. Wręcz przeciwnie. Mniej więcej w tym samym czasie nasza rozmówczyni związała się z reprezentacją narodową. – Ktoś mądry powiedział kiedyś, że jeśli wykonujesz zawód, który cię pasjonuje, to tak naprawdę nie przepracujesz ani jednego dnia. I właśnie tak jest w moim przypadku. Uwielbiam to, co robię, a amp futbol jest i zawsze będzie bardzo ważną częścią mojego życia. Jestem świadoma, że wspólnie tworzymy drużynę i to od nas zależy, jak kto się będzie w niej czuł. Praca z chłopakami daje mi satysfakcję. Spełniam się jako fizjoterapeuta, więc zawsze z wielką radością jadę na każde zgrupowanie.

40 tysięcy gardeł

W 2017 roku o naszej drużynie narodowej zrobiło się głośniej. Wszystko za sprawą zdobycia brązowego medalu podczas Mistrzostw Europy, które odbyły się w Turcji. W turnieju uczestniczyło dwanaście reprezentacji, a miejsca na podium zajęli kolejno gospodarze, Anglicy oraz właśnie Polska. – Cel był jasny. Jechaliśmy tam po medal i przywieźliśmy go do domu. Mistrzostwa odbyły się w Turcji, a nie jest tajemnicą, że ten kraj to prawdziwa potęga w świecie amp futbolu. Zawodnicy z tamtejszej ekstraklasy są zawodowymi piłkarzami i graniem potrafią zarobić na własne utrzymanie. Sama impreza była dopięta na ostatni guzik i wszystko zostało zorganizowane na najwyższym poziomie. Wygraliśmy rozgrywki grupowe, przeszliśmy dwie kolejne rundy i zatrzymaliśmy się dopiero w półfinale, gdzie ulegliśmy Turkom 0:2. Po wygranym meczu o brąz (3:1 z Hiszpanią) wsiedliśmy w autokar i ruszyliśmy w kierunku Vodafone Areny, czyli stadionu, na którym na co dzień występują zawodnicy Besiktastu Stambuł. Spodziewaliśmy się, że finał może oglądać nawet trzy czy cztery tysiące kibiców, ale to, co zastaliśmy przed stadionem przeszło wszelkie oczekiwania. Autokar utknął po drodze i nie mogliśmy dalej jechać, ponieważ z każdej strony napływali ludzie, którzy wręcz pchali się, żeby wejść i obejrzeć mecz z trybun. Naszą uwagę przykuł też kilkuletni chłopiec, który był ubrany w koszulkę z nazwiskiem kapitana reprezentacji Turcji. Nie tego powszechnie znanego, który broni barw pełnosprawnej drużyny narodowej, ale właśnie tego ze świata amp futbolu. To doskonale obrazuje, jak traktowana jest przez ludność tego kraju nasza dyscyplina.

Polacy nie byli jedynymi, którzy spodziewali się kilkutysięcznej frekwencji na stadionie. Podobnie było również z Anglikami, którzy mieli zmierzyć się z Turcją w pojedynku o złoto. – Trener Brytyjczyków opowiadał nam, że gdy wyszli na rozgrzewkę, to na trybunach zasiadały dwa, może trzy tysiące ludzi. Zawodnicy wrócili do szatni, przebrali się, odbyli odprawę, a później udali się z powrotem w stronę tunelu, żeby wyjść na boisko. I wtedy zobaczyli coś, co ich po prostu wgniotło w ziemię. Cały stadion był wypełniony po brzegi. Czterdzieści tysięcy osób zdzierało gardła, śpiewając i dopingując turecką drużynę narodową. Później się okazało, że przy obiekcie zostało kolejnych dwadzieścia tysięcy ludzi, dla których po prostu nie starczyło już miejsc. Ta atmosfera, te wydarzenia i wspomnienia z tamtych chwil pozostaną z nami na zawsze.

W drodze na mundial

Mistrzostwa Europy są już historią, ale na horyzoncie pojawia się kolejna impreza – w dodatku o nieporównywalnie większym prestiżu. Na przełomie października i listopada tego roku w meksykańskiej Guadalajarze odbędą się bowiem Mistrzostwa Świata w Amp Futbolu. W turnieju wezmą udział dwadzieścia cztery drużyny, z których każda marzy o osiągnięciu historycznego wyniku. – Z nami oczywiście nie jest inaczej. Trener Marek Dragosz zawsze powtarza, że gdy jedzie się na puchar wójta, to walczy się o puchar wójta, a gdy jedzie się na mistrzostwa świata, to walczy się o mistrzostwo świata. Każdy z zespołów uda się do Meksyku właśnie z takim założeniem i my też musimy po prostu robić swoje.
W marcu bieżącego roku doszło do spotkania dwóch reprezentacji, które przygotowują się do mundialu. Zawodnicy amp futbolu odwiedzili na niedawnym zgrupowaniu kadrę Adama Nawałki. – Do tej sytuacji doszło przed meczem z Nigerią we Wrocławiu. Dla każdego z nas spotkanie z tą reprezentacją było czymś wyjątkowym. Część z zawodników wiedziała już wcześniej, czym jest amp futbol i miała z nami trochę do czynienia w przeszłości. Mowa tu między innymi o naszym ambasadorze Kamilu Grosickim czy o Łukaszu Fabiańskim. Spotkanie przebiegło bardzo pozytywnie, a my mogliśmy zaskoczyć naszych kolegów na boisku. Bramkarz Jakub Popławski z powodzeniem bronił rzuty karne wykonywane przez Roberta Lewandowskiego (od niedawna także sponsora ampfutbolowej reprezentacji), a trzech zawodników z pola skutecznie strzelało „jedenastki” na bramkę Wojciecha Szczęsnego. Wydaje mi się, że wszyscy gracze z kadry Adama Nawałki patrzyli na naszych chłopaków z lekkim podziwem. W opinii publicznej ludzie często się zastanawiają nad tym, jak faceci z jedną nogą mogą oddawać strzały i się przy tym nie wywracać? A my się zawsze śmiejemy, że tak jest nawet łatwiej, bo przynajmniej nie plączą ci się nogi i nie masz jak się o nie potknąć.

Futbol jest w głowie

Dystans do samych siebie, poczucie pełnej świadomości oraz codzienna walka z problemami natury fizycznej i psychicznej sprawiają, że wśród zawodników amp futbolu kształtują się bardzo mocne charaktery. A nie od dziś wiadomo przecież, że właśnie ten element jest jednym z głównych czynników, które determinują sukcesy w sporcie. – Każdy z tych chłopaków ma własną historię oraz przeszkody, które musiał pokonać, aby znaleźć się w tym właśnie miejscu. Prawda jest taka, że oni potrafią cieszyć się z małych rzeczy i doceniają więcej niż my, pełnosprawni. Ludzie mogą sobie ich wyobrażać jako facetów, którzy siedzą ciągle smutni i załamani, ale to całkowicie mija się z prawdą. To są normalni, zdrowi goście, którzy po prostu chcą być piłkarzami. Ich szatnia nie różni się od tej, którą spotyka się w innych dyscyplinach. Jest taka sama atmosfera, takie same żarty i taka sama „szatniarska szydera” w codziennym kontakcie. To grupa wyjątkowych osób, która po prostu udowadnia, że futbol nie znajduje się w nogach, a w głowie – kończy Kasińska.

Jak wygląda amp futbol z perspektywy zawodnika? Jak ważna jest potrzeba aktywności fizycznej? Ile ten sport może dać psychice i jak bardzo pomaga w kształtowaniu charakteru? Aby możliwie najlepiej zrozumieć temat, postanowiliśmy też porozmawiać z Bartoszem Łastowskim, królem strzelców ubiegłorocznych ME w Turcji i piekielne zdolnym piłkarzem, którego wiele osób ze świata amp futbolu nazywa polskim Leo Messim. – Dla mnie amp futbol jest odskocznią od codzienności, czymś w rodzaju zupełnie innego wymiaru. Wśród swoich człowiek zawsze czuje się lepiej, a to wpływa na bardzo fajną atmosferę. Sama aktywność fizyczna odgrywa ważną rolę i można powiedzieć, że jest to obowiązek, w naprawdę dobrym znaczeniu tego słowa. Drugą ważną sprawą jest pasja, która wzmaga zawziętość, pomaga wyznaczyć sobie cel i wspiera w konsekwentnym dążeniu do jego realizacji. Każdy nowy rok, to po prostu okazja do nakreślenia sobie kolejnego celu na te nadchodzące dwanaście miesięcy. Jeśli miałbym ubrać to w słowa, powiedziałbym, że jeśli piłka naprawdę jest twoją pasją, to z dnia na dzień stajesz się coraz lepszy.

Mistrzostwa Europy z całą pewnością są jednym z piękniejszych momentów życia dla każdego sportowca. A co, jeśli do samego udziału dochodzi jeszcze brązowy medal dla drużyny i indywidualna statuetka dla króla strzelców? – Mistrzostwa w Turcji to było ogromne wydarzenie. Branie w nim udziału to wspaniałe przeżycie, a zapisanie się w historii tych rozgrywek to jednocześnie wielka duma i niesamowity zaszczyt. Fakt zdobycia tytułu króla strzelców jest oczywiście bardzo miły, ale to tak naprawdę tylko dodatek do głównego dania, jakim było wywalczenie brązowego medalu z naszą drużyną. Zawsze najważniejsze jest to, aby dać zespołowi jak najwięcej od siebie. Chodzi o to, żeby wyjść na boisko i po prostu zostawić na nim serducho. Nagrody indywidualne mają znaczenie, ale należy pamiętać, że nie pracuje na nie jedna osoba, tylko cała drużyna. Teraz przed nami kolejne wyzwanie, czyli występ na mistrzostwach świata. Do Turcji jechaliśmy z zamiarem zdobycia medalu i nie inaczej będzie tym razem. Czujemy, że nas na to stać i mamy kilka miesięcy, by zbudować prawdziwie mistrzowską drużynę. A później polecimy do Meksyku i damy z siebie wszystko, aby na początku listopada móc cieszyć się z upragnionego medalu – kończy Łastowski.

Przywołana na początku postać Stephena Hawkinga to znakomity dowód triumfu umysłu nad ograniczeniami ciała. W Polsce jest wiele osób, które nie mają pojęcia o tym, że amp futbol w ogóle istnieje. A szkoda, bo zaangażowanie, poświęcenie, charakter i pasja tych osób jest czymś, o czym powinien wiedzieć każdy. W futbolu nie chodzi o nogi, tylko o głowę. I dlatego życzymy naszym piłkarzom, żeby byli silni i nawet na chwilę nie przerywali swojej drogi w kierunku realizacji zamierzonego celu. Mamy nadzieję, że ta będzie wiodła właśnie przez Meksyk i doprowadzi ich do zdobycia wymarzonego medalu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński