Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies uciekł, a autobus pojechał. Kierowca nie chciał się zatrzymać

Anna Miszczyk
To w autobusie tej linii doszło do nieprzyjemnego incydentu.
To w autobusie tej linii doszło do nieprzyjemnego incydentu. Anna Miszczyk
Jadącej autobusem kobiecie uciekł z pojazdu piesek - opowiada nasza Czytelniczka. - Prosiła kierowcę, by otworzył drzwi, ale ten tego nie zrobił. W ogóle nie słyszał, co do niego mówiono - tłumaczy jego szef.

Do zdarzenia doszło w środę, w autobusie podmiejskim linii 6 w Świnoujściu. Pani Anna, nasza Czytelniczka, jechała nim z koleżanką. - Na przystanku przy na ulicy Matejki wsiadła starsza kobieta z pieskiem, która zaraz po wejściu zajęła się czynnościami związanymi ze skasowaniem biletu - opowiada pani Anna.

- Tymczasem piesek korzystając z chwili nieuwagi wysiadł, a kierowca zamknął drzwi. Gdy kobieta zorientowała się, że pieska nie ma w autobusie, zaczęła usilnie prosić kierowcę, aby zatrzymał się i otworzył drzwi. Ten, mimo jednoznacznego poparcia wszystkich pasażerów, nie reagował i niewzruszony jechał do następnego przystanku.

Staruszka rozpłakała się, a pasażerowie kipieli z oburzenia, nie miało to jednak żadnego wpływu na kierowcę. Czy tak wygląda uprzejmość i godne traktowanie pasażera, zwłaszcza starszej osoby? Nasza Czytelniczka twierdzi, że w chwili, gdy cała scysja wybuchała, autobus znajdował się jeszcze w zatoczce.

- Nie był włączony do ruchu, nic nie stało więc na przeszkodzie by prośbę pasażerki spełnić - dziwi się postępowaniu kierowcy pani Anna. - Bardzo mi przykro, że coś takiego się zdarzyło - mówi Kazimierz Reimus, dyrektor Komunikacji Autobusowej i przyznaje, że sprawdził wszystko na kamerze, która jest w autobusie. - Ta pani miała w ręce torebkę i laskę. Do tego był z nią pies. Zwierzę biegało swobodnie, bo nie było na smyczy.

Dyrektor twierdzi, że na nagraniu nie widać, że kobieta kasuje bilet, ale idzie w tylną część autobusu, w miejsce, gdzie nie ujęła jej kamera. Monitoring uchwycił natomiast wybiegającego z autobusu psa. - Kierowca wyjeżdżał już zatoczki - mówi Kazimierz Reimus. - Na tej ulicy miał możliwość zatrzymać się jednak kawałek dalej. Ale z tego, co mi powiedział, niczego nie słyszał.

Dopiero później dotarło do niego, jak ktoś mówi "piesek". Kierowca siedzi za szybą, ma głośną wentylację. Poza tym to już był koniec jego zmiany, mógł być zmęczony. Zdaniem dyrektora, kierowca jest doświadczonym pracownikiem. - Przykro mi, że tak się stało, ale zwierzęta trzeba wprowadzać na smyczy i w kagańcu. Trzymać je na rękach, kolanach - mówi Kazimierz Reimus

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński