Jedna osoba nie żyje, kierowcę i pasażerkę przewieziono do szpitala w Świnoujściu. Pozostałej dwójce pasażerów nic się nie stało.
Wczoraj doszło do wypadku tuż po godzinie 9 na ul. Wolińskiej, trzy kilometry przed miejską przeprawą promową. Bus z czwórką pasażerów wracał ze Szczecina. Sześćdziesięcioletni szczecinianin wypadł z samochodu. Zginął na miejscu przygnieciony przez przewracającego się busa.
- Życiu rannych nic nie grozi - mówi Krzysztof Szczucki, zastępca dyrektora szpitala. - Oboje są przytomni, ale mocno potłuczeni. Pozostaną więc na obserwacji. Pozostała dwójka pasażerów była opatrzona na miejscu wypadku.
Kierowca twierdzi, że najechał na śnieżną muldę, stracił panowanie nad samochodem i dlatego wjechał do rowu.
- Sprawdzimy wersję kierowcy. Badanie krwi wyjaśni również czy był trzeźwy. Ponieważ jest ofiara śmiertelna musi zostać wszczęte śledztwo - mówi asp. Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji. - Na razie jest jednak za wcześnie, by dokładnie określić przyczynę tej tragedii.
Policja będzie sprawdzać też czy przyczyną nie był zły stan techniczny auta.
Z relacji świadków wynika, że warunki do jazdy na tym odcinku są bardzo złe.
- Na jezdni leży śnieg i lód. O tragedię więc nie trudno - mówią. - Zadziwiające, że kawałek dalej jezdnia jest czarna. Niby jeżdżą tu piaskarki, ale to jest krajowa droga, powinni ją odśnieżać regularnie.
Mieszkańcy Świnoujścia, którzy często korzystają z usług firmy "Emilbus", do której to właśnie należy ten samochód, twierdzą, że kierowcy jeżdżą bardzo szybko i są przemęczeni.
- Taki wypadek, to była kwestia czasu. Jak ostatnio jechałem emilbusem do Szczecina, to prawie cały czas jechał ponad 120 km/h - mówi Hubert Barański, ze Świnoujścia, który często korzysta z busów na tej trasie. - Ja rozumiem, że ci kierowcy są doświadczeni i znają tę trasę na pamięć, ale jadąc tak szybko narażają życie pasażerów. Nie mówię, że tak było w tym przypadku, ale kierowcy nie mogą jeździć tak szybko.
Mariusz Piotrowski, właściciel firmy "Emilbus" w rozmowie z nami powiedział, że samochód ten jest z 2004 roku i ma ważne badania techniczne. Za wypadek obwinia zły stan nawierzchni i złą pogodę.
- Dopiero po wypadku przyjechały dwa pługi, wcześniej nikt tam nie odśnieżał - mówi. - Pracownik, który kierował autem, to doświadczony kierowca. U nas pracuje od kilku lat, a wcześniej był instruktorem nauki jazdy. Nie wątpię więc w jego umiejętności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?