Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni świadek: usłyszałam, co Eleonora zrobiła z ciałem dziecka, które urodziła

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
- Gdy powiedział, że Eleonora zakopała noworodka, to włączyłam dyktafon i tak pokierowałam rozmową, że jeszcze raz to powtórzył - mówił w poniedziałek ostatni świadek w procesie kobiety oskarżonej o zabójstwo dziecka. Zwłok nigdy nie odnaleziono.

Gdyby nie 34-letnia Angelika W., ta mroczna sprawa sprzed 12 lat prawdopodobnie nigdy nie ujrzałaby światła dziennego. Dwa lata temu powiadomiła policję, gdy od znajomego dowiedziała się, co z własnym dzieckiem zrobiła jej ówczesna znajoma, 43-letnia prostytutka, Eleonora Z.

ZOBACZ TEŻ:

Według prokuratury, oskarżona po porodzie poczekała, aż chłopiec udusi się w wiadrze, a potem pozbyła się ciała. Twierdzi, że zostawiła zwłoki na śmietniku. Ale według świadków, mogło być inaczej.

Dlatego Angelika W. jest bardzo ważnym świadkiem w tej sprawie. Nagrała rozmowę ze Stanisławem Z., który twierdzi, że Eleonora Z. mogła dziecko zakopać, a nie pozostawić na śmietniku. Mężczyzna jest znajomym obu kobiet. Bywał klientem oskarżonej, gdy trudniła się prostytucją.

- Około dwóch lat temu spotkałam się ze Stanisławem. Powiedział, że Eleonora przyznała mu się jakiś czas temu, że kilka lat temu zakopała dziecko po urodzeniu. Gdy to usłyszałam, włączyłam dyktafon w telefonie i tak nakierowałam rozmowę, że on mi to powtórzył - twierdzi Angelika W., która w poniedziałek stawiła się w sądzie.

ZOBACZ TEŻ:

Wstrząśnięta kobieta zawiadomiła policję. Śledztwo trafiło do działu Cyberprzestępczości oraz Nowoczesnych Technologii Wykrywczych w Prokuraturze Okręgowej w Szczecinie. To tu podejmowane są najtrudniejsze i nierozwiązane sprawy.

Policjanci dotarli do Eleonory Z., która przyznała, że dziecko zmarło po porodzie i pozbyła się ciała. Także Stanisław Z. podtrzymał w śledztwie i w sądzie wersje, że Eleonora Z. mówiła mu o zakopaniu ciała.

Poród za altaną

Do tragedii doszło w 2007 r. Oskarżona twierdzi, że nie pamięta, kiedy dokładnie urodziła. Dlatego prokuratura nie ustaliła konkretnego dnia ani miesiąca.

- Nie było widać, że jestem w ciąży - mówiła w śledztwie Eleonora Z.

Z zawodu jest operatorem maszyn i urządzeń przemysłu spożywczego. Sporą część życia przepracowała jako prostytutka przy drogach miedzy Szczecinem a Stargardem. To właśnie jeden z jej klientów miał być ojcem jej dziecka, które - jak twierdzi prokuratura - zabiła pozwalając, aby utopiło się w wodach płodowych w wiadrze.

- Działając w zamiarze bezpośrednim zabiła swoje dziecko płci męskiej przez nieudzielnie mu pomocy i opieki bezpośrednio po urodzeniu, w ten sposób że pozostawiła je w wiadrze z wodami płodowymi, a potem zawinęła w worek foliowy i wyrzuciła na śmietnik - oskarżał prokurator Maciej Jóźwiak.

W tym czasie mieszkała na działce u Wiesława Z. na wyspie Puckiej. Mężczyzna miał być jej „opiekunem”. W dniu porodu poszła za altanę i urodziła dziecko do wiadra.

- Wpadły też tam wody płodowe. Dziecko wpadło do wiadra główką. Żyło może pięć minut - opowiadała w śledztwie.

ZOBACZ TEŻ:

Wiesława Z. poprosiła o nożyczki, którymi przecięła pępowinę. Potem wspólnie włożyli zwłoki do reklamówki, wezwali taksówkę i wywieźli noworodka na śmietnik przy ul. E. Gierczak. Taką też wersję przyjęła prokuratura. Ciała chłopca nigdy nie odnaleziono.

Zabójstwo, czy dzieciobójstwo?

Eleonora Z. twierdzi, że to, co zrobiła było dzieciobójstwem, a nie zabójstwem. To zasadnicza różnica. Za dzieciobójstwo (śmierć dziecka spowodowana szokiem matki pod wpływem porodu) grozi do 5 lat więzienia. Za zabójstwo - dożywocie.

W poniedziałek procesu nie udało się zakończyć. Kolejna rozprawa 10 czerwca. Wtedy strony wygłoszą mowy końcowe i ma zapaść wyrok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński