Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O mało nie wzięli Tura na rogi

dc, 7 listopada 2005 r.
Kolejny niezły mecz rozegrał Klub Piłkarski Police w III lidze. Tym razem zremisował na wyjeździe z wysoko notowanym Turem. A niedużo brakło, by powrócił z trzema punktami.

TUR Turek - KP Police 2:2 (1:2)

Bramki: Żelażowski (1), Hyży (56-karny) - Stachowicz (7), Gunia (38)

Czerwona kartka: Cetnarowicz (72, Tur).

KP: Gumowski - Zientek, Stachowicz, Szałek, Miśta, Szmit, Tuński, Ciołek, Sylwesiuk (75 Duraj), Gunia (65 Echaust), Górski (88 Skrętny).

Początek mógł podłamać policzan. Oto już w pierwszej minucie rzut wolny dla gospodarzy. Na wysokości pola karnego KP, ale niedaleko od linii bocznej. Wszyscy oczekiwali dośrodkowania, a przede wszystkim bramkarz KP, Marcin Gumowski. Trudno powiedzieć, co chciał zrobić wykonujący rzut wolny były piłkarz KSZO Ostrowiec Tomasz Żelazowski. W każdym razie posłał piłkę w krótki róg bramki. I Gumowski przepuścił ją pod sobą.

"Młotek" w nodze

Ale policzanie nie załamali się stratą gola. Może dlatego, że... nie mieli na to czasu. Sześć minut później arbiter podyktował rzut wolny dla KP za faul na Przemysławie Ciołku z prawie 30 metrów. - Krzyczałem do Adama Stachowicza, by strzelał - opowiadał trener KP, Mirosław Masicz. - Nie chciał, bo mówi, że za daleko. No, faktycznie było daleko, ale ja go namawiałem, bo ma "młotek" w nodze.

I Stachowicz strzelił. Piłka leciała na wysokości półtora metra nad ziemią. Doświadczony bramkarz Tura, Zbigniew Robakiewicz (były zawodnik m.in. Legii Warszawa i Widzewa Łódź), był pewny, iż piłka minie bramkę. A ta trafiła w słupek i do siatki.

Z nieba do piekła

KP poszedł za ciosem. Po dośrodkowaniu Ciołka Marcin Miśta znalazł się w świetnej sytuacji. Jednak jego strzał głową minął bramkę. Pomocnik KP nie mógł w to uwierzyć.

Ale co się odwlekło, to nie uciekło. W 38 minucie Grzegorz Gunia dostał piłkę przed polem karnym rywali. Miał ją na prawej nodze, lecz przełożył na lewą i strzelił. Nikt go nie zablokował i zaskoczony Robakiewicz obserwował jak futbolówka trafia w boczną siatkę, lecz
od jego strony. 1:2.

Gunia był w tym momencie bohaterem, jednak w drugiej połowie z nieba trafił do piekła. Jako rosły zawodnik ma za zadanie pomagać swoim kolegom przy dośrodkowaniach rywali z rzutów wolnych i rzutów rożnych. Tak też zrobił w 55 minucie. I rzeczywiście uderzył piłkę głową, lecz tak nieszczęśliwie, że trafił we własną rękę. Sędzia podyktował "jedenastkę" dla Tura. - Karny był ewidentny - zgodził się Masicz.

Uderzenie w twarz

Tur wyrównał i ruszył do ataku po zwycięstwo. Jednak w 72 minucie doznał osłabienia. Piotr Cetnarowicz nie wytrzymał nerwowo i uderzył w twarz Mariusza Szmita. Zobaczył czerwoną kartę i KP grał w przewadze. Nasz zespól miał jedną świetną okazję do zdobycia zwycięskiej bramki. W 75 minucie Damian Górski po dynamicznym rajdzie wyrobił przewagę trzech na tylko jednego rywala. Jednak zamiast podać do Artura Echausta lub Roberta Sylwesiuka zdecydował się na strzał z 16 metrów. I trafił w boczną siatkę, ale nie od tej strony co trzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński