Pobrali się 3 lata później. Obietnicę miłości dotrzymują 65 lat i jak oboje zgodnie mówią, nie ma takiej siły na ziemi, żeby ich rozdzieliła. - Tylko Bóg może to zrobić, bo on to połączył. Ale my każdego dnia prosimy go o kolejny wspólny dzień w zdrowiu - mówią jubilaci.
Poznali się na drodze do Sieradza
Helena i Bolesław Ludwiczakowie z Goleniowa wczoraj obchodzili jubileusz pożycia małżeńskiego. Małżonkowie mówią, że sami nie wiedzą jak to zleciało, bo w pamięci wciąż mają wyraźny obraz pierwszego spotkania.
- Poznaliśmy się na wozie. Oboje jechaliśmy do Sieradza, bo z tamtych ziem pochodzimy. Wtedy nikt nie miał samochodu, nie było autobusów czy tramwajów, więc do miasta jechało się zaprzęgiem - wspomina pani Helena. - To było jeszcze przed wojną. Pamiętam, że był rok 1938. Mąż był wysokim, przystojnym brunetem. Mógł się podobać każdej pannie. Mnie też zauroczył.
Umieć wybaczać
Ludwiczakowie pobrali się w 1941 roku. Rok później urodziła im się pierwsza córka z piątki dzieci. Później oboje trafili na roboty do Niemiec. Po wojnie osiedlili się w Goleniowie. Doczekali się 9 wnucząt i 14 prawnucząt. Do tej pory kochają się jak wtedy, kiedy przyrzekali sobie miłość.
- Nie ma domu bez łomu, ale trzeba sobie wybaczać i ustępować. Oczywiście muszą to robić obie strony, tylko wtedy w małżeństwie będzie dobrze - radzi pani Helena. - Zresztą ja przez te lata doszłam do wniosku, że jeśli ludzie tak naprawdę się kochają, to nie potrzeba im patentów na trwały związek. Każda para ma swój własny sposób na wspólne życie. Nie można komuś radzić, jak ma je przeżyć. Ważne, żeby to uczucie, które się pojawi na początku pielęgnować i jak roślinkę podlewać dzień po dniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?