Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Max Czornyj i szczeciński wątek w jego bestsellerze. Pisarz wprowadza nas za kulisy swoich kryminałów

Małgorzata Klimczak
Małgorzata Klimczak
Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania pisarz.
Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania pisarz. Bartosz Pussak
Po przeczytaniu jego książek niektórzy boją się w nocy gasić światło. Jednak dla niego tworzenie kryminałów to zabawa, choć często zabawa makabryczna. Max Czornyj, pisarz, wcześniej adwokat, nie przestaje imponować swoimi książkami. Praktycznie każda nowa pozycja z miejsca staje się bestsellerem. Co ciekawe, wśród tych bestsellerów kryje się też wątek szczeciński. Jak został przedstawiony?

Zawód adwokata pomaga panu w konstruowaniu intryg kryminalnych?

- Toga adwokacka od kilku lat wisi w szafie. Jednak wszelkie zdobyte doświadczenia są filtrowane przez mózg i wypluwane w formie fabuł. To naturalne. Człowiek śniąc i pisząc nie tworzy nowych postaci, ani anturaży. Umysł korzysta z tego, co zostało spostrzeżone mniej lub bardziej świadomie, w trakcie codziennego funkcjonowania.

Autorów książek często pyta się o inspiracje, a oni odpowiadają, że największa inspiracją jest życie. Miewa pan takie chwile, kiedy sobie myśli, że życie przerosło wyobraźnię?

- Mam bujną wyobraźnię, więc o to byłoby trudno, ale życie z pewnością często przerasta najbardziej makabryczną fikcję. Wielu wyimaginowanych zbrodniarzy, którzy uchodzili za kompletnie niewiarygodnych i abstrakcyjnych, nie umywa się do tych, którzy naprawdę istnieli. Świadomość ich działań skłania do rozważań nad istotą człowieczeństwa czy nawet teodycei. To naprawdę ciekawe. Zależy mi na pobudzeniu dyskusji również na ten temat.

Max Czornyj i szczeciński wątek w jego bestsellerze. Pisarz wprowadza nas za kulisy swoich kryminałów

Zajął się pan prawdziwą historią seryjnego mordercy Józefa Cyppka, Rzeźnika z Niebuszewa – szczecińskiego osiedla. Na ten temat powstały już filmy i reportaże. Wydawałoby się, że jest mocno wyeksploatowany. Dlaczego pan sięgnął po ten temat?

- W ogóle seryjni mordercy zdają się wyeksploatowani, a jednak moim zdaniem interpretacja ich poczynań pozostawia mnóstwo dla wyobraźni. Postrzegamy ich jednowymiarowo, podczas gdy są bardzo złożeni. Często wręcz zaskakująco. Dlatego poruszyłem historię Rzeźnika, Zimnego chirurga czy Jacka Unterwegera. Dlatego też napisałem powieści o zbrodniarzach hitlerowskich. W zbiorowym przekonaniu funkcjonują jako bestie, a jednocześnie zapominamy, że często potrafili rozkochiwać w sobie ludzi i urzekać tłumy. Ich zdolności manipulacji lub egocentryzm często przerażają mnie znacznie bardziej niż same zbrodnie.

W każdym kryminale najbardziej pasjonuje mnie psychologia postaci. To, co się roi w głowie zbrodniarza i dlaczego się roi. Dla pana to też jest najistotniejsze, czy zwraca pan uwagę na zupełnie inne elementy?

- Psychologia to oddawanie natury, o którym wspomina każdy twórca od starożytności niemal po współczesność. Jeżeli bohaterowie nie są prawdziwi, cała książka staje się sztuczna. Obcuję z postaciami tak długo, że muszą być dla mnie autentyczne. Jeśli tak by się nie stało, nie oddałbym tekstu wydawcy. Uznałbym go za niewartościowy. Jednak nie mniej ważne jest napięcie towarzyszące pisaniu. Wykreślam wszystkie akapity, które nie dostarczają mi adrenaliny na właściwym poziomie.

„Myślę, że w opisywaniu sugestywnych, mrocznych scen nie ma miejsca na sztuczność” – jak pan „zabiera się” do opisywania drastycznych scen?

- Zazwyczaj po prostu tkwią we mnie. Choć może to brzmieć trywialnie, nie nastawiam się na skandalizowanie. Fabuła niejako ze mnie wypływa, a gdy rozgrywają się drastyczne wydarzenia jedyne, co mogę zrobić, to pozostać szczery sam ze sobą i nie cenzurować się. To bardzo ważne. Obrazy, które lęgną się w moim umyśle, trafiają potem do umysłu czytelnika. Dzięki temu tak wiele osób po lekturze moich książek ponoć śpi przy zapalonym świetle.

W ostatnich latach mamy wysyp osób piszących kryminały, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Dlaczego wybrał pan właśnie ten gatunek? Czy dlatego, że ich pisanie pobudza wspomnianą adrenalinę, a pan bardzo ją lubi?

- Pisze się dla czytelników. Każdy autor, który twierdzi, że jest inaczej, nie rozumie istoty pisarstwa. Oczywiście, gdy ma się pewną pozycję, można eksperymentować, ale istotą jest trafienie do odbiorców. Jednocześnie tworzenie kryminałów pozwala na doskonałą zabawę oraz pobudzenie. Choć często to zabawa w bardzo makabrycznym wydaniu…

Właśnie! „Zbrodnia doskonała istnieje. Jestem o tym przekonany” – to cytat z pańskiego wywiadu. Naprawdę nie ma żadnej nadziei, że sprawcy zbrodni doskonałej zostaną wykryci? Podobno każdy sprawca popełnia chociaż malutki błąd. To tylko kwestia dobrego śledczego.

- Mówi się też, że zbrodnia taka istnieje tylko w danych czasach i okolicznościach. Rozwój techniki czyni ułomną każdą doskonałą zbrodnię. Jednak paradoksalnie można o niej mówić jako o figurze retorycznej. Jeżeli potwierdzimy jej istnienie, odbierzemy jej nimb doskonałości. To sprzężenie zwrotne.

Może właśnie dlatego powinniśmy o nich mówić?

- Właśnie. A ja robię coś jeszcze - staram się o niej pisać.

Max Czornyj i szczeciński wątek w jego bestsellerze. Pisarz wprowadza nas za kulisy swoich kryminałów

Myśli pan o innych gatunkach literackich?

- Eksperymentuję raz po raz. Stworzyłem gatunek, którego do tej pory nie było. To wspomniany cykl pisany w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, a więc niejako oczami największych zbrodniarzy - zarówno morderców, jak i katów hitlerowskich oraz ostatnio, w „Czerwonym Terrorze”, Lenina. Jednak „Sanatorium Zagładę” zakwalifikowano jako literaturę piękną, „Obcych” jako obyczaj… Ale w ogóle nie lubię kategoryzowania. Literatura dzieli się na dobrą i plugawą, nie na piękną bądź romans.

Bycie pisarzem to nie tylko sława i sukcesy, to także żmudna praca. Czego najbardziej pan nie lubi w procesie tworzenia książki?

- Działalności marketingowej związanej z premierą. Wtedy zazwyczaj już tkwię w kolejnych fabułach i mówienie o pozycji, która się właśnie ukazała, diabelnie wybija mnie z rytmu.

Każda nowa książka to stres? Czy spodoba się czytelnikom? Czy podchodzi pan do tego spokojnie?

- Przy debiucie oraz pierwszych pozycjach przeszywała mnie przede wszystkim ciekawość. Czy książka zbierze dobre recenzje, czy dobrze się sprzeda. Teraz już o to nie muszę się martwić. Każda moja pozycja okazuje się bestsellerem, a to daje ogromną swobodę twórczą. Wydaje mi się, że wpływa także na jakość, gdyż w trakcie pisania mogę skupić się tylko na emocjach, a nie na potencjalnym odbiorze.

Jakie są pana fascynacje literackie? Są tacy pisarze, którym pan czegoś zazdrości?

- Zaczytuję się w rozmaitej, głównie dawnej, literaturze. Wertuję memuary, dzienniki tudzież pamiętniki - Maraiego, Ossendowskiego, Bobkowskiego czy na przykład Casanovy lub Potockiego. Ponadto pasjonuje mnie szczególnie powieść gotycka przełomu XVIII i XIX wieku. To wręcz socjologiczne i antropologiczne, a nie tylko literackie, zainteresowanie. Co do drugiego pytania, trudno mówić o zazdrości, ale podziwiam kunszt językowy oraz erudycję całej gamy pisarzy. O zazdrości nie ma mowy, głównie dlatego, że zdecydowana większość z nich nie żyje…

Jaka będzie kolejna książka?

- Mam nadzieję, że emocjonująca i lepsza od poprzedniej. Tego niezmiennie pragnę.

Max Czornyj

Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania pisarz. Swój pierwszy utwór wydał w 2017 roku, a od tego czasu regularnie możesz poznawać perypetie bohaterów, których tworzy Max Czornyj. Książki pisane przez niego zostały wydane w nakładzie sięgającym setek tysięcy, co jeszcze bardziej pokazuje, jakim uznaniem cieszy się wśród czytelników. Sam o sobie mówi, że jest miłośnikiem pleśniowych serów, wina, a także antyków i zegarów.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński